Forum O wilkach Strona Główna
  FAQ  Szukaj  Użytkownicy  Grupy  Galerie   Rejestracja   Profil  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  Zaloguj 

Renia pisze wiersze! ( nieudolne, ale ujdzie )

To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiekTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi Forum O wilkach Strona Główna -> Twórczość
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat
Autor Wiadomość
Renna
Dorosły


Dołączył: 03 Lis 2008
Posty: 2899
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z Nowosybirska
Płeć: Samica

PostWysłany: Śro 15:48, 05 Sty 2011 Temat postu: Renia pisze wiersze! ( nieudolne, ale ujdzie )

Z tematu można się dowiedzieć wszystkiego.
Liczę na wasze komentarze, i negatywne, i pozytywne ;).

,,Niewolnica"
Jestem niczym...
Narzędziem mówiącym ludzkim głosem
Ja cierpię za wszystkich
Ja płaczę za innych
Ja mam związane ręce
Nienawiścią, strachem i bólem
Taki mój losem
Wątpię...
że się uwolnię...

,..."

Jestem jak kwiat
Z pozoru delikatna, niewinna
Jednak korzenie me od lat
Zbudowane są z bólu, świadomości, że jestem inna
Jak płatki róż
Z czasem opadają na ziemię
Tak ja, coraz bardziej niszczę samą siebie
Me liście do słońca wychylają się z błaganiem
A ono patrzy, z litością i pobłażaniem
I powoli, dzień po dniu
Więdnę, bo brak mi tchu

Na razie to tyle.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Carly
Latająca Beta Wody, Szpieg


Dołączył: 26 Lip 2009
Posty: 4931
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: carlyfornia :3
Płeć: Samica

PostWysłany: Czw 13:56, 06 Sty 2011 Temat postu:

eh, podobają mi się. ^^ szczególnie ten drugi. rymy nie są tak beznadziejnie wplecione, żeby to wyglądało mocno na wiersz, a dopasowane, przestają przeszkadzać. :] ładne. czekam na c.d

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mizu
Wieczny Dzieciak


Dołączył: 16 Kwi 2010
Posty: 1471
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Góra Wiecznej Wody
Płeć: Samica

PostWysłany: Czw 14:59, 06 Sty 2011 Temat postu:

Dziaaa... :3 <--- Phobsiu nie tylko Tobie się to spodobało ;x Jestem tego samego zdania co Carly. Drugi taki bardziej... trafiający do mnie, że tak się wyrażę : ). Choć... Ten pierwszy też ma w sobie pewną prawdę, ale zależy na jakiego ludzia patrzeć.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Renna
Dorosły


Dołączył: 03 Lis 2008
Posty: 2899
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z Nowosybirska
Płeć: Samica

PostWysłany: Czw 15:04, 06 Sty 2011 Temat postu:

Dziękuję wam bardzo :)

,,Nic"
Marzę, żeby móc żyć
I staczać wojny
Z ciemnością i jasnością
Ciemność swą głębią
zabiera mnie
Jasność parzy swoją
szczerością

I nie ma nic...
Tylko marzę,
by utrzymać się na powierzchni
I nie zagłębiać się w otchłani
Ciszy...
bólu...
Rzeczywistość
bywa straszna

,,..."
Niczym strwożony zając
uciekam przed uczuciem
Przed miłością
W obawie odrzucenia
W obawie, że list zabierze
Najważniejszą część mnie
Serce, które później odda
Przerażone, zlęknione
A zima we mnie wiecznie zapanuje
Od serca - nienawiści
Bólu.


EDIT:

Yaaaay! Nowe, będzie może pięć, sześć rozdziałów.

