Leczenie

Lotus

- trzeba było uciekać a nie. - mruknął. poruszył uchem. zmrużył ślepia. zszedł z grzbietu siostry, która o tym zapomniała. xp

Lee

Przyszedł czując zapach krwi jego syna.
Hm? Spojrzał na swojego syna, już był dorosły. Sam ma się wytłumaczyć co się stało i najwyżej przeprosić.

Chris

Przyszła,rozejrzała się dostrzegła czarnego basiora,skinęła mu łbem na przywitanie,usiadła.

Lee

Wyczuł zapach nieznajomej.
Odwrócił łeb i również skinął łbem.
Czekał na odpowiedź swego syna. Co mu się stało?

Chris

Wahała się czy powiedzieć "Witaj" lecz po chwili zastanowienia powiedziała.
-Witaj...jestem Diana a ty?-.spytała i zastrzygła uchem.

Diamond

Przyszła zobaczyła Szastę,co ci sie stało-krzyknęła po chwili gdy zobaczyła Lee pomyślała,że to sprawka jego kłów i wrzasnęła-Czy ty mu to zrobiłeś,patrzyła na Lee.

Lotus

- to nie mój ojciec! - warknął zły do wadery. podniósł się z widocznym trudem. - nawet go nie dotykaj. - dodał, mrużąc ślepia.

Diamond

Nie to bogu dzienki-powiedział i westchnęła,a więc kto-spytała rozglądajac się po wilkach nic nie rozumiała.

Lotus

- ja nie wiem. - mruknął. - ale z tego co widać, ktoś go postrzelił. - dodał. spojrzał na ojca, głaszcząc siostrę po łbie.

Lee

Usłyszał słowa nieznajomej, która zwie się Diana.
Me imię brzmi Lee. Mruknął, lekko ją lustrując. Po czym zajął się zaistniałą sytuacją.
Synu, dobrze wiesz o co mi chodzi. Zlekceważył Diamond. Wiadomo, że potrafi już panować nad swymi mocami, choć czasami zmienia się w coś okropnego, lecz to było kiedyś, nie teraz.
Ogony lekko latały, to tu to tam. Jeden z ogonów, a mianowicie piąty strącił jakaś fiolkę, lecz on, Lee nawet nie zwrócił na to uwagi.
Za razem litował się nad swym synem, a również był wściekły.
Wylizał resztkę azotu z ogromnych kłów. Po czym starał się schować pazury. W końcu dał se z tym spokój.
Spojrzał na Szastę.
Przeszedł go ogromny dreszcz.
Ludzie. Warknął. Podłoga się lekko zatrzęsła.
Zamyślił się, po czym spojrzał na ranę.

//Ech. Diamond. Hm. Miło by było, gdybyś dbała o ortografię i pisała dłuższe posty. Nie sztuką jest walenie o klawiaturę, lecz NAPISANIE barwny opis, co się wokół dzieje. Po za tym Bogu pisze się wielką literą ><!\\

Lotus

- niedźwiedzica. musiałem ratować siostrę. - powiedział. - wkońcu by nas dogoniła. była rozjuszona, bo miała młode. - dodał po chwili, machając jednym ogonem.

Sherii

- Szczerze to coś mu odwaliło... Poszedł na wieś, dziwnie się zachowywał zaatakował człowieka, a on w obronie użył strzelby. Ranił go, nie znam się, ale kula chyba została w ciele tego lekko myślnego basiora. Chciał się zabić nawet nie wiem dlaczego ja z Berthą chciałyśmy pomóc i go tu zaniosłyśmy. Musisz go uratować, proszę - powiedziała patrząc błagalnym wzrokiem na lekarza.
- A później zamknij go do wariatkowa na obserwację, bo rzaden wilk zdrowy pychicznie nie chciałby po pełnić smobójstwa - dodała zciszonym głosem tak, żeby Szasta tego nie usłyszał.

Lee

Jego uszy wyłapały coś o Renesmee.
Zerwał się na równe nogi oglądając ją ostrożnie.
Nabrał ciut azotu na język i wylizał jej czoło, które powinno się trochę schłodzić.
Machnąwszy po kolei swym orszakiem ogonów, podszedł do Edwarda.
Przewrócił go na bok, po czym zrobił to samo, wylizując mu rany. Wylizał długą szramę, od oka aż do boku. Coś zaskrzypiało. To lekki szron pojawił się na ranie.
Spojrzał na złamaną nogę.
Tu nie pomogę... ale hm... Znam taką jedną, co ma rentgen w oczach... Zawył.
Powinna się zaraz zjawić...

Lotus

drgnął. zrobiło mu się zimno. zmrużył ślepia, mamrocząc coś pod nosem. - rentgen w oczach..? - spojrzał na ojca, marszcząc nos. - hm. - spojrzał na jego liczne ogony i na swoje- hm. Sam mówiła, że geny mam po tobie.

Kaed'rin van Regis

Przybiegła.
Zadyszana, lecz żywa.
Bąknęła coś pod nosem.
Witaj Edwardzie... Włączyłą rentgen i spojrzała na jego zaplątane myśli.
Hm. Mruknęła i zajęła się nogą.
Ajć, lekarz jest mocno potrzebny. Pokręciłą głową analizując nogę.

Sherii

Odwróciła łeb i zaczęła patrzeć w stronę Lee. Zaciekawiona usłyszaną przez przypadek rozmową podeszła.
- Co się stało? Mogę jakoś Wam pomóc?- spytała patrząc na leżącego basiora.

Lotus

podkulił złamaną kończynę pod futro ogonów. hm. - taaak. - przeciągnął, z niepewnością. - tyle, że tu nie ma żadnego medyka. a chociażby żaden się nami nie interesuje. - skończył swój komentarz, układając łeb na łapach.

Lee

Witaj, skąd wiesz jak on... no tak. Bąknął pod nosem.
Podszedł bliżej do starej kumpeli i zaczął oglądać nogę Edwarda.
Książka jego uczuć została otwarta, na jego twarzy można zobaczyć, ból, troskę i tęsknotę. Do kogo? Tylko Bóg wie.
Aż tak poważnie? Przerwał zaległą ciszę i spojrzał na minę Krejzolki.
Nic dobrego nie wróżyła.
Lecz gdy jej się przyjrzał zauważył radość, domyślił się czemu.
Mack wrócił? Zarechotał cicho obserwując to nogę Edwarda, to pysk Krejzi

Sherii

- Był, ale się zmył. Chyba medyk potrzebuje jakiegos pomocnika. Pielegniarki, czy coś w tym stylu. Ja z Szastą czekamy już od wczoraj, aż nas ktoś łaskawie obsłuży - warknęła zła na tu tejszą służbę zdrowia.

Lotus

wymamrotał coś, widocznie niezadowolony. zmarszczył nos, przymykając ślepia. powoli zgiął przednie kończyny, patrząc na opuszki i pazury.