Forum O wilkach Strona Główna
  FAQ  Szukaj  Użytkownicy  Grupy  Galerie   Rejestracja   Profil  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  Zaloguj 

Moje opowiadanie

To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiekTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi Forum O wilkach Strona Główna -> Twórczość
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat
Autor Wiadomość
Sherry
Dorosły


Dołączył: 03 Wrz 2010
Posty: 346
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Przybyłam z dawno zapomnianego lasu
Płeć: Samica

PostWysłany: Sob 16:52, 25 Wrz 2010 Temat postu: Moje opowiadanie

Wychyliłam się przez barierkę. Białe płatki śniegu spadały na czarną taflę asfaltu. Czułam jak drobiny zamieniają się w wodę na moich włosach. Cofnęłam się w głąb balkonu. Zimno przeszywało mnie na wskroś. Objęłam się ramionami. Wiedziałam, że stało się coś złego. Utwierdził mnie w tym widok radiowozu stojącego na ulicy i dobijanie się do drzwi.
Mieszkałam z matką. Miała problemy psychiczne. Była chora, popadała w paranoje. Dwa dni temu wszyła i nie wróciła. Wiedziałam, że już nie wróci. Cieszyłam się z tego. Wiem, głupie. Jednak była dla mnie samym ciężarem. To ja musiałam się nią zajmować. Pielęgnować, troszczyć. Dawałam jej wszystko, od niej nie dostałam nic. Usłyszałam jak zawiasy drzwi szczękają, gdy policja zaczęła je wyważać. Mój umysł stał się przejrzysty jak przefiltrowana woda. Wyciągnęłam rękę po torbę, która leżała na ziemi w domu. Przerzuciłam pasek przez głowę. Tylko spokojnie. Już kiedyś to zrobiłaś. Cofnęłam się w głąb mieszkania. Zacisnęłam dłonie w pięści i ruszyłam. Wszystko działo się bardzo szybko. Pokój mignął w ułamku sekundy, balkon jeszcze krócej. Kiedy moje dłonie dotknęły poręczy, drzwi zostały wyważone. Przerzuciła nogi poza barierkę i puściłam ją. Spadałam z oszałamiająca szybkością, jednak dla mnie trwało to wieki. W tym samym momencie, gdy moje stopy dotknęły ziemi usłyszałam nad sobą krzyk trójki ludzi. Podniosłam głowę. Wychylali się, krzycząc na mnie. Zaczęłam biec. Świat dopiero budził się do życia. Zachwiałam się na zamarzniętej kałuży. Usłyszałam wycie syren. Na głównej drodze mogli z łatwością mnie złapać. Skręciłam w wąską uliczkę. Zmieniałam co chwilę kierunek ucieczki. Wybiegłam na jezdnię. Z moich ust wydobył się krzyk. Centymetr ode mnie zatrzymał się radiowóz. Stałam na środku ulicy sparaliżowana strachem. Z wozu wychylił się policjant. Zaczął coś mówić. Dudnienie w głowie zagłuszało wszystkie dźwięki świata zewnętrznego. Po chwili dotarło do mnie, że nie zamierzają mnie zatrzymać. Głos w mojej głowie podpowiedział mi, że to nie oni byli w moim domu. Odwróciła się i zaczęłam wolno iść. Schowałam się w jakimś obskurnym zaułku. Przykucnęłam obejmując się ramionami. Oddech tworzył biały obłoczek. Policja. Nie mogłam wrócić do domu, będzie za pewne pod obserwacją. Po tylu latach ukrywania iż twoja matka jest nienormalna każdy stałby się nadgorliwie ostrożny.
- Zimno. – zamknęłam oczy. Na ramionach poczułam coś ciężkiego, a obok mnie ktoś wydał głośne westchnięcie. Nie poruszyłam się. Uderzył we mnie zapach papierosa. Zakręciło mnie w nosie. Gardło zaczęło drapać. Spróbowałam dyskretnie odkaszlnąć, jednak nic to nie pomogło. Cichy śmiech zmusił mnie, bym spojrzała na tego kogoś. Chłopak, chyba w moim wieku, siedział oparty o mur, jedną nogę miał wyprostowaną, druga zgiętą w kolanie. Patrzył przed siebie, na zielone bazgroły na murze. Na ramionach miałam czarną skórzaną kurtkę z czerwono – białymi lampasami na rękawach. Pachniała mydłem, dezodorantem, papierosami i mężczyzną. Ostrożnie podsunęłam ją wyżej i schowałam w niej szyję. Kiedy emocje ze mnie opadły podniosłam się. Ściągnęłam kurtkę i podałam właścicielowi. Nie zwrócił na mnie wzroku.
