Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Wheat
Beta Ognia, Artysta Malarz
Dołączył: 15 Wrz 2010
Posty: 4304
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z probówki. Płeć:
|
Wysłany: Wto 18:39, 28 Cze 2011 Temat postu: Puckowe Przygody-Szynka pisze książkę. |
|
Otóż koleżanka o wpływowej mamie zaoferowała mi, bym stworzyła książkę na podstawie naszych wspólnych opowiadań (często głupich i absurdalnych) o naszym prostokątnym kocie imieniem Pucek. Jej mama wszystko by nam pozałatwiała, zaś ciocia mieszkająca w Grecji przetłumaczyła, co pozwoliłoby książce rozprzestrzenić się nieco. Nie wiem, czy cokolwiek z tego wyjdzie, ale zaryzykowałam. Oto pierwsze efekty, tj. pierwszy rozdział:
I
Z nieba lał się żar. Kolejny letni dzień przyjaciele Pucka smażyli się na słońcu. Niektórzy, owszem, próbowali schronić się u Alojzego-bo jedynie tam działała klimatyzacja-lecz kot machinalnie, może już z przyzwyczajenia, odmawiał każdemu, kwitując swoją decyzję stwierdzeniem, że w jego willi jest za mało miejsca by pomieścić zgraję wpraszających się do niego kotów.
Próbowali go nakłonić do otwarcia przed nimi drzwi już któryś dzień z kolei, do przewidzenia było więc, że prędzej czy później do powstania dojdzie.
Alojzy nawet się nie domyślał, że za jego drzwiami koty przygotowują się do wojny. Dźwiękoszczelne szyby zagłuszały pokrzykiwania oburzonych kotów.
-Dajesz, dajesz, dajesz, biegniesz mi po armatę, a ty skombinuj armatnie kule! Ty, przynieś jakiś soczek!-pokrzykiwał co chwila ktoś z tłumu, a że nikt nie wiedział, kto i do kogo mówi, tak ani trochę nie doświadczona armia nie przesuwała się wcale do przodu, jeśli chodzi o wyposażenie. Kręcąc się to w tą, to w drugą stronę, pod wpływem upału padali coraz to kolejni. Sytuację niechlubnie wykorzystywała Helena, by podnieść nieco swoją reputację w oczach Pucka. Rzucając we wszystkich (z wyjątkiem, rzecz jasna, Pucka) dość siarczystymi wulgaryzmami, dręczyła nieposłusznych.
-Nie rozumiesz, że masz przynieść armatę!?-rozdarła się, poganiając Mruczka znalezionym właśnie kawałkiem sznura-posłużył jej za bat. Czarny kot, całkiem odwodniony, potrzebował paru minut (i paru smagnięć sznurem) aby ostatecznie wstać i uciec przed władczą Bożeną. Oczywiście nie wrócił, czego raczej nie spodziewała się kotka, lecz szybko znalazła rozwiązanie-uwzięła się na kimś innym. Wbrew jej przypuszczeniom, armia nie rosła w siłę, a wręcz przeciwnie-wszyscy oddalali się szybkim krokiem, niby idąc po armatę, ale w rzeczywistości biegli po walizki. Byle jak najdalej od Heleny. Ta z kolei, mocno tym zachowaniem urażona, z braku laku wydarła się także na Pucka, choć trzeba przyznać, że z gracją i elegancją.
-Głupi kochany Pucku! Czemu ty nie pracujesz! Myślisz, najdroższy, że inni będą to robić za ciebie? Niestety, kochanie, to nie tak, jak myślisz! Bierz się do roboty, albo skopię ci te piękne cztery litery, skarbie!
Po niedługim czasie armia zmalała o jednego Pucka. Bożena, która chyba nie z gorąca zrobiła się tak purpurowa, chwyciła belkę pozostałą z jakiegoś domu po legendarnym przejściu puckada, wszystko pożerającej trąby powietrznej i cisnęła nią w szybę.
