Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Samuerian
Latający Doświadczony Wilk
Dołączył: 30 Paź 2010
Posty: 5618
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z Kryptona! Płeć:
|
Wysłany: Sob 12:40, 11 Cze 2011 Temat postu: |
|
Chyba "Pani Samobójców". o_O
No, może racja, lepiej odsunę od siebie ołówki wszelkie. Dziękuję, że ktoś docenił moje rymy okalające. :3
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Caro
Latający Szpieg
Dołączył: 07 Sty 2011
Posty: 1232
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
Wysłany: Sob 19:29, 11 Cze 2011 Temat postu: |
|
Nie no! S - U - P - E - R - !
Ps. mogę wstawić sobie jeden wiersz na av.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Retes
Dorosły
Dołączył: 13 Mar 2011
Posty: 1212
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z Viktorii! Płeć:
|
Wysłany: Śro 12:13, 13 Lip 2011 Temat postu: |
|
No dobra.
Drżyjcie narody, bowiem oto nadszedł dzień, w którym postanowiłam wstawić nie prozę, poezję, a rysuneeek! A nawet dwa od razu.
Oto są moje drogie jaskółki. Kocham jaskółki. Są takie oldschoolowe, że nie można ich nie kochać. Przeglądałam więc strony z wzorami tatuaży i w końcu parę narysowałam. Tu macie dwa. Potem pokazałam szkice mojej mamie i wysunęłam nieśmiałą propozycję, że może sobie taką jedną zrobię na ramieniu... Ciężkie spojrzenie jakim mnie obdarzyła mówiło, iż muszę poczekać te trzy lata do pełnoletności bez jaskółki. No dobrze, oto i one:
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
Rysowałam niestety na kolanie, gdyż moje biurko jest zawalone doniczkami z kaktusami (sprzątam parapet), więc rzeczywiście mogą być niestaranne. Zwłaszcza druga. D:
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Retes dnia Śro 12:15, 13 Lip 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Samuerian
Latający Doświadczony Wilk
Dołączył: 30 Paź 2010
Posty: 5618
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z Kryptona! Płeć:
|
Wysłany: Pią 17:14, 15 Lip 2011 Temat postu: |
|
No dobra... Więc macie tutaj kurczę opowiadanie!
Skończyłam je pisać właśnie i byłabym wdzięczna, gdyby ktoś zechciał je przeczytać. Może by i samoocena wzrosła. A ja lubię, jak mi rośnie samoocena.
Jest długie. Może za długie.
Czerwonowłosa rzuciła ostatnie spojrzenie w stronę wymarłego miasteczka. Epidemia zabiła każdego. Z wyjątkiem jej. Dziewczyna beztrosko przechadzała się między domami. Do jej nozdrzy dobiegał smród śmierci. Śmierć… Jej dłoń instynktownie przemieściła się do skórzanej sakiewki, gdzie trzymała buteleczkę ze szkarłatnym płynem. Powinno starczyć jeszcze na długo. Bardzo długo. Westchnęła z ulgą. Doszła do murów miasteczka. Brama była zamknięta. Oczywiście… Żaden zakażony nie mógł przecież uciec. Niedługo przyjdzie władza, lepiej żeby nikogo żywego tu nie zastała. Dziewczyna wspięła się na bramę i zeszła drugą stroną. Dla niej było to proste… Długa, szara sukienka mogła trochę przeszkadzać, jednak jeżeli jest się anomalią… Niewiele rzeczy może stanąć na przeszkodzie. Oddaliła się. W poszukiwaniu nowego życia.
***
- Co z nimi zrobimy, majorze? – spytał młody niemiecki oficer, swojego starego, doświadczonego przełożonego.
- Złapani na gorącym uczynku. Chcieli wysadzić dom, w którym zatrzymało się trzynastu żołnierzy Rzeszy. Kara śmierci, panie oficerze. – powiedział major mierząc młodszego towarzysza zimnym spojrzeniem. – Kara śmierci poprzez rozstrzelanie. – uzupełnił, a na jego twarz wpłynął nieprzyjemny uśmiech. Młody oficer wzdrygnął się.
- Nigdy nikogo nie zabiłeś, prawda młody? – spytał major nieregulaminowo. Oficer pokręcił głową.
- Tam jest jedna dziewczyna. Młoda. Może mieć najwyżej szesnaście lat… Podkładała trotyl pod fundamenty… - odpowiedział powoli.
- Wojna zabiera ofiary… Niezależnie od ich wieku.
- Ale coś było w jej oczach… Jakby pogarda. Obojętność. Jakby było jej wszystko jedno, czy zginie, czy zabije tych żołnierzy, czy atak się uda, czy zostaną złapani. Zimna obojętność. Nie zawsze widzi się coś takiego u tak młodych ludzi.
- To wrogowie. Wrogów się likwiduje.
Oficer skinął głową, po czym oddalił się wykonać rozkaz. Pod ścianą ustawiono wszystkich złapanych podczas nieudanego ataku. Między innymi także czerwonowłosą dziewczynę. Oficer zamknął powieki, po czym wykonał gest dłonią. Po strzałach nie odwracał się w stronę skazanych, tylko odszedł.
