Gorące źródło

Flake

Pokręciła lekko łbem. No tak, miała w końcu do czynienia z dzieciakiem. - Trzeba to wszystko odkazić, zabandażować. Jeśli w tej chwili na coś czekasz, to na pewno nie na zagojenie się ran, tylko gangrenę lub wykrwawienie się - odpowiedziała. - Jeśli nie masz zaufania do tutejszych lekarzy, ja mogę opatrzyć ci rany. Jednak moje legowisko jest dość daleko.

Ray

Prychnął nie odzywając się i zamknął oczy układając pysk na skrzyżowanych teraz łapach. Przegrał z jej matką. Taki wstyd. Upokorzenie. Był zły na siebie, że nigdy wcześniej nie trenował, ale uważał, że walka nie jest niczym wielkim. - Nie chcę pomocy. - warknął.

Charlie

- Nie rób nic wbrew swojej woli. Każdy dobrze wie, że potrzebujesz pomocy - rzekła stanowczo, kładąc bandaże i butelkę wody utlenionej. Spojrzała na Flake i skinęła jej łbem na przywitanie.

Flake

Znalazła się pomocnica, więc Flake uznała, że nic jej już do tego. Położyła się wygodnie w tym samym miejscu, co wcześniej i ziewnęła przeciągle.

Ray

- Rób co chcesz. - dla świętego spokoju dał jej wolną rękę. Zacisnął kły żeby jej nic nie zrobić przez przypadek gdy go zaboli i dodał . - Możemy później pogadać sami? - położył uszy po sobie.

Charlie

Z poważną miną wzięła butelkę wody utlenionej, po czym delikatnie zaczęła polewać nią, jego rany. W drugiej łapie trzymała gaziki, które przyłożyła lekko w odkażone miejsce - Możemy - odrzekła przenosząc wzrok na jego oczy.

Ray

To dodatkowo jeszcze szczypało jednak znosił swój ból. Zamknął oczy i zacisnął szczęki. - To upokarzające...przegrać z twoją matką. - mruknął cicho.

Charlie

Delikatnie przyłożyła do jego ran, waciki nasączone wodą utlenioną
- Nie myśl w ten sposób. Moja matka zapewne długo ćwiczyła, by osiągnąć taką formę. Cała walka była nie do końca w porządku. Jesteś od niej o wiele młodszy. To normalne, ona ma większy bagaż doświadczeń - rzekła spokojnie. Chciała przepędzić jego złe myśli.

Ray

- Bez tego też czuje się słabo. - zaśmiał się to o czym mówiła to absolutna prawda, ale jego myśli pewnie zostaną na długo. - Dlaczego mi pomagasz? - spytał zaintrygowany jej zachowaniem.

Charlie

- A przeszkadza Ci to? - odpowiedziała pytaniem. Chciała, by jego dawny humor powrócił. Uśmiechnęła się delikatnie i przejechała swoim pyskiem po jego.

Ray

- Czuję się z tym dziwnie. - odparł szczerze i obserwował jej każdy ruch uważnie. Położył łapę na łapę. Czuł się trochę lepiej. Odkaziła jego rany, ale krwotoku nie zatrzymała więc dalej spływała po jego futrze krew.

Charlie

Przyłożyła wacik do rany, z której sączyła się krew - Trzymaj - rzekła tylko. Odsunęła się trochę dalej - W takim razie, pójdę już - dodała, po czym delikatnie się uśmiechając, wybiegła.

Ray

Zrzucił z siebie waciki i westchnął. - Co za kobieta...- mruknął w myśli i ruszył już z trochę odzyskanymi siłami przed siebie. Po chwili wybył.

Flake

- Znoooowuu saaama... - mruknęła, jednocześnie przeciągle ziewając. Oparła pysk o ziemię, patrząc gdzieś w dal typowym dla niej pustym, beznamiętnym wzrokiem.

Jerome

Przybiegł tutaj pełen energii i werwy. Nie zauważył nikogo ponieważ biegł dość szybko i wskoczył do jednego ze źródeł a woda prysnęła na boki. Wypłynął i oparł się łapami i jego krawędzie. O taak idealne miejsce do relaksu. Dostrzegł złotą wilczycę - Nie przeszkadzam? - spytał z delikatnym uśmiechem.

Flake

- Wraaaa! - odskoczyła z dzikim okrzykiem, gdy prosto na jej kark spadła całą moc kropel lodowatej dla niej wody. - Nie, nie. Nie przeszkadzasz - odrzekła, otrzepując się energicznie.

Jerome

Skrzywił się na jej reakcje - Bez przesady taka zimna nie jest. - zaśmiał się i zatopił w wodzie po sam pysk. - Jerome. - przedstawił się i zanurzył na moment by wyłowić z dna jakiś kamyk.

Flake

- Pff, może dla ciebie! Ja dopiero co o mało nie zamarzłam na jakiejś głupiej lodowej pustyni! - odparła, wciąż się otrzepując. Spojrzała na rozmówcę, ale gdzie on zniknął? - "Takie zimno, a ten sobie nurkuje. Nie mogę..." - pomyślała i usiadła, z przedstawieniem się czekając na jego powrót na powierzchnię.

Jerome

Wynurzył się trzymając w łapie nie kamień a kilka glonów. Na samym dnie oda była cieplutka więc rośliny też. Wyskoczył z wody i obłożył ją liśćmi tych specyficznych roślinek i usiadł obok. - Kocyk. - skomentował to.

Flake

Popatrzyła na glony... skojarzyły jej się z wielkimi glutami, ale nie powiedziała tego na głos. Zawsze coś głupiego musiało wpaść jej do głowy. Uśmiechnęła się lekko. - Flake - przedstawiła się krótko.