-Może i dźwiękoszczelne, ale deskoszczelne już nie.-pyszniła się, patrząc z dumą, jak szkło ustępuje pod naciskiem drewna. Rozległ się wprawdzie alarm, ale najwyraźniej Alojzy brał orzeźwiający prysznic dwanaście pięter wyżej, bo nikt nie podbiegł do rozbitego okna. To jest, nikt z wewnątrz. Koty, które dotąd prażyły się na słońcu, rzuciły się w stronę okna, z początku odpędzane przez Helenę ‘biczem’, by mogła wejść pierwsza. Kiedy jej stopa zniknęła za parapetem, okno zablokowały dziesiątki rozpalonych do czerwoności kotów. Wszyscy to pchali, to ciągnęli, byle tylko wejść. Co dziwne, pojawiła się większość zbiegów, w tym Pucek i wysuszony do cna Mruczek. Oboje stali z boku i patrzyli, czy znajdzie się jakaś dziura, którą mogliby wejść do domu. Nie było takiego zjawiska, dopóki nie przyszedł Ząbek. Wszyscy jak na rozkaz, bynajmniej nie na rozkaz Bożeny, rozstąpili się. Czarny kot o zielonych oczach spokojnie skierował się w stronę okna. Ogonem wskazał Mruczkowi, by poszedł za nim, jednak gdy ruszył i Pucek, odwrócił się nagle i potraktował go lodowatym spojrzeniem.
-Dlaczego on ma mieć takie przywileje?-szepnął za głośno ktoś z tłumu. Ucho Ząbka drgnęło, Szwarceneger odwrócił się w stronę, z której dobiegło pytanie. Lustrowany tłum zamilkł i zesztywniał. Z każdym kolejnym krokiem Ząbka rozstępował się coraz bardziej. Zatrzymał się i rzucił każdemu gniewne spojrzenie. Potem wyprostował się i zaplótł ręce za plecami.
-Jeśli wydacie mi tego ciekawego kota, na jakiś czas dam wam spokój.
Nie zdążył nawet mrugnąć, gdy z tłumu wypchnięty został wprost pod nogi zielonookiego kot. Patrzył na niego bez strachu, na co tłum zareagował narastającym szmerek. Kot wstał i spojrzał Ząbkowi w oczy, a ten przyjrzał mu się uważnie i parsknął.
-Co chciałeś wiedzieć?-zapytał jadowicie kota, który wzdrygnął się na dźwięk jego głosu. Rude uszy oklapły, a niebieskie oczy rzucały ukradkowe spojrzenia na pozostałych.
-Dlaczego ty możesz spokojnie wejść do cienia, a my mamy się dla ciebie zmieniać w podnóżki.
Szum wciąż narastał.
-Tak bardzo cię to ciekawi, że odważyłeś się zapytać na głos? W mojej obecności?
-Dlaczego miałbym tego nie robić?-starał się nie pokazywać, jak się boi, usiłował nakazać głosowi, by nie drżał.
Ząbek parsknął z nutką uznania. Szum przerodził się w głośne rozmowy.
-Nie wiesz? Cóż, nie wydaje mi się, byś był stąd… znam każdego kota w tym mieście, ale nie ciebie…-zmrużył gniewnie oczy. Przez chwilę trwała irytująca wymiana spojrzeń, nagle wzdrygnął się i rzucił w stronę tłumu:
-Możecie się, do diabła, zamknąć, przygłupy?!?
Chmara kotów natychmiast wykonała jego rozkaz. Szum ustał.
-Owszem, przyjechałem tu tydzień temu. Nie można, jesteś prezydentem, czy co?
Ząbek wydał z siebie kolejny pomruk.
-Nie. Szkoda, że nie miałeś okazji się dowiedzieć. Spływaj.-syknął w jego stronę i zrobił krok naprzód. Na ten ruch ciekawski kot wycofał się i zniknął w tłumie.
Oczywiście rozumiem, iż jest to bardzo krótki rozdział, lecz zwykle tak właśnie działam-rozkręcam się z każdym kolejnym rozdziałem.