Rozdział 1

Jeszcze nigdy zielone oczy nie wpatrywały się we mnie tak smutno, tak ponuro, tak nieufnie. Zaciśnięte, karminowe wargi nie wróżyły niczego dobrego. Postanowiłam grać wyluzowaną, chytrą osiemnastolatkę, jaką byłam. Skrzyżowałam więc ręce na piersiach i wpatrywałam się spokojnie w Varrie.
- Coś ty znowu zrobiła? - powiedziała oskarżycielsko moja rudowłosa przyjaciółka.
Była szczupłą, wysoką nastolatką. Miała krótkie, rozwiane rude włosy i kocie oczy. Jej cera była niemal porcelanowa, blada. Jakby dziewczyna nigdy nie wychodziła na słońce.
Byłyśmy tak od siebie różne. Moje długie, czarne włosy o odcieniu rudości spływały na plecy, sięgały poniżej łopatek. Oczy były brązowe, a cera dosyć ciemna.
Patrzyłam niewinnie na Varrie i usiadłam obok niej, na łóżku.
- Nie rozumiem, o co ci chodzi.
- Ty już dobrze wiesz. Dyrektorka mi powiedziała.
- Ku**a, Sodorewa - warknęłam pod nosem.
Przyjaciółka spojrzała na mnie z wyrzutem, co zupełnie zignorowałam.
- Nie mogłaś inaczej tego załatwić, Broe?
- Sam się o to prosił.
- Rozumiem, Methew, Brad, ale Jerrey? Upatrzyłaś sobie mojego chłopaka?
- Sam się o to prosił - powtórzyłam.
- Czym? Wiesz, jaki on jest. Mogłaś chociaż wyjaśnić, chociaż nawet... odpłacić się jakąś głupią uwagą, ale...
Tu jej przerwałam.
- Nie broń już tego deb... - tu się opamiętałam, przypominając sobie, iż Varrie nie toleruje tego słowa. - No. Zasłużył. Co, miałam powiedzieć ,, nie masz racji" i iść? Chyba cię po...rąbało.
Uniosła ręce w geście poddania się.
- I co za to dostałaś?
- Ta... Mam karę. Prace społeczne - wzruszyłam ramionami.
Pokręciła głową na boki. Opuściłam jej pokój.
Szłam przez korytarz, kiwając ponuro głową. Mijałam rządy drzwi.
- Panienka co tu robi?
Odwróciłam głowę. Methew. Nowy. Uwagę zwracały jego rozmierzwione, ciemnobrązowe włosy i głęboko zielone oczy. Odznaczał się też wysokim wzrostem, szczupłą, wysportowaną sylwetką .
- Słyszałem - tu wyszczerzył zęby w chytrym uśmiechu.
Ręce miał opuszczone swobodnie. Opierał się nonszalancko o ścianę.
Cały rok z nim. Nieciekawie.


Rozdział pisany na szybko, jutro będzie coś lepszego.

