Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Torres
Duch
Dołączył: 26 Lis 2009
Posty: 346
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
Wysłany: Pią 16:09, 04 Gru 2009 Temat postu: Opowiadanie. |
|
Z nudy, moja wyobraźnia mi szaleje. Przedwczoraj u nas była pełnia. XDD
Rozdział I Upadły.
Zacisnęłam zęby. Sama nie wiedziałam co mam zrobić.
- Puść go. - wydusiłam wreszcie, patrząc na tą psychopatyczną mordę.
- Jesteś pewna? - odwrócił wzrok, wpatrując się tępo w moją twarz.
- Tak. Zostaw.
Puścił blondyna, odsuwając się i znikając za rogiem. Spojrzałam za nim, zaraz doszukując krwi na podłodze. Bóg jeden wiedział, jak bardzo mógł go poranić. - Żyjesz? - zerknęłam w stronę chłopaka, zbierając szkło.
Doszedł tylko jeden jęk.
- Cho*era, ledwie Cię znam. - mruknęłam, przykładając kawałek płótna z swojej sukienki do jego głowy, z której sączyła się krew. Dużo krwi, nie mogłam znieść jej widoku. Wyglądał okropnie. - Co mam z tobą zrobić? - odwróciłam wzrok. Wstałam i pochwyciłam szybko komórkę.
- ..Cześć Carly..tak to ja, mam prośbę..Przyjedź jak najszybciej. - dodałam, rozłańczając się. Spojrzałam na bezbronne ciało. Musiałam go jakoś wynieść, tu było zbyt oczywiste że Ernest to zrobił. Złapałam mocno za jego bluzę i wyciągnęłam go na zewnątrz, nie patrząc nawet na jego twarz. Nie mogłam. Usiadłam tuż obok ciała, wycierając pośpiesznie zakrwawione dłonie w jego ubranie. Carly i John nie mogli wiedzieć, że go wyciągnęłam z tego budynku. Już po chwili usłyszałam warczenie ich samochodu.
Patrzyłam z niepokojem, jak Carly rozmawia z swoim mężem. Emerytowany policjant, ceniony i co ważniejsze szanowany w tym małym miasteczku.
- 'Zapewne będzie się chciał dowiedzieć, jak to się stało. Muszę coś wymyślić, wkońcu wiedzą że Ernest jest agresywny.' - westchnęłam. Właśnie w tym momencie poczułam mocne szturchnięcie.
- Nie martw się, Kin. - Carly uśmiechnęła się lekko. Odwzajemniłam uśmiech, fałszywy. Wiedziałam, że moje imię trudno się wymawia, a skrót Kin bardzo mi pasował.
- Co się stało? - ciemne loki zawirowały mi przed oczami, a starsza pani o niezwykłej urodzie pociągła mnie za rękę, dobrze wiedziała że coś było nie tak. Zdążyłam tylko spojrzeć, jak John odjeżdża z blondynem.
- Nie wiem.. - wymamrotałam, odwracając wzrok. Chwila, i już siedziałam w czarnym porshe Carly, która chciała wszystko wiedzieć. Była z niej dobra przyjaciółka, po czterdziestce ale zbyt ciekawska.
Rozdział II Tajemnica rodu.
Z zamyślenia wyrwał mnie pisk bramy. Duży, żółty dom oraz piękna, zielona trawa. Tak prezentowała się posiadłość rodziny Oshi.
Ani się obejrzałam, a już siedziałam w pokoju gościnnym. Zielona kanapa rzucała się w oczy, jednakże najważniejszą częścią pokoju był wielki obraz, przedstawiający kwitnącą wiśnię. Tuż pod nim znajdował się kominek, a w nim tańczyły płomienie. Zielona tapeta, szorstka wygładzina. To były jednak mało ważne cechy pomieszczenia.
- Mów dziecko co tam się stało, wiem, że oszukałaś Johna. - Carly pogładziła palcami tacę, na której stały dwie herbaty.
- Mówiłaś kiedyś o pewniej rodzinie, o ich tragedni. - zmieniłam temat, chociasz dążyłam w tym samym kierunku.
- Owszem. Był to potężny ród, jednakże nigdy nie znałam ich nazwy. Zapewne pamiętasz tą starą opowieść, która wstrząsnęła tym miasteczkiem pięć lat temu. - Carly upiła troszkę z swojej szklanki.
