Leczenie

Karenaj

Wadera parła, wydawało się, że niedługo sie skończy... .

Master

Znalazł doskonałą miętę pieprzową. Ujął ją delikatnie w pysk, ale nie gniótł jej. Taką zaniósł do wilczycy. Urywał drobinki i przykładał do pyska. Kiedy rozwierała pysk przy skurczu, fragment mięty wpadał, a on masował jej gardło, by łatwo przełknęła. Tym samym uwalniał też aromat anyżku.

Karenaj

Wadera poczuła nagły skurcz, mocniejszy niż poprzednie. Zacisnęła zęby i pisnęła cienkim głosem.

Ps. Master napisz, jak "zobaczysz" pierwszego szczeniaka.

Master

Zaczął swój swoisty taniec- przedreptywanie z łapy na łapę. Często zastanawiał się, czy nie jest zbyt empatyczny... Wręcz czuł jej ból. Złapał jej głowę, przytulając ją swoją. Nie chciał, żeby nią uderzała. W końcu posłanie było dość twarde. Kiedy oderwał głowę, miał nadzieję, że Ice zrozumie, że ma go zastąpić. Podszedł do tyłu wilczycy.
- Jeszcze trochę, dasz radę.

Luan

-Dobrze...-.odparł,położył się,na jego pysku pojawił się uśmiech,był szczęśliwy że już wyzdrowiał,tylko jeszcze musi leżeć,a on by już chciał stanąć na łapy i pójść do rodziny.

Master

Napięcie sięgnęło punktu kulminacyjnego. Kiedy Luan przerwał milczenie w lecznicy, Master zobaczył pierwszego szczeniaka. Delikatnie wziął go w pysk i sam pobudził go do oddychania, bo widział już kolejnego.
- Świetnie sobie radzisz, silna wilczyco- powiedział do Karenaj, jednocześnie podając jej szczenię.

Karenaj

Wadera parła z całych swoich sił, widząc pierwsze szczenie. Piękne szczenie. Przynajmniej jej zdaniem, ale matki podobno zawsze kochają swe dzieci.

Master

Drugie szczenie przyszło na świat. Tym razem już go nie ruszał, matka sama mogła się nim zająć. Ruszył w stronę półek, by poszukać trochę świeżej wody.
- Zostałaś matką dwóch pięknych szczeniąt. Gratuluję, świetnie dałaś sobie radę.

Karenaj

Wadera z ulgą westchnęła. Była zmęczona, ale szczęśliwa. Jednak na tyle zmęczona, że nie zdołała się podnieśc do drugiego szczeniaka.

Master

Podsunął jej pod sam pysk jakiś dekielek z wodą. Chłodna, dobra. Sam podszedł do szczeniaka, zdjął z niego wszelkie uroki z łona mamy (tak to ujmę, nie wiem kto to czyta, więc wolę nie opisywać za dokładnie). Lizał go mocno, w końcu pobudził oddech. Wziął go lekko w zęby i podsunął do matki.
- Leż. Wszystkim się zajmiemy.

Bridget · Gość

To uzdrowisko
uzdrawia wszelkiego rodzaju choroby
oprócz złamanych
***SERC***

Qeel

leżał z jego ran leciała krew

Star

Liznął ją w ucho, które tak zawzięcie miętosił. Był dumnym ojcem i partnerem. Cieszył się jak szczenię.

Karenaj

Wadera leżała odpoczywajac jakiś czas. Po chwili spojrzała na szczeniaczki. Takie małe i bezbronne. Dziewczynka i chłopiec. To takie cudowne. Pomyślała.

Star

- Jesteś cudowna, Karenaj. Cudowna- przeskoczył przed nią, położył się tym razem z przodu niej. Patrzył na dwa małe skarby.

Karenaj

-Dziękuję.-Szepnęła przymykając oczy, gdy dwa szkraby leżały koło niej.

Star

Przytulił jej łeb swoim.
- Jak się czujesz, Karenaj? - zapytał z zamkniętymi oczami. Teraz ustępowały mu nerwy.

Karenaj

Dobrze, tylko trochę zmęczona.-Odpowiedziała wtulając się w niego i przyciągając do siebie maluchy.

Star

- Może przenieśmy się do legowiska, co o tym sądzisz? Tam jest czyściej i bezpieczniej- zmarszczył trochę nos.

Karenaj

-Dobrze.-Powiedziała wadera dźwigając się na łapy i biorąc młodego w zęby.