Rozdział drugi
- Nie mam ochoty z tobą rozmawiać.
- Ale może ja mam?
Irytował mnie. Wszystkim. Swoim zachowaniem zwłaszcza. Zmrużyłam oczy i wpatrywałam się w niego wzrokiem, który zabija. Nie zauważył. A szkoda. Pomachałam głową na boki. Nie miałam zamiaru z nim rozmawiać. Przez moment myślałam, iż nic mnie nie uratuje z tej sytuacji, a i nagle usłyszałam dzwonek. Przycisnęłam dłonie do uszu. Posłałam chłopakowi uroczy, ale i złośliwy uśmiech, po czym pośpiesznie opuściłam korytarz. Po chwili już stałam przez salą. Pchnęłam drzwi.
Nauczycielki Kariedy jeszcze nie było. Rzuciłam torbę na ziemię przy ławce i osunęłam się na krzesło. Przesunęłam wzrokiem po klasie. Pusta, o szarych ścianach. Nie odwracała uwagi.
Skrzypienie drzwi. Odwróciłam głowę. Karieda. Nauczycielka była niska, dosyć chuda. Do jej niemal czarnej skóry nie pasowały długie do pasa platynowe włosy. Jej oczy były niebieskie, lekko skośne.. Często zastanawiałam się, kim byli jej rodzice. Sama kobieta wyglądała, jakby to jej korzenie były chińskie i afrykańskie.
A charakter? Miała bardzo dobrze rozwinięte struny głosowe, co ukazywała długim i bezsensownym gadaniem, często nie na temat. ,, Zapowiadam więc sprawdzian. Za tydzień. Jednak zapewne macie dużo zajęć, lecz proszę, pomyślcie czasem o takiej rzeczy jak fizyka i nie martwcie się wcale tym, że ja muszę zająć się domem. Mam nadzieję, że nauczycie się, mimo, iż w przeciwieństwie do mnie macie dużo zajęć, ja tylko zarabiam na życie mojej rodziny, gotuję, piorę, zmywam, lecz wy macie więcej obowiązków, tak jak moja córka. Jednak dla niej fizyka to nie obcy świat, o nie, interesuje się tym przedmiotem i nie ignoruje go. Mąż co prawda nie ma pracy, lecz on opiekuje się dziećmi, a to odpowiedzialny zawód. Dziwi mnie czasem jego zachowanie, zwłaszcza gdy...O czym to ja mówiłam?" - to tylko przykład. Nawija całą lekcję swoim bardzo wysokim głosem. Sama nauczycielka jest wredna, bezlitosna i sucha. Dziwi mnie, że wszyscy ją w szkole szanują. Z personelu szkolnego, rzecz jasna.
Bez przywitania usiadła przy biurku i zmrużyła oczy. Wpatrywała się w klasę. Jej oczy jak lasery przesuwały się po każdej osobie, niemal wciskając się w jej duszę, w jej wnętrze. To było obrzydliwe.
Skrzyżowałam ręce pod piersiami i starałam się nie okazywać emocji.
- Daniel Krojew, do mnie.
Szkolny kujon. Przyzwyczaiłam się, kto zazwyczaj chodził do odpowiedzi.
Po pięciu minutach byłam zszokowana. Czekałam. Minęła lekcja. A on nie wrócił. Wyszedł tuż przed odpowiedzią. Na ,, chwilę". On nie wrócił? Gdybym to była ja, to byłoby normalne, ale on?
Opuściłam salę po lekcji i kierowałam się korytarzem.
Koniec. Idąc korytarzem, napotkałam Jerrey'a. Uroczo wyglądał z rozbitym przeze mnie nosem i niemal piracką opaską na lewym oku.
- Broe - jęknął niemal, unosząc wzrok.
- Boli? Nie będę mówić, że żałuję, bo nie żałuję, ale wiesz... Do twarzy ci. Może powinnam poprawić ten efekt? - uśmiechnęłam się złośliwie.
- Nie, dziękuję - wzruszył ramionami. - Nie liczyłem na chwilę samotności, Jesteś wszędzie - po tych słowach odszedł, mrucząc pod nosem coś w stylu pożegnania.
Liczyłam na dłuższą rozmowę, hm. Po chwili z mroku wyłoniła się dobrze znana mi sylwetka.
- Podsłuchiwałeś?
Methew stał z wyjątkową jak na niego poważną miną.
- Nieee. Nie przepadasz za nim? - było to pół stwierdzenie, pół pytanie.
- Raczej nie.
- Widać. Nienawidzisz go.
- Czemu? Za co?
- Za to, że odbiera ci Varrie.
Prychnęłam i odwróciłam wzrok.
- Mam rację. Milczysz.
- Nie masz racji.
Poczułam jego palce zaciskające się na moich nadgarstkach. Spojrzałam chłopakowi w oczy.
- Wiem, co mówię...
- Może i masz rację. Ale nic ci do tego.
- Więc...Będę miał rację, gdy się o to spytam.
- Ale o co chodzi?
Spojrzałam na niego pytająco. Puścił mnie i odsunął się o metr. Włożył ręce do kieszeni.
- Musisz...Musimy go zabić.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Renna dnia Czw 18:54, 31 Mar 2011, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Virve
Dorosły


Dołączył: 18 Sty 2011
Posty: 252
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Samica

PostWysłany: Pią 16:52, 01 Kwi 2011 Temat postu:

Piszcie komentarze, proszę ;) .

