Urwisko nad Jeziorem Zmian

Artemida

- Kap kap, an rain scriosta an idirlín Spider. Kap. - zanuciła znów pod nosem. Po chwili wstała, wdrapała się na górę. Spojrzała jeszcze raz na wilki i wyszła.

Cole

- Nie i nie zamierzam...wystarczy mi to jaka jest między nami atmosfera. Znaczy ja się staram wymyślam jakieś zajęcia, byłem na misji po najpiękniejszy kwiat dla niej myślałem, że coś zrozumie, ale ona tylko powiedziała, że nie trzeba było. Zlewa mnie komisyjnie, totalnie - wyznał a z jego oczy popłynęły łzy.

Keena

Kiwnęłam łbem - słyszałam ich rozmowę nad jeziorem, ale żeby się nie wtrącać odeszłam parę kroków kątem oka obserwując sytuacje i nieznajomą mówiącą obcym językiem.

Cole

- Cole -przedstawił się wilczycy, która nasłuchiwała dla niego prywatnej rozmowy, ale skoro tu jest to będzie miły. Ogarnął ją wzrokiem.
[ Jak chcesz to na pw wyślę ci kilka avków ]

Shade

- Cole... - przytuliłam go mocniej. - Nie martw się, kiedyś zrozumie co traci... - powiedzialam. Rozumiałam jego ból. Otarłam łapką jego łzy.

Cole

- Dobra nie będę się mazał...to nie w moim stylu. Przecież jestem Bad Boy - zaczął żartować co było znakiem, że mu już lepiej. Otrzepał się z łez i wypiął mężnie pierś - Wiesz trenowałem trochę - dodał.

Shade

- Widzę... Jesteś coraz przystojniejszy. - zaśmiałam się i puściłam do niego oczko. - Gdybyś nie był moim bratem... I ja nie poznałabym mojego Smitha... To ... - zaczęłam się śmiać.

Cole

- Ha! - zaczął się śmiać i spojrzał w dół przepaści podmuch wiatru rozwiał jego grzywkę. - Podobno wyglądam jak ojciec gdy był młody - odrzekł.
- Ty też jesteś nie brzydka...ta ponętna sylwetka i charakter diablicy - zaczął się śmiać.

Shade

- Nie wiem jak wyglądał Szasta jak był młody... - Machnęłam ogonem i poprawiłam mu grzywkę. - Ale ... Wiesz, obaj jesteś całkiem przystojny... No dzięki, jestem nie brzydka... - zaśmiałam się. - To zabrzmiało tak jakbyś chciał powiedzieć "Jesteś prawie ładna" ! - wystawiłam mu język.

Keena

[chcę]
Uśmiechnęła się do niego i zostawiła ich własnym sprawom odchodząc w dal, wycofując się z urwiska. siedziałam kiedy się wycofać i to była ta chwila. Wsadzanie nosa w nie swoje sprawy nie interesowało mnie.

Cole

- Nie chcę się narazić Smithowi mówiąc, że jesteś śliczna i sexy - zaczął sie śmiać i zamiótł ogonem. Ogarnął wzrokiem odchodzącą wilczycę.

Shade

- Przecież Smith Cie nie zje za takie coś. - zaśmiałam się. - Chyba bardziej będzie mu odpowiadało, ze Ty mówisz mi takie komplementy niż Baks... - popchnęłam go lekko łapką.

Cole

- No gadałem z nim i za Baksem przez te jego komplementy nie przepada - uśmiechnął się, Smith zazdrośnik - myślał z bananem na pysku.

Shade

Zaśmiałam się cicho.
- Gadałeś z nim? Cóż jeszcze Ci powiedział ten mój ukochany? - spojrzałam na niego z uśmiechem.

Cole

- Że chciałby mieć dzieci i, że Wan czy ktoś go nie toleruję a ty się nim znudziłaś - mówił co wiedział a rozmawiał długo z Smithem w jaskini.

Booze

Ev. Dziękuję... za wszystko- mruknęła i odetchnęła z ulgą.
teraz mogła być nieco spokojniejsza.
Ev, chodźmy z tond- zaczęła się wspinać i niebawem była na szczycie.
Rozejrzała się, wilki. Skinęła łbem.

Shade

-C-co... ? - powiedziałam spanikowana.- N-nie... Jak.. Jak on w ogóle mógł tak pomyśleć?! - powiedzialam przez łzy. Serce waliło mi jak oszalałe. - Wan była spanikowana, bo Kristal na nią nawrzeszczała... Mała się po prostu bała...

Cole

- Musisz z nim poważnie pogadać bo wydawał się być w stanie gorszym niż depresja. - spoważniał i przytulił ją - Nie martw się będzie dobrze. - dodał.

Shade

- Nie będzie... On myśli, że ja już go nie kocham, taka jest prawda. - wtuliłam się w niego mocno, łzy ciepły mi po pyszczku a ja nie miałam siły żeby przestać.

Booze

Najwyraźniej została zignorowana. No cóż, była przyzwyczajona do tego. Wzruszyła bezradnie ramionami i krzyknęła do Ev - Znajdę Cię, to pogadamy jeszcze.
Powolnym krokiem zaczęła opuszczać to miejsce.