Bursztynowy Wodospad

Ray

- Ukatrupię jedną i drugą zaraz! - krzyknął z udawaną powagą. Wyszedł na brzeg i otrzepał się całą wodę zrzucając na Lune. Było mu zimno, ale nie pokazał tego w żadnym stopniu. Usiadł i westchnął.

Luna

-Ej!!- krzyknęła zamoczona.
-Chcesz zebym ci oddała?- powiedziała udając małego "focha".
Popatrzyła na Charlie.

Charlie

- Oj Ray. Nie smuć się - rzekła udając troskliwą matkę. Wyszła na brzeg i zaczęła podążać w kierunku wilka. Usiadła tuż obok niego. Przechyliła pyszczek tak, że były one teraz na przeciwko siebie. Uśmiechnęła się serdecznie.

Ray

- Pfff...nie smucę się. - wybuchnął szyderczym śmiechem i wskoczył na skałkę obok. Odbił się od niej i przewrócił najpierw Charli a następnie Luan. Stanął trochę dalej od nich z wypiętą piersią do przodu. Puścił im oczko i strzepnął grzywką kładąc się kilka metrów dalej pod drzewem.

Luna

-Jakiś ty męski- skomentowała to lekkim uśmiechem o podłoży ironii i usiadła liżąc ogon.

Ray

- Tak wiem. - odrzekł złośliwie i przeciągnął się szurając pazurami po ziemi. Zaczął wiać mocny wiatr i zbierało się na opady śniegu. Spojrzał w niebo. - O tak. - skomentował zadowolony tą pogodą.

Charlie

Char trochę marzła. Była prawdziwą wilczycą ognia, więc taka pogoda niezbyt jej odpowiadała. Popatrzyła na towarzyszów
- Chyba będę się zbierać - rzekła spokojnie otulając się puszystym ogonem.

Luna

-No, zimno się robi. Chociaż ja bardzo lubię śnieg.- Popatrzyla w niebo, a potem na Char.

Ray

- Można znać powód? - był trochę zdziwiony lecz po chwili wpadła mu myśl do głowy, że pogoda nie sprzyja tej 'ognistej bestyjce'. Zaśmiał się w duchu i dźwignął na łapy podchodząc bliżej - Czyżby zimno? - przekrzywił pysk.

Charlie

Patrzyła kątem oka na wilka. Uśmiechnęła się zalotnie
- Tak, zimno. Nie ma mnie kto ogrzać - rzekła muskając go końcówką ogona.

Ray

- No...- mlasnął jęzorem patrząc na nią spod łba cwanym spojrzeniem - ...jakby ktoś pytał to na tą chwilę jestem wolny jeśli chodzi o posadę grzejnika. - zaśmiał się i zamiótł ogonem. Był większy od wilczyc.Jego czarne futro błyszczało już pod pierwszymi płatkami śniegu. Fioletowe ślepka spoczęły na oczach Charli.

Charlie

- Obawiam się, że skorzystam - odrzekła skromnie. Jej błękitne ślepia również dotykały jego fioletowych oczu. Uśmiechnęła się tajemniczo.

Ray

Przewrócił oczyma i uśmiechnął się kątem pyska. Obszedł ją dookoła usadawiając się obok niej i otulił ją swoim ciałem. On pomimo jakiekolwiek czy to największego czy zwykłego mrozu zawsze był ciepły, ba gorący. Może też był ognistym wilkiem? Jednak nie planował przyłączać się do żadnej z watah.

Charlie

Był od niej o wiele większy. Można powiedzieć, że Charlie ginęła w jego objęciach. Uniosła pyszczek do góry
- Opowiesz mi o sobie coś jeszcze? - zapytała po chwili ciszy.

Ray

- Zależy co chcesz wiedzieć. - mruknął z uśmiechem i oparł się jedną łapą o jej ramię żeby ją przyciągnąć jeszcze bliżej wtedy będzie jej cieplej. - Może zadawaj pytania będzie mi łatwiej. - dodał.

Charlie

Była w niego wtulona najbardziej jak tylko mogła. Uśmiechnęła się cwanie
- Słyszałam o takiej grze - rzekła zastanawiając się - zadajemy sobie nawzajem pytania. Jeśli nie chcesz odpowiedzieć, musisz dać buziaka drugiemu graczowi - dokończyła z błyskiem w oku.

Ray

Zaśmiał się głośno i skwitował to tylko westchnieniem - Kobiety...- strzepnął uchem i spojrzał na nią kątem oka a następnie wbił wzrok w niebo. - Dobra. Zaczynaj. - płatek śniegu spadł mu na nos i w sekundzie się rozpłynął.

Charlie

Odwróciła się udając focha. Po ciele przeszedł jej dreszcz. Mimo wszystko, nie zrobiło jej się jeszcze ciepło. Uniosła pysk do góry, patrząc na niebo. Czekała na reakcję wilka, śmiejąc się w duchu.

Ray

Trącił ją nosem w geście wymuszenia wybaczenia. - hmm...ktoś ma focha. To chyba sobie pójdę żeby tego kogoś nie drażnić. - westchnął i ruszył powoli przed siebie wymijając ją. Nie chciał jej urazić tamtym.

Charlie

Pobiegła zaraz za nim. Wskoczyła na niego od tyłu, przewracając go na ziemię. Poprawiła mu łapką grzywkę, spadającą na jego ślepia
- Hm, a może to ja Cię drażnię? - zapytała spokojnie.