Rozdział trzeci
Wybuchłam śmiechem. Rozbawił mnie. Jednak gdy skończyłam mój atak wesołości, spostrzegłam, że chłopak miał całkiem poważną minę. Znów zacisnął palce na moich nadgarstkach. Nie podobał mi się jego wygląd, jego zachowanie w tej chwili.
- Żartujesz, tak?
- Nie.
Uniosłam prawą brew. Dobrze się maskował. Pod wpływem mojego spojrzenia myślałam, iż zacznie się śmiać i odpuści. Ale nie zrobił tego. Albo mówił poważnie, albo dobrze grał.
- Dobra, przestań. To już nie jest śmieszne.
- Nie ma być. Dałem ci propozycję. Szczegóły opowiem ci później. O ile się zgodzisz.
Zrobiłam wielkie oczy. Wyrwałam ręce i odsunęłam się.
- Po..... cię?
Odeszłam szybko, w moim umyśle uważając go za wariata.
Następnego dnia byłam zdumiona swoim zachowaniem. Na jednej z lekcji zaczęłam... naprawdę rozważać jego propozycję. Co się ze mną dzieje? Nie lubiłam Jerrey'a, to prawda, ale żeby tak bardzo? Z jednej strony Methew miał rację - nienawidziłam chłopaka Varrie za to, że mi właśnie odbierał najlepszą przyjaciółkę. Nie wiem, ile czasu spędzałam z nią od rozpoczęcia ich związku.
Jednego nie mówił. Varrie była zaślepiona nim. Nie widziała, iż on... nie jest zbyt stały w związkach. Oglądał się za resztą, od dawna interesował się Hariettą, farbowaną blondynką z toną tapety na twarzy. Varrie była nagrodą pocieszenia.
Może za to mu przywaliłam? Za to, że musiałam wreszcie się na nim wyżyć? Za to, że Varrie była dla niego...zabawką? Ale ona tego nie widziała. I to mnie bolało. Odebrał mi ją ktoś, kto nie jest jej prawdziwym przyjacielem itd. Ktoś fałszywy. A i chęć zemsty rosła, z dnia na dzień, z sekundy na sekundę.
Po lekcji nogi same mnie poniosły do klasy Methewa. Nie wiedziałam, gdzie idę. Stanęłam kilka metrów przed jego klasą.
- Wiedziałem, że wrócisz.
- Jak ty sobie to wyobrażasz? To się zdarzy i co dalej? Przecież ta sprawa nie zniknie. Nikt nie powie ,, trudno". Nie pozostaniemy bez winy, bez podejrzeń. Zwłaszcza ja.
Byłam zdumiona swoją odpowiedzialnością. To ja zazwyczaj byłam ta ,,szalona".
- Otóż to. Dlatego najpierw musimy uczynić go nieumarłym.
Nieumarły. To słowo rzadko było używane. Ludzie bali się go używać. Nieumarły był według dawnych wyobrażeń mieszanką człowieka, umarłego oraz dowolnego żywiciela. Żywiciela, czyli stworzenia odpowiednio dobranego do charakteru człowieka. Nieumarli byli potępiani w świecie ludzi wtajemniczonych w nadprzyrodzone sprawy życia po śmierci. Uważano ich za zmarłych.
Czyli nie byłoby różnicy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nefär
Duch


Dołączył: 22 Lis 2010
Posty: 344
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Samiec

PostWysłany: Pią 17:50, 01 Kwi 2011 Temat postu:

Ufufufu, książka? Dobrze widzę? No cóż, wygląda ciekawie... Jeśli pozwolisz, ocenię powierzchniowo, bo teraz jakoś nie mogę się skupić na treści... xp


Spoko, spoko, pisiaj dalej.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Renna
Dorosły


Dołączył: 03 Lis 2008
Posty: 2899
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z Nowosybirska
Płeć: Samica

PostWysłany: Pią 20:31, 01 Kwi 2011 Temat postu:

Dziękować :].