- Proszę. – mój głos przypominał charkot. Czego można się spodziewać po nie odzywaniu się przez trzy dni?
- Weź ją. Tobie przyda się bardziej niż mnie. – bardzo wolno podniósł się. Czarne włosy opadały na niesamowicie zielone oczy. Idealne wargi odsłoniły białe zęby w uśmiechu. Było w nim coś ironicznego. Stanowczo wcisnęłam mu kurtkę. Nie odebrał jej ode mnie. Oczy zalśniły wewnętrznym blaskiem. Był wysoki. Jego rysy przypominały kota. Miał śniadą cerę, lekko skośne oczy. Wyrzucił peta i zgniótł go obcasem buta. Przekrzywił lekko głowę przyglądając mi się.
- Jesteś inna niż wszyscy. – otworzyłam szerzej oczy. Zacisnęłam palce na materiale i zarzuciłam mu na ramię. Chciałam już odejść, kiedy poczułam na nadgarstku lodowate palce. Zamachnęłam się celując w głowę. Zatrzymał mnie druga dłonią. Spojrzałam w jego oczy. To był błąd. Miałam wrażenie, że mnie wciągają. Przysunął się do mnie. Potrząsnęłam głową.
- Puść mnie. – wysyczałam.
- Pomogę ci. – puścił mnie. Schylił się. Podnosząc kurtkę poprawił coś w bucie.
- W czym chcesz mi pomóc? – stałam nic nie rozumiejąc. W głowie miałam mętlik. Wzruszyła ramionami uśmiechając się.
- Uporządkować twoje życie. – zaczęłam się śmiać. Wiedziałam, że to histeryczny śmiech. Zamilkłam, gdy w zielonych oczach pojawiła się ciemność. Chwycił mnie za nadgarstki potrząsając.
- Co ty robisz?! – poczułam w gardle ból, palący ból. Ogarniał całe moje ciało. Puścił mnie.
- Słuchaj. Nie wiesz jaka jesteś ważna i potrzebna. Proszę więc, żebyś nie sprawiała problemów i poszła ze mną. – odebrało mi mowę. W moje ciało wbijały się tysiące ostrzy zimna. Odsunął się ode mnie o krok i uśmiechnął unosząc tylko jeden kącik ust. Zadziałałam impulsywnie. Schyliłam się i zgarnęłam garść piachu. Rzuciłam w jego twarz. Nie patrzyłam co zrobi, zaczęłam biec. Czułam się ogłupiała. Wybiegając z ulicy skręciłam w lewo. Moje stopy nie znalazły oparcia na lodzie i poślizgnęłam się, uderzając łokciem i brodę o ziemię. Poczułam ból. Podniosłam się na łokciach i kolanach. Kątem oka zobaczyłam ruch. Chłopak klęczał obok mnie kręcąc głową.
- Posłuchaj, to dla twojego dobra. Jeżeli nie idziesz sama ze mną, pójdziesz pod przymusem. – nim zdążyłam zagregować palnęłam:
- Co znaczy pod przymusem. – od razu wiedziałam, że to był głupi pomysł. Sięgną pod skórzaną kurtkę i wyciągnął nóż, długi na trzydzieści centymetrów. Zaczął się nim bawić.
- Wiesz co znaczy twoje imię? – uśmiechnęłam się z sarkazmem.
- Tak, wiem. Taki kwiatek, który kłuje i …
- Nie. Oznacza różę, królową wśród kwiatów. – krzyknęłam z bólu, gdy szybciej niż normalny człowiek przeciął żyłę na nadgarstku. Złapałam rękę, klnąc i przycisnęłam ją do piersi.
- Odbiło ci?! – wezbrała we mnie furia – Kim ty do cholery jesteś?! Nie uwierzę, że zwykłym nastolatkiem! – wpatrywał się w mój nadgarstek. Zerwałam się na nogi i zaczęłam iść bardzo szybko w stronę, gdzie przechodzili ludzie. Zastąpił mi drogę.
- Rose, spójrz na…
- Odwal się ode mnie! – jednak posłuchałam i spojrzałam na sweter. Krew przestała płynąć, a to co odbiło mi się na braniu przybrało misterne wzory róż splątanych ze sobą. – Co …?
- Widzisz? – patrzyłam z otwartymi ustami na krew. – Pójdziesz ze mną? – pokręciłam głową.
