Góra Zorzy Polarnej

Zira

- A wiesz że spróbuje kozła jeszcze nie jadłam.
Zira podeszła do padliny obwąchała ją i wyrwała kawałek mięsa. Było dość smaczne. Zjadła jeszcze jeden i położyła się niedaleko Nivera.
-Niezła jesteś w polowaniach.-przyznała Zira
Kiedy Nivera szła za zwierzęciem on nawet tego nie dostrzegło. Jej samej to się rzadko udawało ponieważ sarny mają dobry słuch .

Nivera

Przeniosła wzrok na wilczyce i na chwile przerwała jedzenie. Rzeczywiście - dobrze jej szły polowania, nawet, jeśli zaniechała treningi..
- Kwestia wychowania, miałam być maszyną do zabijania - mruknęła beznamiętnie i znów zaczęła delektować się zdobyczą.

Brenda

Ciemna sylwetka feniksa ukazała się na niebie zniżając lot i lądując w Górach Zorzy Polarnej. Drobna istota na nim siedząca zeskoczyła z grzbietu feniksa i rozejrzała się po górach. Umiarkowany aromat wilczej krwi nagle wzmocnił się. Znów uderzył w nią z siłą rozpędzonego tira. Rozejrzała się gorączkowo, lecz ujrzała jedynie ciało kozła, a nad nią dwie psiny. No tak, na nic lepszego ich nie stać. Podeszła bliżej, lecz to nie kozioł ją interesował.

Libby

Rozmarzona hasając po łące dotarła aż tu. Gdy ocknęła się z marzeń , zmierzyła wszystkich wzrokiem z lekkim uśmiechem. Ogon falował raz w jedną raz w drugą stronę. Podeszła do Ziry i się jej przyjrzała z bliska, a potem zerknęła kontem oka na Niver. -Cześć, jak Cię zwią?-Zapytała się Ziry. Jej uśmiech się rozszerzył. Przyglądając się Zirze, zastrzygła uchem i usiadła obok niej.

Zira

-O witaj.-Powiedziała Zira do nowo przybyłej wadery.
Ale jej wzrok spoczywał na tym wspaniałym stworzeniu na którym nieznajoma przybyła . Nie namyślając się długo zapytała
-A co to takiego?- Z wyraźnym zachwytem w głosie.
Zira była jeszcze młoda i nie widział czegoś takiego nigdy.

Nivera

Zmierzyła wzorkiem przybyłe. Przede wszystkim tę, która przybyła na feniksie. Nieprzyjemnie wierciła w niej swoim spojrzeniem, bez jakiś większych skrupułów. Po pewnym czasie przeniosła wzrok na kozła, a raczej jego strzępki. Nie lubiła zbyt obfitego towarzystwa. Stanowczo wolała samotność.
- Wybacz Ziro, ale ja już pójdę. - mruknęła i kiwnęła jej głową na pożegnanie. Ruszyła przed siebie, znikając powoli za horyzontem.

Brenda

Feniks zmierzył spojrzeniem Zirę i prychnął zniesmaczony, po czym rozejrzał się po górach w poszukiwaniu jakieś zwierzyny.
Brenda spojrzała na trzy wilczki, więc to one zadają pytania?
- To feniks Slaughter. - Wytłumaczyła Brenda spokojnie, lecz jej spojrzenie spoczęło na szyi Ziry z której pulsował cudowny aromat. Lecz panować nad sobą nauczyła się dawno, zaraz po tym jak przybyła do krainy i jak jej ataki się nasiliły. Gdy już nie była sama w swej duszy.
- Mogę się przyłączyć do rozmowy? - Spytała ochoczo. Lepiej być na początku miłym, bo większość dzieciaków Brenda wypłasza samym pokazaniem się. One były nowe. I dobrze.

Libby

Popatrzyła na odchodzącą wilczycę.
To jak cię zwią?- Przypomniała sobie po chwili. -Jam jest Libby-Zaśmiała się. Jej ogon dalej falował nie przestając na chwilkę, kiedy zrobiła słodkie oczka do Ziry, opadł na ziemię.

Zira

-Tak czemu nie.-Uśmiechnęła się Zira.
Odprowadziła tylko wzrokiem Nivera i wróciła do rozmowy.
-A więc to tak wygląda fajne zwierzątko.-Powiedziała machając ogonem na boki.

Brenda

- Bo ja wiem zwierzątko... - Wzruszyła ramionami nawet nie spoglądając na feniksa. - Trochę za duży jak na zwierzątko.
Nie interesowała ją druga wilczyca, teraz skupiła się na Zirze. Oddychała płytko, by nie wpaść w szał od zapachu jej krwi.
- A ty masz zwierzę? - Spytała spokojnie. Chyba już zapomniała jak się nawiązuje rozmowę. Wstrzymała oddech.

Libby

Widząc że nikt nie zwraca na nią uwagi zaczęła podskakiwać i wołać "Halo!"
-Halo!, Ja tu jestem!-Piszczała,Po chwili jej uwagę odwrócił kolorowy motyl, po czym zaczęła go gonić po trawie. Skakała wysoko i zwinnie by go złapać, lecz gdy motyl uciekł wysoko w górę, powróciła do poprzedniego zajęcia.
-Halo!-Zaczęła piszczeć z powrotem.

Zira

Zira po namyśle postanowiła opuścić to miejsce ponieważ nikt tu nie rozmawiał. wybyła więc z tej krainy daleko daleko

Brenda

Brenda również znikła z tej góry, gdyż nic tu po niej. Wsiadła z powrotem na swego sługę, a ten zabrał ją daleko stąd. Powierniczka wspaniałego zapachu wyniosła się stąd. No cóż, i dlatego nie warto bawić się w grzeczności...

Libby

Kiedy została tu sama, zrobiło się jej trochę smutno że nikt nie chciał z nią rozmawiać.
Zeszła ze spuszczoną głową z gór. -Żegnaj...- Szepnęła do siebie, Po czym zniknęła za wielką skałą, rozpływając się w mgle

oliwia

przybiegła zakrwiona po walce padła i powdziała do siebie
-co to za miejsce, pienknie tu i zamilkła.

Reachel

Rach weszła do krainy w której jeszce jej nie było. Wspieła się na sam szczyt gór i zaczeła wyć do księżyca

Sevi

Savi truchtem przyszła na górę. Nagle potknęła się. Jednak szybko wstała.
-cześć-przywitała Brązową wilczycę.. Nagle podeszła do Rachael i również zawyła.

Schadow

Nagle z oddali wyłonił się Schadow i podszedł do Savi. Usiadł i zaczął machać ogonem. Po chwili otrzepał się z kurzu.
-Ładny widok nie?- powiedział patrząc w dal.

Sevi

-no...-powiedziała kiedy przestałą wyć. Popatrzała na Samca i położyła się. Zaczęła się zastanawiać czy dalej przebywać w tym miejscu. Machnęła ogonem i powoli zaczęła schodzić z górskich szczytów.
-ja idę pa!-szczeknęła do Schadowa i zaczęła wracać Na diamentowy wodospad po drodze myśląc czy dobrze zrobiła.

Schadow

nieeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee
eeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee.-zagryzł się Schad