Rozdział czwarty
- Nieumarłym?
- Tak. Dobrze usłyszałaś.
Rozejrzałam się. Zero kamer. Zero nauczycieli, uczniów. Zmrużyłam oczy i westchnęłam. Nieumarły. Nie można było nim się stać z własnej woli. Ktoś musiał cię przemienić. Można samemu zabić człowieka specjalnym sztyletem, następnie... pozbawić go wszelkich wnętrzności, aż w końcu wypełnić jego ciało kośćmi umarłego oraz organami wewnętrznymi zwierzęcia. Obrzydliwe. Ale to było gorsze niż śmierć.
- Nic nie będzie pamiętał - ciągnął chłopak. - Nie będzie wiedział, kim jesteśmy. Będzie się chował po całym świecie. Tutaj nie zostanie. Nie w pobliżu tej szkoły. Gdy stanie się...jednym z nich nie trzeba będzie opuszczać tego miejsca. Najlepszym zwierzęcym odpowiednikiem dla niego będzie mysz. Albo wąż. Tchórz i człowiek wredny.
Przełknęłam ślinę i spojrzałam w jego zielone oczy.
- Widzę, że masz już cały plan.
Odsunął moje włosy z twarzy i ponownie włożył ręce do kieszeni.
- Tak. Bo myślę o tym poważnie. Zastanawiam się, kto byłby moim odpowiednikiem...
- Może lis?
- Żartujesz? Nie, jestem zbyt, hm, wyjątkowy...
- I skromny.
- Właśnie, od jakiegokolwiek zwierzęcia. Twoim byłby kot.
- Niby czemu? - tu uniosłam brew do góry.
- Szybki, zwinny, tajemniczy. No, tylko żadne zwierzę nie ma takiego, hm, seksapilu.
Odsunęłam głowę.
- Że co proszę? - mruknęłam pod nosem.
No proszę. Jak to możliwe, żeby od rozmowy o morderstwie dojść do wymyślania sobie zwierzęcych odpowiedników?
- Na czym to ja. A...
- Masz właściwie jakiś plan? - wtrąciłam się.
Byłam chyba walnięta. Angażowałam się w coś... Innego. Brutalnego.
- Wiem - nagle mnie olśniło. - Nieumarli są potępiani przez nas wszystkich. Więc wtedy... zabijemy go bezkarnie - stwierdziłam.
Jęknął.
- Może i prawda. Przyjdź jutro. Nie, lepiej nie. Ja cię znajdę - powiedział spokojnie.
Odszedł, zostawiając mnie samą z setką pytań.
Następnego dnia jakoś nie miałam ochoty go spotkać. Nie, nie unikałam go. Po prostu...nie narzucałam się. Snułam się smętna po korytarzach. Wpadłam na Varrie.
- Cześć - zawołała, przytulając mnie.
Dziwnie się czułam, patrząc na nią. Obok niej stał on. Przewróciłam oczami.
- Tylko się jutro stosownie ubierz.
- CO, po co?
- Hello, kobieto, dyskoteka. Masz sukienkę, racja?
Poprzez banalne planowanie zabójstwa zupełnie zapomniałam o szkolnej imprezie.
- No..
- Nie masz. Nie zostawię cię bez niczego. Chodź.
Przewróciłam oczami. Ciągnęła mnie za sobą aż do jej pokoju. Usiadłam na fotelu, podczas gdy ona wyrzucała ubrania z szafy.
- Przymierz te!
Rzuciła mi .... dziesięć sukienek? Nie policzyłam. Z ciężkim westchnieniem poszłam do łazienki.
Ubierałam się w sukienki, wychodziłam i po kolei je zrzucałam. Odcienie różu nie były w moim stylu, tak jak żółty i zielony. Zerknęłam na ostatnią sukienkę. Granatowa. Lejący się materiał. Po przymierzeniu stwierdziłam, że nie chcę jej zdejmować.
Delikatna tkanina ciągnęła się nieco za kolana. Dół był lekki, luźny. talia podkreślona pasem tkaniny. Góra sukienki ściśle przylegała do ciała. Sukienka nie miała ramiączek. Była niemal dla mnie stworzona. Mam nadzieję, że na dyskotece nie będzie nauczycieli.
Buty, buty... I one się znalazły. Na wysokich szpilkach, granatowe. Naszyjnik, kolczyki oraz rozpuszczone czarne włosy.
- To! Bez dyskusji, idziesz w tym! - zawołała Varrie.
Spojrzałam na sukienkę. Pierwszy raz się zgadzałam z przyjaciółką.