*Jaki ja jestem jełop... imiona pomyliłam. Ostatecznie natrętna kotka nosi imię Helena, zaś gdzieniegdzie może się pokazać Bożena. u-u
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Wheat dnia Czw 18:43, 30 Cze 2011, w całości zmieniany 3 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Xythuel
Latający Mag
Dołączył: 19 Sty 2011
Posty: 2519
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
Wysłany: Czw 18:39, 30 Cze 2011 Temat postu: |
|
Przeczytałem kawałek (bo nie mam czasu), ale czuję iż będzie ciekawie. Może to dziwnie zabrzmi - lubię tego typu 'chore' książki. Pisz dalej! c:
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Wheat
Beta Ognia, Artysta Malarz
Dołączył: 15 Wrz 2010
Posty: 4304
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z probówki. Płeć:
|
Wysłany: Czw 18:40, 30 Cze 2011 Temat postu: |
|
Piszę, piszę! Zaraz, kiedy, mówisz, wyjeżdżasz? Jeszcze zdążę pokazać Ci drugi rozdział... ^^
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Xythuel
Latający Mag
Dołączył: 19 Sty 2011
Posty: 2519
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
Wysłany: Czw 18:42, 30 Cze 2011 Temat postu: |
|
Wyjeżdżam w sobotę o 3 rano, ale jutro już mnie tu nie zobaczycie (przez ponad dwa tygodnie).
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Wheat
Beta Ognia, Artysta Malarz
Dołączył: 15 Wrz 2010
Posty: 4304
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z probówki. Płeć:
|
Wysłany: Czw 18:46, 30 Cze 2011 Temat postu: |
|
O kurde! W takim razie spodziewaj się tego, co już napisałam, na PW. Pewnie i tak nie przeczytasz, ale nie będzie mnie zżerać poczucie winy. Ten ohydny kwas...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Leth
Dorosły
Dołączył: 11 Mar 2011
Posty: 242
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
Wysłany: Czw 19:13, 30 Cze 2011 Temat postu: |
|
Hah, świetne. 'Chore' książki są najlepsze! :3
Ja też chcę drugi rozdział! Zaczytałam się, chcę więcej. Muszę mieć kolejny rozdział, albo ogłoszę strajk generalny. No może nie ogłoszę....
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Retes
Dorosły
Dołączył: 13 Mar 2011
Posty: 1212
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z Viktorii! Płeć:
|
Wysłany: Czw 19:17, 30 Cze 2011 Temat postu: |
|
To to co mi przez GG wysłałaś?
Chyba tak, nie chce mi się sprawdzać w każdym razie...
Zacna powieść, głupia jak nie wiem, ale o to chyba chodziło. Mró, pisz dalej masz dar tworzenia durnych opowiastek.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Iku
Dorosły
Dołączył: 05 Lis 2010
Posty: 286
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
Wysłany: Pią 14:14, 01 Lip 2011 Temat postu: |
|
,,Ty przynieś mi soczek!" To mnie rozwaliło! xD Pisz dalej zacna Szyneczko.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Wheat
Beta Ognia, Artysta Malarz
Dołączył: 15 Wrz 2010
Posty: 4304
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z probówki. Płeć:
|
Wysłany: Sob 21:22, 02 Lip 2011 Temat postu: |
|
Zaiste, rozwalająca książka. Za dużo napakowałam dynamitu. Dam znać, jak skończę drugi rozdział, ale nie zacieszajcie się za bardzo.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Viktoria
Latający Mag
Dołączył: 03 Paź 2010
Posty: 2761
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 1/5
Płeć:
|
Wysłany: Nie 18:41, 03 Lip 2011 Temat postu: |
|
Ty, dawaj mi ten soczek!
Tia, najlepsze. Całego jeszcze nie przeczytałam, nie mam czasu. Może jutro wezmę się w garść, ale książka zapowiada się obiecująco.