- Nie ma takiej możliwość. – wbiegłam w grupę turystów. Nie słyszałam za sobą jego kroków. Odetchnęłam dopiero kiedy stanęłam na progu obskurnego mieszkania mojej przyjaciółki. Zapukałam waląc przy okazji pięścią w drzwi. Usłyszałam zaspany głos. Szczęk zamka i w drzwiach pojawiła się przeraźliwie chuda dziewczyna o płomienno czerwonych włosach.
- Tak? – kiedy uświadomiła sobie, że to ja, otworzyła szerzej oczy. Jeszcze szerzej, gdy zobaczyła plamy na moim swetrze.
- An, musisz….
- To ona? – lodowaty dreszcz przeszył moje ciało. W drzwiach do salonu stanął TEN chłopak. – Mówiłem ci, że coś się stało.
– An pokiwała głową patrząc na mnie. Na jego twarzy pojawił się złośliwy uśmiech. Puścił do mnie oko. Spróbowałam przełknąć. Sprawiło mi to niewyobrażalny ból. Dłonie zacisnęłam w pięści. Twarz An przybrała nieobecny wyraz. – No dobrze. Teraz mnie posłuchaj. Jeżeli będziesz ciągle mnie unikać i tak się zachowywać, może coś ci się stać.
- Co jej zrobiłeś? – wycedziłam. Czułam się strasznie. Wewnątrz mnie narastał gniew. I nagle poczułam coś. Jakby uczucia stworzyły świetlistą kulę wewnątrz mnie. Całe mieszkanie rozjaśnił oślepiający błysk. Kiedy wygasł chłopak leżał na ziemi zakrywając głowę ramionami. Jakiś metr nad nim ściana była na wpół spalona. Otworzyłam usta.
- Widzisz? Czy mogłabyś mnie teraz wysłuchać? – podniósł się. Chciał do mnie podejść. Złapałam drzwi za klamkę i zatrzasnęłam je przed nosem. Usłyszałam przekleństwo. Klamka poruszyła się. Z wewnątrz dotarł do mnie jego krzyk. Metal przybrał czerwoną barwę, zaczął się topić. Po drugiej stronie, nieznajomy walił w drzwi, krzycząc coś. Dotarło do mnie tylko jedno słowo. „Przestań”. Odwróciłam się i zbiegłam po schodach. Zatrzymała się dopiero, gdy zatrzasnęłam drzwi w toalecie, w centrum handlowym. Wymacałam w torbie czyste ubrania. Wyciągnęłam je. Patrzyłam w swoje obicie. Ja chyba śnię! Oparłam głowę o szkło. Jest szansa. Wtopię się w tłum. Przebrałam się. Umalowałam twarz, ścięłam włosy i roztrzepałam je dłonią, tak by zakrywały twarz. Mógł mnie rozpoznać jedynie po bliższym przyjrzeniu. Wyszłam. Miałam przy sobie trochę pieniędzy. W barze kupiłam kanapkę i herbatę. Usiadłam przy stoliku. Ludzie mijali mnie, nikt nie będzie zawracał sobie głowy kimś takim jak ja.
- Przepraszam. Czy mogę prosić o pani dokumenty? – podskoczyłam wylewając zawartość kubka. – Przepraszam, nie chciałem pani wystraszyć. – odwróciłam się powoli. Za mną stał ochroniarz. Przełknęłam gulę w gardle.
- Czy coś się stało? – posłał mi przyjacielski uśmiech.
- Właściwie to nic wielkiego. Wydaje mi się jednak, że powinnaś być teraz w szkole dziecinko. – cholera, cholera! Nie pomyślałam o tym. – To jak? Pokażesz mi dokumenty czy mam dzwonić na policję? – ręce mi drżały. Wyciągnęłam portfel. Podałam mu dokument modląc się, by to był ten podrobiony. Zacisnęłam zęby. Ochroniarz przyglądał się chwilę. Znów to uczucie wzbierającej kuli. Jak na zwolnionych obrotach zobaczyłam iskrę pojawiającą się na rogu papieru. Po sekundzie cały dokument zajął się ogniem. Mężczyzna puścił go z krzykiem. Wyciągnął jakieś urządzenie i wycelował we mnie. Paralizator. Poczułam prąd przechodzący prze moje ciało. Po chwili ból minął, a na ochroniarza spadła lampa. Ostry koniec wbił się w jego plecy. Nie chciałam więcej widzieć. Zaczęłam kluczyć między gapiami. Ktoś złapał mnie za nadgarstek i pociągnął w drzwi ewakuacyjne. Przyparł mnie do ściany. Miałam zamknięte oczy. Teraz potrzebowałam tej mocy. Kula wezbrała w moim wnętrzu, jednak jakieś niewidzialne łańcuchy trzymały ją w niewoli.
