Polanka

Sayona

///Po węchu ///

-Mama musi zanieść cie do lekarza-Powiedziała i popatrzyła na niego-Bardzo boli-Zapytała ze smutkiem-Po chwili położyła się na trawie

Bradon

- Nie . Prawie nie czuję - Powiedział i zaczął utykać na jedną pokaleczoną łapkę . Położył się na wysokiej trawie i zwinął w kłębek . Zamknął oczka .

Zira

-Nic mu nie będzie to powierzchowne rany. -Dziękuję że z nim chwilę zajęłaś. -Powiedziała uśmiechając się do niej

Sayona

Popatrzyła na nią-Przepraszam czuje że to moja wina-dodała smutna i patrzyła na trawę.Była smutna bo przecież ona wymyśliła zabawę w berka

Zira

-Nie to nie jest twoja wina. Ty też mogłaś być w wielkim niebezpieczeństwie.-Powiedziała podeszła do niej i założyła jej łapę na plecy aby poczuła się lepiej.

Satrin

Smok położył się, ale głowę miał wysoko. Patrzał na te wszystkie wilki. Rozłożył skrzydła, a potem złożył. Znał już jedną z tych wilczycy, ale tylko z widzenia. No w sumie ona go się pytała.

Sayona

-Tak teraz czuję się o wiele lepiej-Powiedziała z uśmiechem do Ziry-Była byś fajną przyjaciółką-Powiedziała patrząc na nią z uśmiechem

Zira

Zira widząc smoka uśmiechnęła się sama do siebie.
-Witaj.-Powiedziała do niego i kiwnęła głową w jego stronę.
Zira darzyła smoki wielkim szacunkiem.
-Co cię tu sprowadza?-Zapytała.

Sayona

Usiadła na trawie i zaczęła coś nucić pod nosem.Patrzyła na Zirę i Satrina ja rozmawiają ze sobą pomyślała że też się włączy-Hej jestem Sayona a ty?-Zapytała smoka

Bradon

Mały skorzystał z okazji kiedy to wszystkie wilki rozmawiały i nie zwracały na niego uwagi . Pobiegł w głąb polany . Nie było go ani widać ani czuć . Wiatr zacierał za nim zapach . Usiadł sobie .

Satrin

Mnie tu nic nie sprowadza. Latam tam i z powrotem. Poznaje okolicę - powiedział. Po chwili spojrzał na wilczycę, która się przywitała. - Witam ja jestem Satrin - powiedział.

Sayona

-Wow ale jesteś duży-Powiedziała z zadziwieniem uśmiechając się.Po chwili jednak dodała-Miło poznać-Uśmiech nie znikał jej z pyszczka

Bradon

Małemu nudziło się samemu . Zaczął iść jeszcze głębiej aż w końcu dotarł do mini lasu . Wdrapał się na drzewo i z tamtego miejsca obserwował matkę i dwa inne wilki . Nie znał ich imion .

Zira

-Zaraz a gdzie jest Bradon?-Zdziwiła się Zira. -Leżał jeszcze tu przed chwilą.
Wstała wskoczyła na kamieni i zaczęła się rozglądać. Nie wyczuła jego zapachu ale wiedziała gdzie jest wstała i ruszyła w tamtą stronę.
-Przepraszam was na moment.
Zira przedzierała się przez trawy w kierunku Bradona.
-Nie ładnie tak się oddalać.-Powiedziała do niego z cwaniackim uśmiechem

Satrin

Smoki już są duże - powiedział. - Mi też miło poznać. - Jego ton był poważny, ale też miły. Spojrzał na Zire. - Ależ nic się nie stało - powiedział z uśmiechem na kufie. Zauważył że obok wilczycy jest mały szczeniak. - Jak ma na imię?

Sayona

-Zira poszła go szukać-Powiedziała a po chwili zapytała-Chyba fajnie jest latać co nie?-Lekko się uśmiechając

Zira

Zira jednym zwinnym ruchem wskoczyła na drzewo złapała malca. I poszła w kierunku smoka i wilczycy. Posadziła go na kamieniu.
-Bradon się nazywa.-Powiedziała Zira siadając za malcem czekając na jego reakcję na widok smoka

Bradon

- Mamo nudzi mi się ! - Krzyknął i spadł z kamienia . Znowu poszedł do trawy . Tym razem juz nie dało się go znaleźć . Ani po zapachu ani po widoczności . MAŁY UŚMIECHNĄŁ SIĘ DO SIEBIE CWANIACKO .

Satrin

Satrin spojrzał na niebiesko-czarną wilczyce. - No pewnie - powiedział. - Z góry wszystko wygląda świetnie i jeszcze ten wiatr, który czujesz w locie - mówił. Rozłożył skrzydła i rzekł; - to po prostu świetne. Nie mógłbym bez tego żyć. - Spojrzał w niebo z uśmiechem przypominając sobie jak latał ze swoja żoną. - Ładnie imię.

Kyinra

Kyinry dawno tu nie było. Oj tak dawno. O wszystkim po zapominała. Weszła na polanę. Spojrzała na zgromadzonych - Witam. -powiedziała i usiadła nie daleko nich.