Co tu mówisz?! Co ty mówisz?! Ty taka nie jesteś! Uch! *foch na siebie*
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Wheat
Beta Ognia, Artysta Malarz
Dołączył: 15 Wrz 2010
Posty: 4304
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z probówki. Płeć:
|
Wysłany: Pon 20:29, 11 Lip 2011 Temat postu: |
|
II
Niebieskooki znów został wypchnięty z tłumu meksykańską falą. Wylądowawszy na bruku, wydał z siebie zduszony jęk.
-Ząbkowi się nie podpada…-mruknął Pucek, wyciągając ku niemu dłoń. Kot wsparł się na niej i wstał.
-Ząbkowi? Czyli ten czarnuch to Ząbek?-sapnął, masując obolałe plecy. Miał dość wszystkich czarnych zębów na najbliższy tydzień. I meksykańskich fali wśród wściekłego tłumu.
-Nie mów tak o nim przy kotach. Wiesz, plotki szybko się przemieszczają… Pucek jestem.-uśmiechnął się smutno, podając raz jeszcze dłoń puszącemu się kotu.
-Co to za palant? Mhm, cześć. Julian Julkowski. Ale przyjaciele mówią mi Julek.-raz jeszcze obraził zielonookiego, lecz tym razem nieco ciszej.
Pucek westchnął z dezaprobatą.
-Od kiedy się pojawił, sieje strach i grozę. Wszyscy się go boją, boją się jego ciętego języka, tego, że nie raz i nie dwa doprowadził kogoś do szaleństwa lub ucieczki… wstrętna żmija, ale cicho, jeśli dowie się, co o nim mówię, to klękajcie narody! Rozumiesz?
-Mniej więcej. Kurczę, a ja tu przyjechałem odpocząć z kuzynem…
-Jedno tylko mnie martwi, jeśli chodzi o ciebie…
Nie dokończył, bo z tłumu wystrzelił kot, niemal wpadając na nich. Zatrzymawszy się o krok od Pucka, przewrócił się pod jego nogami.
-Julek! Ty nie wiesz, co on tam o tobie mówił!-krzyknął, podrywając się na nogi.
-Co?-zapytał, wybałuszając oczy.
-On ci teraz nie da wyjechać! Powiedział, że będzie miał kogo podręczyć! O mamusiu, Julek!
Ząbek ominął potłuczone szkło i spokojnie wszedł po schodach na wyższe piętro. Alojzy siedział przy oknie, opierając się o parapet. Wzdychał raz po raz. Najwyraźniej zapadł w swego rodzaju letarg. Ząbek podszedł dość blisko, by móc go uderzyć lub syknąć mu do ucha siarczyste słówka.
Ale nie zrobił tego. Zamiast tego usiadł obok i też wyjrzał przez okno. Z tej strony nie było widać miejsca wtargnięcia tłumów, które przesłaniał malutki daszek. Alojzy najwidoczniej nie był świadomy takiej bliskości zielonookiego, bo wzdrygnął się nagle i jęknął.
-Ząbek! Co ty tu… jak ty… dobra…? Chyba czegoś nie rozumiem. O co chodzi?
Czarny kot wstał, wyprostował się i zlustrował towarzysza. Jak zwykle przepasany był wstążkami, na uszach, kolanach, łokciach i ogonie, zaś w pasie na białym materiale zwisała potężna złota litera A. Każdego poza Ząbkiem interesowało, jakim cudem Alojzy stoi prosto i opiera się jej ciężarowi.
-Powinieneś zrezygnować z dźwiękoszczelnych szyb w oknach. Może cię ominąć wiele poważnych rzeczy.-mruknął, cofając się ku ścianie i prawie znikając w cieniu. Jedynie szparki jego źrenic połyskiwały od pojedynczych promieni słońca, które świeciły dość jasno, by ich dosięgnąć. Alojzy zareagował prawie natychmiast. Spojrzał na Ząbka pytającym wzrokiem, a gdy ten pokiwał głową, rzucił się ku schodom na parte. Kiedy rozległy się stłumione okrzyki, szybko wpadł z powrotem do pokoiku i zatrzasnął drzwi.
