Diamentowy wodospad

Abgey

Nie za bardzo wiedziała, czy słowa kierowane ze strony wilka były akurat do niej, więc postanowiła nic nie odpowiadać. Zadarła tylko lekko pysk do góry, aby pokazać swoją obojętność. Nie zawierała zbyt szybko przyjaźni, nawet choć najmniejszych znajomości. Wpierw musiała poznać grunt, potem myślała co dalej.

Paige

Lucyfer

Podrapał się za uchem. Dla niego było to bardzo przyjemne, ponieważ trzy pazury mocno drapały. Czyżby nikt nie zauważył jakie ma łapy? Westchnął.

Szasta

Odsunął się,wstał i odszedł za duży tłok.Wyskoczył w górę,stanął na skalę wodospadu obejrzał się na wilki i wybiegł.

Paige

Abgey

Pokręciła nosem, po czym odwróciła zad. Machnęła ogonem, przy czym z awinęła nim łapy. Opuściła uszy nieco w dół. Nie chciało jej się już wysłuchiwać również nudnych dialogów.
- Więcej pysków ?
Skrzywiła widocznie wyraz pyska. Nie podobało jej się to. Stanowczo była na nie. Po łbie chodził jej przedziwne myśli, acz zostawiała je dla siebie.
Przyszła nad Wodospad, z myślą, że odpocznie. Owszem, pozna kogoś. Ale nie aż tyle. Na pierwszy raz stanowczo za dużo. Przespała tu cały dzień oraz całą noc. Nie no było coś z nią nie tak. Z jej snem również.

Lucyfer

- Typem samotnika, raczej. Lepiej mi w towarzystwie ptaków, widzisz rozumiem ich mowę z pomocą Sory. - powiedział, wskazując na kruczycę.

Abgey

- Stanowczo za dużo pysków.
Mruknęła z dezaprobatą. Zerwała się z miejsca i niemalże jak huragan wyleciała z nad wodospadu, w poszukiwaniu cichszego, a zarazem spokojniejszego miejsca.

Paige

- Mi czasem też się wydaje, iż ją rozumiem. Posiadałam też dajmona, Luthien. - Westchnęła. - Odeszła. Chyba mnie nie kochała. - Zerknęła na horyzont za wilkiem, po czym znów na Sorę. - Śliczne imię. A Ty? Jak się nazywasz? - przekszywiła łeb.

Lucyfer

- Khlak. - powiedział. - Sora to po japońsku niebo. - dodał po chwili. - Z tamtąd pochodzę. Piękna Japonia. - mruknął, uśmiechając się lekko.

Baks

Zwiesił się, lecz szybko odzyskał przytomność.
Obejrzał wszystkie wilki i wybiegł

Paige

Lucyfer

- Zgadłaś. - uśmiechnął się jeszcze szerzej. - Myślałem nad Watahą Wiatru, ale zrezygnowałem. - dodał.

Paige

- Sora. - odpowiedź nasunęła się sama na język. - Głośno myślę. Taaak. Ja należę do watahy wody i aktualnie jestem tam betą. - Uściśliła. - Skąd masz Sorę? - zapytała nagle.

Lucyfer

- Kiedyś kiedy wędrowałem przez las podczas burzy usłyszałem jakieś piski. Lis zaatakował parę kruków, które miały tam gniazdo. Zabrałem jedno jajo, ogrzewałem je aż wkońcu się wykluła. - powiedział.

Paige

Pokiwała łbem. - Widzisz, też szukam kompana. Zwierzęcia. - Ostatni wyraz dodała szybko. - Ale raczej nie zdecyduję się na sklep Vitani. Za dużo reklamacji. - westchnęła i zachichotała. - Znasz takie miejsce?

Lucyfer

- Chodźmy do lasu. W tej porze roku jest dużo młodych zwierząt, a takie są najlepsze. - powiedział. Wstał. - Najlepiej jest samemu wychowywać zwierzę.

Paige

Skinęła łbem.

{Las... Śmierci? Napiszę}

Lucyfer

//Wolałabym inny las, wkońcu w L. Śmierci nie ma praktycznie zwierząt.//

Wybiegł w stronę lasu.

Baks

Przydreptał, patrząc pod łapy.
-nikogo nie ma?-zapytał sam siebie
-uciekli ode mnie-stwierdził i się położył szukając czegoś do zabawy...