- Rose! – rozpoznałam ten głos. Moc wezbrała we mnie. – Przestań! – otworzyłam oczy. Nie wiedziałam dlaczego, ale znałam jego imię. David patrzył na mnie. Przez lewy policzek przechodziła głęboka rana. Stróżka krwi spływała niknąc za kołnierzem koszuli. Jedną rękę miał zabandażowaną, mimo to widziałam sączącą się krew. – Proszę, wysłuchaj mnie. Nie chcę zrobić ci krzywdy tylko pomóc. – spuściłam głowę, czując jak krew coraz bardziej buzuje w moim umyśle. – Rose. Jesteś czarownicą. – uniosłam gwałtownie głowę. David odrobinę skulił się, spodziewając się kolejnego ataku. Powstrzymywał mnie jednak skutecznie. – Jeżeli nie będziesz uczyć się kontrolować swej mocy, staniesz się zagrożeniem dla siebie i wszystkich wokół. – zacisnęłam powieki. Puścił mnie. – Decyzja należy do ciebie. Jeżeli tego nie zrobisz, będę musiał cię zabić a tego nie chcę robić.
- Zabij mnie. – mówiłam szeptem. Poczułam na szyi jego dotyk.
- Rose… to ty zabijasz mnie.
Obudziła się we mnie dawna ja, jeszcze sprzed tygodnia.
- O nie, jeżeli nie zauważyłeś to ty mnie trzymasz i gadasz jakieś brednie.
- Nie wierzysz mi? – odsunął się o krok. Gdzieś za nim rozległo się szaleńcze drapanie. Wyjrzałam zza niego.- Nie wierzysz mi? – powtórzył sprowadzając na ziemię.
- Nie, ależ oczywiście. Nie co dzień widzę czubków, więc ci wierzę. – szuranie rozległo się ponownie, mocniejsze. Poruszył ustami nie wydając z siebie dźwięku. – Co to jest? – spojrzał mi w oczy. Wzruszyła ramionami.
- Mój pies.
- Pies? Nie brzmi to jak przyjacielskie poszukiwanie.
- Jeżeli pójdziesz ze mną, wszystko ci wytłumaczę. – nie mogłam powstrzymać uśmiechu.
- Tak, na pewno. David, wybacz, ale nie mam zamiaru dać się pokroić na kawałki, bo twierdzisz, że jesteeee… - odskoczyłam pod ścianę, gdy na Davida od tyłu wskoczył potwór. Zaczęłam krzyczeć. Chłopak odwróciła się, zepchnął zwierza i zaczął mierzwić jego łeb.
- Zamknij się. Sprowadzisz nam na głowę gliny. – zamknęłam usta, ale serce nadal mi waliło. Zwierzak przypominał wilka, trochę większego, o czarnej sierści z białymi plamami i pręgami.
- Co… co to jest? – wskazałam na niego palcem.
- Mój pies. Romeo. Przywitaj się. – to coś odwróciło się do mnie wyszczerzając białe zębiska w uśmiechu. Krzyknęłabym ponownie, gdyby nie oczy. Takie spokojne, wręcz ludzkie. – Nie zrobi ci krzywdy. Idziesz? – podniósł się. Byłam tak oniemiała, że skinęłam głową. Zdałam sobie z tego sprawę za późno. Pies złapał mnie za rękaw i pociągnął do drzwi. Ostrożnie chciałam się wywinąć, jednak on zacisnął tylko zęby.
- Czy mógłbyś mi wytłumaczyć o co w tym wszystkim chodzi? – odwrócił się.
- Przepraszam. – podszedł do zwierzęcia i rozszerzył mu szczęki. Wyciągnęłam ośliniony rękaw. – Niedługo dowiesz się wszystkiego.
- Chcę wiedzieć teraz. Powinnam skoro już zgodziłam się iść z tobą. – westchnął kręcąc głową.
- Trafisz do szkoły dla czarownic. – spojrzałam na niego.
- Słucham?
- Będziesz uczennica w szkole, po prostu. Ja też jestem. – nagle się zatrzymał. – Czy ty boisz się dużych psów?
- Nie, dlaczego?
- Bo jeden cię wybierze.
- Co zrobi? – położył dłoń na łbie Romea.
- Wybierze. Nie zadawaj więcej pytań, wszystkiego dowiesz się w odpowiednim momencie. – posłał mi szelmowski uśmiech.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Sherry dnia Pią 16:33, 08 Paź 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiekTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi Forum O wilkach Strona Główna -> Twórczość Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1


Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB Š 2001, 2005 phpBB Group
Theme bLock created by JR9 for stylerbb.net
Regulamin