Polana pełna kwiatów!!!

Shade

Usmiechnełam się do niej przyjacielsko.
- Miło poznać.

Karenaj

-I owszem.-Powiedziała szczerząc się w uśmiechu. Zastanawiała się, od czego zacząć rozmowę, bo nie miała bladego pojęcia... .

Shade

- Co u Ciebie? - zapytałam nieśmiało.

Karenaj

-Dobrze. Małe dobrze się chowają.-Powiedziała i zrobiła przerwę.-Tak, tak, mam już małe.

Shade

Uśmiechnęłam się.
- Gratuluję...

Karenaj

-Dziękuję.-Powiedziała wadera rozciągając kufę w uśmiechu.-Jesteś bardzo miła.

Shade

- Życie mnie tak nauczyło...

Karenaj

-To dobrze.-Powiedziała uśmiechając się. Zamachała ogonem jak pies z radości.-Jesteś w Nocy i jesteś taka miła?-Zapytała ciekawie, myślała, że tam są raczej ciche i bardziej samotne wilki, ale może nie koniecznie.

Shade

- Tak, jestem w nocy... Jestem miła dla kogo trzeba, ale pazurki też umiem pokazać. Wyczuwam kiedy ktoś ma do mnie negatywne nastawienie... A Ty takiego nie masz... - wyszczerzylam ząbki.

Chiyo

Pojawiła się nagle na horyzoncie. Z jej pyska powoli wypływała krew, a skrzydła szurały o ziemię. Na brzuchu wilczycy było wyraźnie widać krwistoczerwoną pieczęć.

Shade

Spojrzałam na nowo przybyłaś. Przekręciłam delikatnie łebek i uśmiechnęłam się. Stanęłam wyprostowana i zaczęłam się rozglądać. Przeszłam kawałek i położyłam się między kwiatami przypominającymi słoneczniki.

Chiyo

- Spokojnie, wszystko jest w porządku. Nie wolno.. - mamrotała do siebie. Łapy bolały ją coraz bardziej. Futro lekko poczerwieniało. - Nie. Nie. - warknęła. Upadła na ziemię. Wszystko ją bolało.

Shade

Zauażyłam, że wilczyca jest ranna. Podbiegłam do niej.
- Mogę jakoś pomóc? - spytałam cicho patrząc w jej oczy.

Chiyo

- Nie. - mruknęła. Jej sierść zjeżyła się. - Odejdź. - Dodała po chwili, próbując wstać. Zacisnęła kły.

Shade

Odsunęłam się od wilczycy. Poszłam między słoneczniki i znów się położyłam. Cały czas bacznie obserwowałam zranioną waderę.

Chiyo

Wbiła pazury w ziemię, powoli wstając. Łapy trzęsły się, jakby unosiły tony żelastwa. Wilczyca syknęła, zamykając oczy. Znów opadła na ziemię i straciła przytomność.

Wardress

Lecąc nad lasem wylądowała na łące. Spokojnie złożyła skrzydła stojąc już na trawiastym gruncie. Spojrzła na leżącą wilczycę. Podeszła wolnym krokiem. Tyknęła ją łapą w bok. - Nic Ci nie jest?

Chiyo

Futro wadery rudniało, jeżyło się. Syknęła, jej łapa powędrowała do brzucha. Krew.

- Nie lubię być pieczętowana w tak marnym ciele. Dwa zapieczętowania. Ładnie.

Wardress

- Poznaję Cię skądś. Tylko nie wiem skąd. - mruknęła pod nosem parząc na waderę. Zapieczętowana? Mówiło jej to coś.

Chiyo

Wypluła krew. Pieczęć ciągle bolała i była widoczna. Demon nadal nie chciał zamieszkać w nowej wilczycy. A była tak młoda.