Uff... Oceniać, oceniać.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Abbis
Dorosły


Dołączył: 04 Gru 2010
Posty: 37
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Samica

PostWysłany: Pią 21:44, 01 Kwi 2011 Temat postu:

Nawet ładnie. Pisz dalej, bo piszesz za ciekawie. x] Bardzu ładniu!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wheat
Beta Ognia, Artysta Malarz


Dołączył: 15 Wrz 2010
Posty: 4304
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z probówki.
Płeć: Samica

PostWysłany: Sob 16:37, 02 Kwi 2011 Temat postu:

Arhm... taka rada-pisz rozdziały nieco dłuższe. Jeden długi wygląda lepiej niż sto rozdziałów po dwa słowa. xD Przynajmniej ja tak sądzę.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Renna
Dorosły


Dołączył: 03 Lis 2008
Posty: 2899
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z Nowosybirska
Płeć: Samica

PostWysłany: Sob 17:16, 02 Kwi 2011 Temat postu:

Ok, postaram się pisać dłuższe.

Rozdział piąty
Powolnym, zdecydowanym krokiem zmierzałam do sali. Buty były ciasne, na wysokich szpilkach. Pchnęłam drzwi i weszłam do środka. Na sali co sekundę migały światła, przyprawiając mnie o zawroty i ból głowy.
W szkole miałam dobrą opinię. Byłam dobrą uczennicą, lecz i towarzyską. Lubiłam dyskoteki, zwłaszcza te poza szkołą. Nie znosiłam wiecznego nadzoru nauczycieli. Na sali nie było nauczycieli. Oparłam się o jedną ze ścian. Spoglądałam leniwie na Varrie i Jerrey'a. Jak zwykle tańczyli ze sobą. Bolesny okazał się fakt, że moja przyjaciółka patrzyła na niego z miłością. Ona go kochała, bez wzajemności. Westchnęłam.
- Podpierasz ściany?
Uniosłam wzrok. Przede mną stał Methew z wyraźnie rozbawioną miną. Przez chwilę lustrował mnie swoim wzrokiem i znów spojrzał mi w oczy.
- W tym stroju raczej nie wypada - dodał po chwili, wyszczerzając zęby.
- Nie wiem, jak ty możesz tak spokojnie rozmawiać, podczas gdy... - tutaj urwałam, dając mu się domyślić reszty
Wzruszył barkami i skutecznie zmienił temat. Złapał mnie za dłoń.
- Tańczysz?
- Może.
- Nie musisz się na to silić.
- Na co?
- Na taki ton.
Prychnęłam. Pociągnął mnie i już po chwili tańczyliśmy do jakiejś smętnej piosenki jazzowej.
Minęło trochę czasu. Po trzech piosenkach moje nogi odmówiły posłuszeństwa. Dziwnie się czułam. Nigdy nie byłam tak zmęczona. Zamrugałam oczyma i zerknęłam na Methewa.
- Idę - powiedziałam krótko.
Na chwiejnych nogach zbliżałam się do wyjścia z sali. Każde ludzkie słowo było wrzaskiem, a co dopiero muzyka. Chłopak mnie dogonił.
- Pomóc?
- Trafię.
Mimo to i tak szedł obok mnie cały czas. Przed drzwiami do mojego pokoju zastanawiał się. Nie miałam pojęcia, nad czym. Po chwili podniósł wzrok. Trzymał w palcach kosmyk moich włosów. Wpatrywałam się w jego oczy. Głębokie, kocie oczy. Kolor oczu nie był zabrudzony żadną szarością, niebieskim czy innym kolorem.
Przełknęłam ślinę. Pierwszy raz stwierdziłam, że jest przystojny. Pocałował mnie.
Co to był za pocałunek. Nie przelotny, króciutki. Chłopak był gwałtowny. Dotychczas nie okazywał zbytnio tej cechy. Nieświadomie cofałam się do tyłu. To on mnie pchał. Nogi ,,podcięło" mi łóżko.
To wszystko było dziwne. Za szybkie. Zero panowania nad sobą. Nigdy nie traktowałam Methewa jak kogoś więcej niż znajomego, przyjaciela. Akurat dzisiaj chciałam czego innego.
Minęło... pół godziny? Nie liczyłam czasu. Według mnie i tak to było za krótko. Czułam jego palce przesuwające się po skórze moich pleców. Leżałam na brzuchu, przykryta kocem. Byłam oszołomiona wszystkim. Ból głowy zniknął, a światło przestało być rażące, głos nie był już piskliwy, a niemal kojący. Mówił coś do mnie. Nie potrafiłam odróżnić słów. Chciałam pomyśleć o Jerrey'u. O tym, co miałam z nim zrobić. Ale on mnie rozpraszał. Teraz nie potrafiłam. Czułam dotyk jego nagiej skóry i to wystarczyło, abym nie mogła się skupić. Oddychałam spokojnie. Moje oczy były zamknięte. W pokoju panował półmrok. Paliła się jedna lampka. Odwróciłam się i przytuliłam mocniej do chłopaka. Oparłam głowę na jego piersi. On natomiast wplótł swoją dłoń w moje włosy. Drugą ręką obejmował mnie w talii. Myślałam, że nic nie zepsuje tej chwili. Że nic nie przerwie tego, co się działo.
Wtedy usłyszałam skrzypienie drzwi.


