Arena Diabełka

Alayna

Gałęż jedynie zadała jej powieżchowną ranę. Prychnęła zeskakujac na równe łapy. - Spróbuj teraz przemieszczać się tak szybko, że nawet najlepszy wojownik cię nie dostrzeże. - mruknęła. Mrugnięciem oka a była już bardzo blisko wilka. - widzisz? Teraz twoja kolej. Pierw pokaż mi jak biegasz. - powiedziała oblizując pysk. - Otuż jestem ciekawa, czy zdołasz dogonić w walce mnie.

Tornado

Uśmiechał się tylko i już był na drugim krańcu areny z soczystym zającem w pysku. Podrzucił go tylko i połknął w całości - i jak - spytał z lekkim uśmiechem

Alayna

- Narazie ci idzie nieźle, ale to nie jest wszystko. - mruknęła, po czym zniknęła w zaroślach, niespodziewanie stanęła z wielką sarną na grzbiecie za basiorem. - Teraz musisz mi udowodnić czy byś się nadawał chociaż na wojownika. - szepnęła mu do ucha. Zrzuciła z swego grzbietu cielsko sarny. Nagle w jej łapie ukazała się wielka kula ognie. Nie czekając chwili zaczęła nimi rzucać, tak że wzbijała się w powietrzu coraz to wyżej. Nagle utworzyła wielką kulę ognia w której sama wirowała. Po chwili opadał w wielkim wybuchem na arenie, wzniósł się do góry piach.

Tornado

Uskoczył przed płomieniem i zastanawiając się przez sekundę co właściwie ma zrobić rzuciła się z zamkniętymi oczami przez dym i złapał szybko sarnę. Po chwili zauważył żed drzewo zaczyna się walić na Alaynę więc podbiegł do niej, podkosił jej nogi i na grzbiecie zaniósł w miejsce gdzie dym jeszcze nie dotarł. Wrócił na polanę i powalił drzewa. Zaczął biegać naokoło i uprzątnął stamtąd rzeczy które mogłyby się zapalić. Po kilku minutach pożar zgasł.

Alayna

Stała tak obserwując basiora z zaciekawieniem. Zainponował jej, obwinęła swe łapy ogonem obserwując go. - Albo chciałeś, bym zwróciła na ciebie uwagę bądź po prostu nie miałeś innego wyboru. - mruknęła z niewyraźną miną.

Tornado

A jaki miałem inny wybór - powiedział - chyba tylko pozwolić by spadł na ciebie ten konar i żeby spalił się cały las. - powiedz jeśli coś było nie tak - chciał wiedzieć jakie popełnia błędy by w przyszłości ich nie popełnić i by móc ochronić Shade i jej rodzinę.

Alayna

- Co ja mogłabym Ci powiedzieć. Być moze szybko ugasiłeś ogień, i mnie uratowałeś. Ale to tylko niewinna część, przy walce to na nic ci się nie zda. - powiedziała wstając. Piach już się roproszył. - Musisz być sprytny jak lis, lecz szybki jak żmija oraz zwinny jak wiewiórka. To wszystko musisz mieć na każdy moment. Inaczej zginiesz. - powiedziała spokojnie. - To wszystko posiadasz, lecz nie wykorzystujesz tego jeszcze. Ja tutaj już odbyłam swą rolę, z czasem będziesz mógł mi dorównać. - uśmiechnęła się delikatnie znikajac zza riunami areny.

Tornado

Zastanawiał się o co jej chodziło z tym wypełniony zadaniem ale uznał, że może czas spróbować zdać test na wojownika.

Chiyo

Biała, mała wilczyca o 6 ogoniach pojawiła się niewiadomo z kąd. Jej duże, szare oczy patrzył na obydwa wilki z niepokojem, a jedna łapa zgięta wpół drżała najwidoczniej niekontrolowana.