-Oni mnie rozerwą!-szepnął, dysząc i barykadując drzwi własnym ciałem. Ząbek tylko wzruszył ramionami. Przez chwilę beżowy kot rozglądał się nerwowym wzrokiem po pomieszczeniu szukając czegoś ciężkiego i łapiąc oddech, a potem szepnął jeszcze raz.-Ja nawet nie wiedziałem, że oni tam są!
-Osobiście ich oddelegowałeś, i to nie raz, nie dwa.-Ząbek nie wyglądał na zdziwionego ani zbitego z tropu.
-To nie ja, tylko mój robot! Na każdym piętrze mam takiego. O, jeden leży tu, w tych… uch! Gratach!-Alojzy dźwignął stertę obrazów zalegających na podłodze i wyciągnął spod nich na oko skamieniałego kota, jednak na uderzenie jego pięści odpowiedział głuchym hukiem. Ząbek pokiwał z uznaniem głową.
-I co, sam go zaprojektowałeś?-zapytał, mierząc blaszaną maszynę wzrokiem.
-Nudziło mi się!-pisnął Alojzy usprawiedliwiającym głosem.-Nic tylko siedzę przy tym oknie i wypatruję czegokolwiek ciekawego! Można dostać ataku histerii!
Ząbek nie zareagował na wyżalanie się Alojzego, tylko podszedł do robota i szarpnął go za ramię. Nie odpadło, wciąż dzielnie trzymało się reszty.
-Ładna robota…-mruknął pod nosem, lecz dostatecznie głośno, by Alojzy usłyszał. Puścił blaszanego kota i wyprostował się, a ten upadł na sterty obrazów z głuchym odgłosem.
-Na pewno nie chcesz…?-zaczął, ale Alojzy przerwał mu w połowie zdania.
-Nie! O, nie! Ile razy mam jeszcze odmawiać? Po raz dwudziesty czwarty: nie, nie będę dla ciebie pracował!-powiedział po raz dwudziesty czwarty, starannie oddzielając od siebie sylaby i krzyżując ręce.
Ząbek wzruszył ramionami.
-Trudno. Tylko ostrzegam cię, że będziesz tego w przyszłości żałował. A może już niedługo… tylko ja mogę ci zapewnić w tym momencie schronienie bo, jak widzisz, twoje roboty mocno ich wnerwiły, a to się może źle skończyć.-to mówiąc stanął na parapecie i zagwizdał przez palce. Nie minęła chwila a przed oknem pojawił się elegancki helikopter. W tym momencie drzwi z impetem wyleciały z zawiasów i stanęła w nich Helena, wciąż trzymając ‘bicz’, a za nią ryczał wściekły tłum. Alojzy odskoczył w stronę helikoptera, a Ząbek złapał go za ramię.
-W helikopterze są trzy miejsca. Dla pilota, dla mnie i dla zbłąkanego wędrowca. Hm? Nadal jest wolne…
Alojzy odwrócił się i dostrzegł na jego twarzy triumfalny uśmieszek, bowiem klamka już zapadła. Alojzy nie miał zamiaru zostać rozerwanym jak torba cukierków, a istniał tylko jeden wariant, który miał się nie zakończyć jego śmiercią.
-Dobra.-mruknął i krzyknął, bo w tym samym momencie zielonooki złapał go za rękę i wciągnął do helikoptera, ratując przed nadchodzącym wściekłym tłumem.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ekke
Nieumarły Zombie
Dołączył: 01 Paź 2010
Posty: 486
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z Latającego Holendra Płeć:
|
Wysłany: Sob 18:52, 06 Sie 2011 Temat postu: |
|
III
Mruczek zwykł wiercić w interesujących go kotach dziurę tak długo, by w końcu zobaczyć przez ich środek, co się dzieje po drugiej stronie. Czekał, szukając słabego punktu, by w odpowiedniej chwili skorzystać z niego. Tak właśnie postąpił także wobec Alojzego, który siedział z tyłu helikoptera z naburmuszoną miną. Alojzy nie wykazywał chęci do prowadzenia jakiejkolwiek rozmowy, toteż Ząbek nie zamierzał robić mu na złość. Był zbyt dumny z osiągnięcia celu, by zajmować się takimi drobiazgami. Zajmował miejsce obok pilota i wybierał na swojej komórce dobrze znany sobie numer. Przyłożył telefon do ucha i odczekał dwa sygnały, nim ktoś odezwał się po drugiej stronie.