- Pamiętam, zostali zasztyletowani na śmierć. Policja nie mogła do nich dotrzeć, cały dom był zabezpieczony pułapkami. - odparłam. - Ale okazało się, że ta opowieść to kłamstwo. - dodałam, patrząc z odwagą w oczy przyjaciółki.
Carly westchnęła, odkładając herbatę. Złożyła dłonie, przymykając oczy.
- Więc się dowiedziałaś. Chcesz znać prawdę? - powiedziała spokojnie.
Dreszcze przeszły mi po całych plecach. - Tak, chcę. - odpowiedziałam.
- Jak wiesz, rodzicie i dzieci mieszkali razem. Sara i Kain. Mieli syna, a chociażby tak się wydawało. - wypuściła głośno powietrze, znów patrząc na mnie. - A tak się zdawało. Mieli dwóch synów. Byli podobni z wyglądu, ale różnili się zupełnie. Jeden został odtrącony, drugi przyjęty. Odtrącony żył w ukryciu, wiadomo że zniknął w wieku 11 lat. A potem.. - Carly machnęła ręką, zakołysała się na wiklinowym fotelu.
- A potem? - chciałam wiedzieć więcej. Teraz rozumiałam, zaczęłam to pojmować.
- Po 3 latach w ich drzwiach pojawił się blondyn. Miał całkowicie zasłonięte oczy włosami, dziwnie ubrany. A na jego buzi uśmiech. Szyderczy, już nawet teraz nie wyglądał za dobrze. Wychudzony, żadnych mięśni, wysoki. Ale jednak go przyjęłi, bo bardzo przypominał im własnego syna. - Carly ponownie westchnęła. - I to on, wieczorem ich zabił. Podobno używał dziwnych ruchów, nie był litościwy. Bawił się.
- Skąd to wiesz? - wtrąciłam, ściskając mocno swoją szklankę z napojem.
- Bo Sara, ledwo przeżyła. Powiedziała mi to. I była pewna, że to ich odtrącony syn ich zabił. - wstała, podeszła do szafy. Otworzyła ją i zaczęła czegoś szukać.
Wstałam. - Dziękuję że mi powiedziałaś. - nie czekając na odpowiedź udałam się do domu w lesie, John tam pojechał z blondynem. A chociażby tak mówił.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Carly
Latająca Beta Wody, Szpieg
Dołączył: 26 Lip 2009
Posty: 4931
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: carlyfornia :3 Płeć:
|
Wysłany: Pią 17:00, 04 Gru 2009 Temat postu: |
|
Oł Em Gi.
A czemu to akurat Carly, no? >.>
Wiem że to dość powszechne imię, ale jest tyyle innych.
Aż po tamtąd *wskazuje na niebo*.
Ogółem fajne, ciekawe, wciągające.
To tyle ode mnie ^^
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Torres
Duch
Dołączył: 26 Lis 2009
Posty: 346
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
Wysłany: Pią 17:13, 04 Gru 2009 Temat postu: |
|
Cicho, Carly to takie ładne imię i woogóle. xP A ja dalej biorę się za pisanie. ;3
{PS: Ty jesteś Carly na immortal'u? xP}
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Carly
Latająca Beta Wody, Szpieg
Dołączył: 26 Lip 2009
Posty: 4931
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: carlyfornia :3 Płeć:
|
Wysłany: Pią 17:17, 04 Gru 2009 Temat postu: |
|
Arigato :3
No to czekam.
//Yes.//
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Carly dnia Pią 17:17, 04 Gru 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kain
Wampir
Dołączył: 04 Sie 2009
Posty: 1765
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: zza ściany. ._. Płeć:
|
Wysłany: Pią 17:19, 04 Gru 2009 Temat postu: |
|
{To odpisz nad morzem, a ja zabieram się za pisanie na kompie koleżanki. nn}
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Carly
Latająca Beta Wody, Szpieg
Dołączył: 26 Lip 2009
Posty: 4931
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: carlyfornia :3 Płeć:
|
Wysłany: Pią 17:22, 04 Gru 2009 Temat postu: |
|
//Okaju, chwilunia.//
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Torres
Duch
Dołączył: 26 Lis 2009
Posty: 346
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
Wysłany: Pią 22:33, 04 Gru 2009 Temat postu: |
|
żmrużyłam oczy. Odbicie świateł źle działało na moje zmęczone oczy.- 'Zaraz dojadę. Spokojnie.' - nie mogłam opanować oddechu. Młody miał wiele ran, a w pamięci wciąż tkwiły mi te plamy krwi. Skręciłam w leśną uliczkę
Czarne porshe doskonale tu pasowało. Carly zawsze zapewniała mnie, że mogę je pożyczać. Nie miałam wyjścia. Po kilku skrętach i wypatrywaniu jakichkolwiek zwierząt dojechałam do starej leśniczkówki. Przystanęłam obok ciemnego, dużego wozu Johna i zgasiłam silnik.