Sorry, że tak krótko. Jutro napiszę dłużej.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Renna dnia Sob 17:17, 02 Kwi 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Scarlett
Dorosły


Dołączył: 08 Gru 2010
Posty: 957
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Samica

PostWysłany: Sob 17:19, 02 Kwi 2011 Temat postu:

Fajne, podoba mi sie. Może założysz blog z tym opowiadaniem???

Ps.A Rosity?!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Virve
Dorosły


Dołączył: 18 Sty 2011
Posty: 252
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Samica

PostWysłany: Pon 13:30, 02 Maj 2011 Temat postu:

Rozdział szósty
~To przeciąg, to przeciąg~ powtarzając to, otuliłam się kołdrą.
Nikt nie wchodził. Nikogo tutaj nie było, Broe. Przewidziało mi się.
Idź stąd. Dopóki czas.
Niechętnie wysunęłam się z jego objęć. Otuliłam się kocem i bez słowa wstałam. Czułam na sobie jego wzrok. Wydawało mi się tak. Po chwili zastanowienia pomachałam głową na boki i odwróciłam się do niego przodem. Nie patrząc mu w oczy powiedziałam:
- Idź
Spojrzał na mnie pytająco. Na jego ustach nie było już zawadiackiego uśmiechu.
- Idź... Do zobaczenia - powtórzyłam, tym razem podkreślając słowa ,,Do zobaczenia".
Jeszcze chwilę siedział.
Minęło kilka minut, a ja siedziałam już na krześle w codziennym ubraniu. W ręku trzymałam kartkę. Szkicując nieokreślone kształty rozmyślałam o Jerrey'u i o tym, co go czeka. Czy było mi go żal? Nigdy nie miałam wyrzutów sumienia. Sumienie było dla mnie obce, żal był dla mnie obcy, współczucie dla mnie było obce. W tym przypadku też tak było.
Bawiłam samą siebie. Kiedyś moje problemy ograniczały się do wybrania sukienki na wieczór, do koloru szminki lub do szkolnych problemów. A teraz? Mordestwo, ucieczka i planowanie tego wszystkiego. Pomachałam głową na boki i oparłam głowę o tył krzesła.
Zasnęłam. Chyba. Tak czy inaczej, zamknęłam oczy i otworzyłam gdy było już jasno. To się chyba liczy. Spojrzawszy na zegarek stwierdziłam, że jest 10. Spóźnię się na lekcje. Nie...nie spóźnię się, bo nie pójdę. Zadowolona z tego rozwiązania wstałam i usiadłam przy biurku.
Czas przy kartce papieru upłynął szybko. O godzinie 16 odeszłam od biurka, zostawiając na nim kartkę pełną zapisów i planów na temat Jerrey'a.
Opuściłam mój pokój i kierując się korytarzem trafiłam na zewnątrz budynku. Usiadłam na ławce i odchyliłam głowę do tyłu. Wiatr bezczelnie bawił się moimi włosami. Lubiłam siedzieć sama. W ciszy. Akurat dzisiaj nikt się tutaj nie pojawił. I dobrze. Dali mi czas do namysłu.
Ślepy zaułek. Północ. Sztylet wbijany w pierś Jerrey'a. Zmiana. Może niech tak to wygląda? Jak najdalej od szkoły. A po tym schować ciało, uciec, nie czekać, aż się obudzi. Znaleźć żywiciela. Będę musiała go obserwować. Jego charakter i znaleźć coś bądź kogoś odpowiedniego.
