Złote Jezioro

Cole

Uśmiechnął się kątem pyska patrząc na nią i jedną łapą objął ją delikatnie. - Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej - wymruczał. Niezwykle przywiązał się do Sune...zupełnie jak nie on.

Sune

Wtulona w wilka, podniosłam łeb i spojrzałam mu w oczy. Moje ciało wypełniło dziwne uczucie, którego nie potrafiłam opisać. Czy to była miłość?

Cole

Po chwili odsunął się od niej, przeszywało go pewne uczucie do, którego nie chciał się przyznać nawet samemu sobie. Od ostatniego dnia w krainie przed jego odejściem wyrzekł się tego uczucia i przez cały długi czas gdy go nie było nie odczuwał żadnych uczuć. Wzdrygnął się - Mogę cię o coś prosić? - zastrzygł uchem.

Sune

Zdziwiła mnie nagła zmiana wilka - Oczywiście - odpowiedziałam. Spokojnie wstałam i popatrzyłam jak wiatr rozrzuca liście z jednego miejsca na drugie.

Cole

- Nie zakochuj się w takim draniu jak ja. - zmrużył ślepia a jego mięśnie zadrżały. Był całkowicie poważny mówiąc to i patrząc jej głęboko w oczy.

Sune

Patrzyłam na niego z nieodgadnionym wyrazem w oczach. Sama nie mogłam uwierzyć w to co usłyszałam. Westchnęłam, gdy dotarły do mnie jego słowa. Całe życie byłam samotna. Zrozumiałam, że to nigdy się nie zmieni. Nie odpowiedziałam nic, przeszłam tylko kilka kroków dalej.

Cole

Spuścił nisko łeb lecz nie okazując słabości jaką przez moment czuł i uskoczył do góry stając na skale obok wodospadu, spojrzał na nią przez bark i rzekł - Ten młody co odszedł gdy ja się tu pojawiłem...wyglądaliście na dobrze dogadujących się, on będzie lepszy dla ciebie. - zniknął.

Chiyo

Demon siedział oparty, pyskiem wskazując na niebo. - Miłość. - potrzepała łbem na boki. Cóż, może i nie uwierzycie ale kochała. Kochała.

Sune

Mówił, że kocha i będzie kochać. Nie rozumiałam już nic. Nie słuchałam go, gdy wszedł na skałę i coś mówił. Patrzyłam na wszystko napotkane na mojej drodze z pustką w oczach. Wybiegłam z tego miejsca jak najszybciej.

Chiyo

Poruszyła uszami, odprowadzając wilczycę wzrokiem. Ech, ta młodzież. Zamachała zrezygnowana 6 ogonami i wyszła.

Cole

Wrócił tutaj ciężkim krokiem, jego ślepia błyszczały w mroku. Naprężona teraz sylwetka ukazywała jego wszystkie mięśnie, dość widoczne żebra i blizny. Wbił wzrok w czarne niebo.

Shade

Przybiegła chwilę po wezwaniu. Spojrzała na brata. Podeszła do niego i usiadła obok nie odzywała się.

Cole

Nawet na nią nie spojrzał, jego puste wręcz bursztynowe ślepia połyskujące w świetle księżyca wciąż błądziły po niebie. Słychać było jego szybkie bicie serca. Zamiótł tylko ogonem.

Shade

Zlustrowała go spojrzeniem. Zmienił się. Czekała aż coś powie, w końcu to on chciał się z nią spotkać. Przeniosła wzrok na niego, było wyjątkowo ładne w tę jesienną noc.

Cole

- hmm...- zastrzygł uchem przenosząc na nią swój przenikliwy wzrok, jego spojrzenie jak i on całkowicie sie zmieniło. - Chciałem się przywitać. - dodał.

Shade

- Witaj więc. - uśmiechnęła się delikatnie. Nie wiedziała jak ma się zachowywać, znów zlustrowała go spojrzeniem, ona też się zmieniła.

Cole

Uśmiechnął sie kątem pyska na jej wylewną reakcję - Hmm - zmierzył ją wzrokiem. - Coś nie tak? Zrobiłem coś, że jesteś dla mnie taka chłodna? - spytał widząc jej zachowanie.

Shade

- Zdaje Ci się, nie jestem chłodna. - uśmiechnęła się do niego i znów wrócił jej dawny błysk w oku. - Nie wiem co mam mówić.

Cole

Zdziwił się, usiadł lustrują ją wzrokiem - Shade...czy ty aby nie jesteś chora? Ty nie wiesz co masz mówić? - przechylił delikatnie łeb na bok - Widziałem u ciebie Sune - dodał całkowicie poważny.

Shade

- Powinnam spytać o to samo, jesteś jakiś przybity. - skomentowała. - I co z tego, że Sune u mnie była? Cole... Może ty mi powiesz o co w tym chodzi....