-Cześć, Jackson. Pamiętasz tamtą sprawę? Mam… tak, tak. Mam już kogoś na zastępstwo. Acham. Tak, tak.-rozłączył się, nie żegnając nawet z rozmówcą. Złożył komórkę i odłożył do czarnej torby z nadrukiem ,,Ząbek AS’’. Uśmiechnął się sam do siebie, jak to miał w zwyczaju w czasie triumfu i spojrzał na tylne siedzenie, gdzie siedział Alojzy. Ten krzywił się, czując na sobie jego spojrzenie, ale nie odwzajemniał go w najmniejszym stopniu; patrzył przez okienko na domy, nad którymi przelatywali. Na wolność, której właśnie pozbawił go Ząbek. Idiota. No i na co były mu te roboty? Idiota, idiota, idiota!
Pucek jakoś nie miał ochoty wchodzić do domu Alojzego, co zdziwiło w równej mierze Mruczka, jak i jego samego. Prawda była taka, że Alojzy był teraz pewnie rozszarpywany przez resztę buntowników, a on jakoś nie żywił do niego aż takiej urazy; poza tym, to jego przyjaciel, a gdyby, jak nakazuje Kodeks Przyjaciela, stanął między nimi i przysiągł bronić kumpla własną piersią, to rozszarpywany byłby jeden kot więcej. A po co robić taki problem? Jeden Alojzy w tę czy w tę… Mruczek, co prawda, nie podzielał jego opinii, ale również nie wchodził do środka. Przygotowywali się na krzyk zwycięskiego tłumu niosącego kremowy skalp Alojzego, ale spotkali się z irytacją buntowników. Helena schodziła ze schodów jako pierwsza, majtając ze złości swoim biczem, przez co zza jej pleców dobiegały pojedyncze jęki uderzanych kotów. Spojrzawszy na zaglądających do środka Pucka i Mruczka, westchnęła głęboko.
-Zwiał z Ząbkiem.-syknęła, a reszta tłumu wydała z siebie bojowy okrzyk. Helena trzasnęła sznurkiem o podłogę, dając im znak, by ucichli, a potem kontynuowała.-Ale zostawił dom.-tym razem okrzyk miał w sobie nie jedną nutę, a całą gamę dumy. Helena nie uciszała ich, tylko uniosła rękę ze sznurem i też dodała do okrzyku swoje trzy grosze. Pełny pychy tłum rozbiegł się szybko po całym domu. Helena puściła oko do Pucka, który na ten gest zareagował jak na piranię wbijającą się w jego ogon, i podreptała poszukać kuchni. Nierozłączne koty spojrzały na siebie, nie ukrywając ulgi. Alojzy przeżył. Jednak Pucek szybko przypomniał sobie, co dokładnie mówiła Helena. ,,Zwiał z Ząbkiem’’. Nie, to nie było możliwe. Ząbek w życiu nie pomógłby Alojzemu, nie pomógłby komukolwiek, a Alojzy w życiu nie uciekłby z Ząbkiem nieprzymuszony. Odwrócił się w stronę Mruczka, by powiedzieć mu, co wywnioskował, ale Mruczek sprawiał wrażenie, jakby dobrze wiedział, co się stało, bo oczy miał szeroko otwarte, a pyszczek rozdziawiony jak nigdy. Pokiwał głową na znak, że też zrozumiał. Przywrócił twarz do normalnego stanu i spojrzał na niebo.
-Ty też słyszałeś?-zapytał, mrużąc oczy oślepione słońcem.