Po godzinie wstałam. Szybkim krokiem ruszyłam z powrotem do szkoły. Schodami do mojego pokoju.
Pociągnęłam za klamkę. Drzwi skrzypnęły.
Weszłam do środka i położyłam się na łóżko. Zrzuciłam obcasy z nóg, spakowałam kilkukilogramowy plecak. Położyłam się znów na łóżko. Spałam. Znowu. To wszystko powoli zaczynało mnie wykańczać. To planowanie, Methew, Jerrey, no i Varrie.
O wilku mowa. Drzwi się uchyliły i moja przyjaciółka weszła do środka. usiadła obok mnie bez słowa.
- No. Cześć - przywitałam się.
- Cześć... Gdzie dzisiaj byłaś?
- Mam osobistą niańkę? Zaspałam i obudziłam się tak późno, gdzieś o 15, że nie było warto iść na lekcje - skłamałam.
Jakaś prawda w tym była. Ale mała. Spałam tylko do dziesiątej.
- Jutro sprawdzian z fizyki
Uniosłam prawą brew.
- Kiedy Karieda o nim powiedziała? Dzisaj?
- A jak myślisz? Zawsze mówi dzień przed. Nawet nie miałam czasu się poduczyć - jęknęła.
No cóż. Moja przyjaciółka była dobrą uczennicą i zależało jej na ocenach.
- Co ty na małe...małą przerwę od szkoły? Pójdziemy gdzieś na miasto, posiedzimy w kawiarence, kupię normalne buty - zaproponowałam spokojnie.
Ona się roześmiała.
- Dobra.
- Na serio? Ty się zgadzasz na wagary?
Wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się.
- Idę, Broe. Do jutra - pożegnała się i po chwili wyszła.
Pomachałam głową na boki. Stara, dobra Varrie. Wyszła, a nawet nic nie ustaliliśmy.
Westchnęłam i podniosłam się z łóżka. Podeszłam do biurka, chcąc pomyśleć nad zabójstwem i chcąc dopisać coś.
Kartki nie było.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Virve dnia Pon 13:32, 02 Maj 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kaed'rin van Regis
Upiór


Dołączył: 21 Cze 2008
Posty: 1705
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Samica

PostWysłany: Pon 19:49, 02 Maj 2011 Temat postu:

Uch, puff.
Przeczytałam 3 rozdziały, więcej nie jestem wstanie, bo mnie to trochę nudzi. Musisz przykuwać książkę czymś ciekawym. Musisz wypracować swój własny styl pisania, nie wiem jak to określić. Ja np. piszę krótkimi zdaniami, aby podbudować napięcie. Długimi kiedy piszę opis.
Dłuższe rozdziały. Im dłuższe tym lepszą będziesz miała satysfakcję, wierz mi. Traktuj to jak po prostu pisanie, tylko oddzielone pewnymi przedziałami i tyle. Nie potrzebnie robisz tak szybko kolejne rozdziały. c:


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiekTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi Forum O wilkach Strona Główna -> Twórczość Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1


Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB Š 2001, 2005 phpBB Group
Theme bLock created by JR9 for stylerbb.net
Regulamin