Wieś

Sheala

Tak bardzo brakowało jej czyjegoś wsparcia. Kogoś, kto w nią uwierzy i doda jej otuchy. Wtuliła się na chwilę w Mastera, ale po chwili się odsunęła, mówiąc - Nie ma czasu. Spieszmy mojemu tacie na pomoc. - łapą otarła łzy, które zmoczyły jej grzywkę i futro.

Master

Podniósł jej głowę i liznął ją lekko.
- Damy sobie radę. Oboje. Tylko się nic nie martw. - Pocieszył ją z lekkim uśmiechem.
Odwrócił się w stronę zarośli. Szukał odpowiedniego zioła... Jest!
- Trochę podsuszona ta melisa... Ale jeszcze się nada- wyjaśnił Renesmee.
Rozdeptał w trawie melisę i wziął jej trochę, zaaplikował ojcu Renesmee do pyska. Zaczął rozcierać jego gardło, by gładko przełknął.

Sheala

Usiadła przy Lee. Patrzyła na niego z nadzieją w oczach. Położyła łapę na jego łapie. Oddychała głęboko i spokojnie.

Master

Zaaplikował kolejną dawkę. Zaraz powinien spokojnie zasnąć.
- Kiedy się obudzi, będzie czuł się lepiej- wyjaśnił. Ułożył go w wygodnej pozycji na boku, układając łapy. Był ciężki.
Popatrzył na wilczycę. Wydawała mu się młoda, a już tak dojrzała.

Sheala

- Dziękuję. - wyszeptała patrząc na unoszącą się w powolnym rytmie klatkę piersiową `chorego` basiora. Zacisnęła powieki, żeby ponownie się nie rozpłakać.

Master

- Nie dziękuj. Tylko nie martw się już. Mam wrażenie, że i tak już zbyt wiele przeszłaś.
Master popatrzył na nią. Nie była już mu obojętna. Zaczynał się martwić o nią. Jak jeszcze mógł jej pomóc?

Sheala

- Naprawdę dziękuję. - powtórzyła. Zmęczona tym wszystkim była jak nikt. Napradę chciała mu za wszystko podziękować. Ma u niego dług do spłacenia.

Lotus

wszedł, uważając na swoją, hm, złamaną łapę. usiadł, marszcząc nos. teraz nie miał 5 ogonów a jeden długi i umięśniony jak te 5 ogon. poruszył uszami.

Baks

Wszedł ostrożnie. Zobaczył wilka. Niepewnie podszedł do niego.
Witaj-powiedział nieśmiało

Lotus

- witaj. - odpowiedział, ochrypłym tonem. owinął łapy ogonem. - Wataha Ognia. - powiedział, marszcząc z zadowoleniem nos. - sam z niej jestem.

Master

- Renesmee, połóż się. Odpocznij, będę pilnować Was obojga. I też zjedz trochę melisy- podał jej dosłownie drobinkę. Nie chciał jej ogłupić.

Baks

Uśmiechnął się do nowo poznanego wilka.
Jestem Baks.

Lotus

- Lot - powiedział, marszcząc nos. - wydaje mi się, albo widzę cię tu pierwszy raz. - dodał po chwili, łapą gładząc swój jaszczurzy ogon.

Sheala

- Braciszek.. - powiedziała na głos. Zachwiała się. Upadła na podłoże. Nie wiedziała, co się dzieje.

Baks

Miło mi Cię poznać Lot-powiedział
Tak tak jestem tu pierwszy dzień

Lotus

wstał, zachaczając przednią łapą o jakąś trawę, która zaraz została zgnieciona. podszedł do Renesmee. - jestem. - powiedział, tykając ją nosem. podniósł lekko łeb, patrząc na Master'a. warknął.

Sheala

- Co się dzieje? - zapytała nie bardzo umiejąc otworzyć oczu. Wszystko wydawało jej się takie pokręcone..

Lotus

- nic się nie dzieje. - powiedział spokojnym tonem. usiadł, układając ogon obok złamanej łapy. hm. - jesteś medykiem? - spytał, patrząc na Master'a.

Baks

Patrzył na wilczycę i na wilki. Nie wiedział co się dzieję. Położył się i obserwował

Sheala

- To Master. - jęknęła. - Już wystarczająco mi pomógł. Poradzę sobie sama, Ed.. Lotus. - otwarła zmęczone, spuchnięte oczy.