Alayna

Tak, wyczyła nawet z ogromnej długości dzielącej ją od Niej. Uśmiechnęła się szyderczo, zaczęła podążac w kierunku niej. Na pysku nie można było dostrzedz, że w głebi duszy cieszyła się że wreście się pojawiła. Przystanęła na przeciw niej. - Witaj.

Chiyo

Wskazała łapą na wilka. - On z tobą walczy? - spytała, mrużąc ślepia. ?Ogony zaraz szurnęły o ziemię, przez co kurz zaraz osadził się na powietrzu.

Alayna

- No coś ty, przez krótką chwilę byłam jego trenerem. - powiedziała kręcąc oczyma - A ty co taka jesteś dziwna? Nie, raczej zmartwiona czymś, a mogę wiedzieć czym? - zapytała.

Agorn

Przez nawał moich myśli, nie widząc dokąd idę trafiłem na jakąś arenę. Stanąłem przy murku, dyskretnie zacząłem się rozglądać po okolicy. Arenę otaczała rzadka mgła, nagle usłyszałem cichy szept, odbijający się od pozortalości areny. Zacząłem się zastanawiać, co to mogło być.

Alayna

Z mgły wyłoniła się biała wilczyca, z licznych razn ciekła krew. Spływała ona po jej ciele. Zaldwi minęło kilka minut, a wokoło niej pozostała kałuża krwi. Gdy basior nie spostrzegł, ona już stała koło niego. Rozpoznała zapach sprzed lat. Na zewnątrz nie okazywała zdziwienia, lecz w głębi była przerażona. Lekko potrząsnęła łebkiem nie wierząc w to co ujrzała.

Agorn

Odwróciłem się. Spojrzałem na znajomą postać, była cała we krwi. Zrobilo mi się jej żal. Niepewnie zapytałem:
- Alayna? - mierząc ją wzrokiem zaskoczony, dodałem: - Pamiętaj, że dalej darzę Cię wielkim uczuciem jakiego nigdy nie zaznałaś... - mruknąłem do niej ciepło. Uśmiechnąłem się szarmancko do niej. Zrobiłem zaledwie kilka kroków, a mój łeb spoczywał na jej grzbiecie:
- Teraz zostaniemy razem na zawsze.

Alayna

Warknęła do niego ostrzegawczo, odepchnęła rzucajac o pobliższy mur. Krew ustała ciec, rzekła - Nie wasz się do mnie zbliżać... Rozumiesz? - zpaytała z krwisto czerwonnymi ślepiami. Machała nerwowo swym ogonem. Teraz poczuła prawdziwą wściekłość.

Agorn

Nie wiedzac co się stało podniosłem się, zastrzygłem lekko uszami. Nie mogłem przyjąć do wiadomości, że ona nie darzy tym samym uczuciem co on. Uśmiechnąłem się nikle:
- Widzę, że zatrzymujesz swą miłość do mnie. Nie ukrywaj tego, powiedz co czujesz. - zacząłem podążać w jej stronę stawajac łapy twardo na ziemi.

Alayna

Ledwo co powstrzymała swój ostateczny ruch, nie odpowiedziała. Zniknęła w gęstejk mgle sprzed oczu basiora. Przed tem po pysku płynęła jej mała kropla łzy. Nie mogła go pokochać. Był inny niż ona, od ostatniego momentu spotkania z nim zmieniła się ostatecznie.

Agorn

Nie potrafiłem tego zrozumieć. Jak ona mogła mnie tak potraktować? Przypomniały mi się bolesne chwile. Teraz też uciekła, tak jak sprzed laty. Jednak widziałem łzę spływającą po jej pysku. Smentnym krokiem opuściłem arenę, poruszony ostatnim spotkaniem.

Charlie

Błąkała się po całej krainie, jednak znalazła. Wkroczyła na teren areny, dokładnie ją oglądając. Przysiadła w jakimś miejscu, oczekując na matkę. Nie mogła doczekać się nauki.