-Tak, Alojzy uciekł…
-Nie, nie to.-przerwał mu w połowie zdania Mruczek i wskazał na jakiś punkt nad nimi.-Śmigło helikoptera. Dobrze znam ten dźwięk. Helikopter Ząbka.-westchnął i zniżył wzrok, by wymienić spojrzenia z Puckiem.
-No i co?-Pucek słynął z powolnego toku myślenia, ale Mruczka nadal nieco to irytowało. Miał to po swoim bracie.
-I to, że Ząbek znalazł sposób, by Alojzego zmusić do współpracy. Chyba sam nie wierzysz, że Alojzy z własnej woli przekroczy jakikolwiek należący do niego próg, co?-wyjaśnił, ukrywając irytację wadą fabryczną przyjaciela. Ten kiwnął tępo głową i zamrugał nierówno.
-Słuchaj, Mruczek, wszystko rozumiem, ale proszę, chodź poszukać ze mną kuchni, bo chce mi się okropnie pić!
Wacław krążył po odbitym domu, szukając łazienki. Otwierając kolejne drzwi, zaskakiwała go różnorodność pokoi. Zdążył poznać trzy kuchnie, pięć jadalni, sześć sypialni, dziesięć schowków, dwie sale ćwiczeń, cztery garderoby, trzy pokoje zabaw i dwa salony, a był dopiero w połowie drugiego piętra! Jak na złość jago potrzebom fizjologicznym, nie było nawet najmniejszej łazienki. Otworzył z irytacją następne drzwi i poznał się z zawartością jedenastego, tak jak poprzednie wypchanego po brzegi, schowka tak nagle, że nie zdążył nawet krzyknąć, nim wylądował na podłodze. Przygniecionego przez szczotki kota nie zauważyły dwa nikomu nie znane rude koty przebiegające obok. Spojrzawszy, jak znikają za ścianą, Wacław wydostał się spod śmietniska i powoli podreptał za nimi, kryjąc się przed ich wzrokiem. Być może znali drogę do łazienki, a jeśli tak było, to mogli zrobić mu na złość i nie pokazać. Licho wie, jakie im żarty chodziły po głowie. Drepcząc cicho i chowając się za filarami, Wacław wpadł nagle na innego kota, który zmierzał w przeciwnym kierunku. Upadli oboje na ziemię, ale Wacław miał tego dość. Co za dużo, to niezdrowo. No, ważne, że nic go nie przygniotło… na razie. Spojrzał ze złością na kota i dostrzegł, że był to jego kuzyn, Julek. Sądząc po minie, to albo śpieszyło mu się do toalety bardziej niż Wacławowi, albo czegoś się przestraszył. Z początku okularnik obstawiał przy pierwszej wersji, ale zmienił zdanie zaraz po tym, jak rudouchy zabrał głos.
-Wacuś! Szybko! Trzeba uciekać! Tamte dwa rudzielce… one chcą ten dom wysadzić!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Loba
Dorosły
Dołączył: 23 Mar 2012
Posty: 559
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Z Pod Gwazdy Północnej Płeć:
|
Wysłany: Czw 8:30, 19 Lip 2012 Temat postu: |
|
Książka ciekawa, bardzo ciekawa
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Seth von Wiegemesser
Dorosły
Dołączył: 09 Lis 2010
Posty: 628
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
Wysłany: Czw 13:13, 19 Lip 2012 Temat postu: |
|
/Lubie pisać w tematach mających ponad rok x'3/
II rozdział; "Niebieskooki znów został wypchnięty z tłumu meksykańską falą." <- to mnie rozwaliło x'D
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Seth von Wiegemesser dnia Czw 13:13, 19 Lip 2012, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Wheat
Beta Ognia, Artysta Malarz
Dołączył: 15 Wrz 2010
Posty: 4304
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z probówki. Płeć:
|
Wysłany: Czw 13:26, 19 Lip 2012 Temat postu: |
|
>3 Muszę się za to wziąć i pisać dalej, bo ciekawy materiał to jest.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|