Las Śniegu

Nagareboshi

przyszedł i zaczął bawi się śniegiem, wstał przerywając zabawę.-był cały we śniegu, jego futro zwykle niebieskie było teraz białe od śniegu, powiedział cicho pod nosem-ile tropów-zaczął iść śladem jelenia.

Nela

Podeszła do bawiącego się wilka - cześć jestem Nela a ty? - spytała zaciekawiona

Shade

Przybyłam do lasu śniegu. To miejsce tak bardzo kojarzyło mi się z domem... Z miejscem w którym się urodziłam. Zauważyłam dziurę w jednym z drzew. Spokojnie się tam zmieściłam. Idealny punkt do obserwacji.

Smith

Przybiegł tu za Shade i stanął obok niej. Otarł się delikatnie o jej bark - Przepraszam...to ta...- przerwał i spojrzał w jej oczy.

Shade

Spojrzałam na niego zaskoczona, ale milczałam. Przeniosłam wzrok na biały puch. Patrzyłam na ziemię pustymi oczami. Byłam głęboko zamyślona

Smith

- To przez tą nadchodzącą wojnę. Zdaje na wojownika i nie wiem jak to się dalej potoczy. Chciałbym cię ochronić - wyznał .

Shade

Westchnęłam. - Poradzę sobie. Nie jestem mała, umiem walczyć. Przeciwko Tobie nie stanę. - wyszeptałam.

Smith

- Walka to nie wszystko. Chyba nie rozumiesz, że jak będzie wojna to z nami też koniec - wyjaśnił jej prawdziwy powód zmartwień.

Shade

Serce zaczęło mi szybciej bić.
- Wcale tak nie musi być! - jęknęłam głośno, miałam łzy w ocach. Wstałam i pobiegłam przed siebie.

Kain

Śnieg. Wilk niemalże płynął po tym puchu. Jego kroki były bezszelestne. Zatrzymał się. Ogromne stado karibu. - Bierzemy samca. Wy zaganiacie je tam, ja biorę karibu. - powiedział. Samiec o którym mówił był bardzo duży o pięknych porożach.

Shade

W białym puchu prawie nie było mnie widać, jedynie czarny nosek i lśniące zielone i niebieskie oczy. - Mhmmm... - mruknęłam cicho. Byłam nauczona skradać się bezszelestwnie. Ubarwienie mojej sierści było idealne wręcz na to polowanie.

Kain

Zniknął nagle. Miał kawałek drogi do swojego miejsca. Karibu najwidoczniej nic nie wiedziały. Ich strata.

Shade

Otworzyłam powoli ślepia, w kilku skokach znalazłam się przy karibu. Nadal mnie nie widziały. Może pomysł, żebym szła na szpiega nie jest taki zły.. Teraz miałam je tylko zagonić...

Decaying

Weszła powolnym krokiem. Karibu... "Trochę małe jak dla mnie.." - pomyślała. Wolała skupisko niedźwiedzi. No, ale cóż. Jednym wielkim susem była przy Karibu - Są twoje - uśmiechnęła się z lekką szyderczością i zaczęła spędzać je w stronę Kain'a.

Shade

Zaczęłam cicho powarkiwać na karibu. Agresywnymi ruchami zapędziłam je tam gdzie wskazał Kain.

Kain

Ale go nie było widać. I to długo. Zwierzęta w przerażeniu uciekły w las. Samiec za to musiał biegać po wolnym obszarze, gdyż poroża uniemożliwiały mu bieg między drzewami. Już karibu miał skręcić na was jednak. Nagle wyskoczył z niewiadomego miejsca. Coś błysnęło, a wilk uczepił się boku karibu. Pazury u przednich łap mocno wbiły się w grzbiet a u tylnych wbiły w brzuch. Wilk jednak po chwili puścił, a złapał za to kłami za szyję.

Shade

Przypatrywałam się wyczyną Kaina. Spojrzałam na niego, stwierdziłam, że sam sobie poradzi. Ukryłam się w białym puchu czekająć aż skończy.

Kain

Az zwierzę padło. Spojrzał na swoje pazury. Całe we krwi. Trzeba będzie je wyczyścić. Złapał za pierwszą lepszą nogę i zaczął ją pożerać. - smacznego. - powiedział jeszcze.

Shade

Luźnym krokiem podeszłam do niego.
- Nieźle. - wyszczerzyłam kły w szczerym uśmiechu. Wgryzłam się w karibu. Czułam jak jeszcze ciepła krew spływa bo moich kłach, brudząc białą sierść.

Kain

- Trzeba używać tego co się ma. - powiedział. Oderwał całą nogę, szczerząc przy tym kły jak wariat. A może i był wariatem..