Bałam się wyjść. Bałam się reakcji Johna. Carly nie zdołała mnie uspokoić, krwawe plamy stworzone przez wyobraźnie wciąż przysłaniały mi widok. Wkońcu jednak wysiadłam z pojazdu, zatrzaskując głośno drzwi. Wolałam, by John był przygotowany. Nie chciałabym zastać go przy brudnej robocie.
Stara leśniczkówka chodź na swój wiek prezentowała się dobrze. Niezbyt duża, o kamiennej podłodze i porośniętych zewnętrznych ścianach mchem doskonale pasowała do lasu. Otworzyłam powoli drzwi, wstrzymując oddech. Wtargnęłam do środka, przymykając oczy. Gdy tylko weszłam zamknęłam drzwi i odwróciłam wzrok.
- Już jesteś. - zachrypiony, ale sympatyczny głos Johna od razu pozbawił mnie obaw.
- Co z nim? - spytałam, patrząc wprost na emerytowanego policjanta. Właśnie zrzucał z siebie szarą koszulę, poplamioną krwią.
- Przeżyje, ale to potrwa. - odparł, padając na stary fotel. Rozejrzałam się po pomieszczeniu, kierując się w stronę kominka. Strzelby rzucały się w oczy, każda miała wypisany rok gdy pierwszy raz wypaliła kulę. Duże, łosie rogi zdobiły drewnianą ścianę, a kamienny komin grzał przyjemnie.
- Jakie miał obrażenia? - spytałam, zatrzymując wzrok na kamiennym podłożu. Przysiadłam obok Johna na dywanie z futra nieznanego mi stworzenia.
- Głowy, żeber, rąk. - powiedział z swoim stoickim spokojem. Robił się irytujący.
- Chcę go zobaczyć. - mruknęłam, wstając. John westchnął głęboko, wstając ociężale z siedziska. Skierował wzrok w stronę łazienki.
Udałam się tam sama, najwidoczniej zbyt się zmęczył. Drzwi uchyliły się z łatwością. Pomieszczenie spowite było w mglistym świetle, jednakże od razu rozpoznałam ten krztałt.
- Dzieciaku.. - przejechałam dłonią po miękkich, blond włosach. Jak zwykle miał zakryte nimi oczy. Taki już był. Przejechałam palcem wzdłóż bandaża. Cały tułów, ręce, głowa. Przysunęłam stołek, usiadłam. Chciałam być przy nim. Wcale go nie znałam, a jednakże czułam dziwną więź łączą mnie z nim.
***
Otworzyłam oczy. Zamglony obraz szybko przerodził się w tańczący płomień. Zerwałam się z kanapy. John spał tuż obok, na fotelu. Wypuściłam powietrze, zsuwając z siebie koc. Już po chwili dobiegł do mnie jęk.
- Dzieciak! - warknęłam, spadając z kanapy. Dłuższą chwilę zajęło mi wstanie, koc zaplątał mi się wokół nóg. Dopadłam wkońcu do drzwi łazienki.
- Nie ruszaj się.. - wymamrotałam, obserwując jego ruchy. Ledwo co poruszał głową. Wykrzywił usta w gorzki grymas.
- Dlaczego wtedy musiałeś przyjść? - spytałam. Odwrócił głowę w drugą stronę, wzrok zapewne też.
- Bo..to..nie..było..tak.. - wymówił z trudem. Nie mogłam patrzeć jak cierpił.
- Odpoczywaj. Powiedz mi tylko..
- ..jak się nazywam, ech? - wciął się w moje słowa, wyszczerzając zęby w swój szyderczy uśmiech. - Bel. W skrócie.
- Śpij, śpij. - dodałam, słysząc jak łapie powietrze. Powoli wyszłam, zamykając cicho drzwi. Nie chciałam mu przeszkadzać. Usiadłam na kanapie, wpatrując się w kominek. Trzeba dorzucić drewna.
Nic więcej z siebie nie wyciągnę.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
AresBigTorrent
Nowy
Dołączył: 03 Gru 2009
Posty: 5
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Katowice Płeć:
|
Wysłany: Pon 18:15, 07 Gru 2009 Temat postu: |
|
Torres masz świetne teksty
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|