***
Czerowonowłosa obudziła się. Rany po postrzale zdołały się już trochę zagoić. Rozejrzała się. Las, duży las… Leżała na górze ciał. Pięciu ciał swoich przyjaciół, z którymi przez ostatnie miesiące planowała i wykonywała ataki na domy niemieckich żołnierzy. Wezbrała się w jej niepochamowana wściekłość i rządza zemsty. Pod ręką nie miała żadnej broni, ale wiedziała, gdzie jest ukryta. Teraz trzeba tylko odnaleźć tego, kto wydał rozkaz oddania strzałów. Dobrze pamiętała jego twarz. Młody oficerek, pewnie nie miał nawet dwudziestu lat. Wydawał się taki przerażony… Jednak morderca jest mordercą.
Dziewczyna ruszyła przed siebie, lekko się zataczając. Miejsca, w których jej ciało przebiły śmiercionośne kule pulsowały tępym bólem. Minie jeszcze trochę czasu, nim całkiem znikną. Odnalezienie drogi do domu nie było takie trudne. Orientowała się w terenie lepiej niż ktokolwiek inny. Poznała tajemnice jeszcze z czasów średniowiecza… Polowania na czarownice, alchemicy… Tyle rzeczy wtedy się działo. Potrząsnęła głową. Trzeba wrócić do rzeczywistości. Powinna znaleźć nowe ubranie. Paradowanie po ulicach w zakrwawionej, podziurawionej koszuli nie jest dobrym pomysłem. Wszystko znajdzie na miejscu… Kiedy czerwonowłosa dotarła do miasta stała się ostrożniejsza. Było późno, po ulicach paradowali już niemieccy żołnierze. Bezdźwięcznie stawiała kroki, wypatrując wrogów. Kilka minut później dotarła pod drzwi starej karczmy, zamkniętej jakiś czas temu, teraz zamieszkanej przez miłego staruszka… Będzie za nim tęsknić, lecz teraz musiała uciekać. Znowu.
Dziewczyna zapukała umówionym znakiem. Chwilę później usłyszała kroki i strzyknięcie zamku w drzwiach. W progu stanął siwy, szczupły mężczyzna z gęstym wąsem i brodą.
- O Boże, maleńka, myślałem, że was wszystkich złapali! – powiedział wpuszczając ją do środka i zamykając dokładnie drzwi.
- Bo złapali. – powiedziała, jednak odpuściła sobie resztę wyjaśnień. Im staruszek mniej będzie wiedział, tym lepiej dla niego. – Nie chcę o tym mówić.
Mężczyzna skinął głową i otworzył jeden zamek do drzwi, prowadzących do piwnicy. Klucz do drugiego miała ona – żadne nie mogło otworzyć drzwi bez drugiego. Czerwonowłosa zeszła na sam dół i przebrała się w czystą, bawełnianą koszulkę oraz wojskowe spodnie i buty. Wyjęła jedną deskę z podłogi. Na dole ukryto mały arsenał. Wzięła karabin, nóż i po zastanowieniu także granat. Teraz nic jej nie mogli zrobić… Nigdy nic jej nie mogli zrobić.
- Chcesz tak wyjść na ulicę? Złapią cię… - przestraszył się staruszek.
- O to chodzi. – powiedziała dziewczyna i przytuliła mężczyznę. Był to jasny znak, że widzą się po raz ostatni. Zaraz też nastolatka opuściła dom i ruszyła przed siebie. Staruszek jeszcze przez chwilę patrzył za nią, jednak zaraz pokręcił głową i zamknął dokładnie drzwi. Biedne dzieciaki… Czego nie zrobią, aby pozbyć się niemieckiego okupanta ze swojego miasta…
Tymczasem ona szła ulicą, aż natrafiła na jednego ze strażników, pilnujących ulicy nocą.
- Hej! – zawołał, jednak ona nie uciekała. Miała granat ukryty w kieszeni, nóż przywiązany do wewnętrznej strony uda i karabin przewieszony przez ramię. Stała na środku drogi. Strażnik podbiegł i brutalnie złapał ją za ramię. Chwilę później była w kwaterze, gdzie już raz trafiła. Tym razem sama. Tej nocy wartę pełnił jedynie młody oficer. Jego przełożony położył się wcześniej spać. Dziewięćdziesiąt lat na karku robi swoje. Dziwne, że był jeszcze na służbie. Prawdopodobnie nieraz proponowali mu przejście w stan spoczynku, jednak stary hitlerowiec czuł, że jeszcze nie czas.
- To ty. – powiedział oficer patrząc z przerażeniem na dziewczynę. – Jak?...
- Zabiłeś moich przyjaciół… - powiedziała dziewczyna i zmierzyła Niemca chłodnym spojrzeniem. Była Polką, lecz dobrze operowała językiem niemieckim. Ciekawe, gdzie się go nauczyła? Zabrali jej oczywiście karabin, jednak nie zrobili rewizji, więc miała nóż i granat pod ręką. Jednym krokiem dotarła do oficera i przyłożyła mu ostrze do gardła. Chłopak przymknął oczy… Zręcznym ruchem dziewczyna zabrała mu rewolwer, który miał przypięty przy pasie. Twarz Niemca zbladła i pojawił się na niej wyraz przerażenia. Służyć tyle czasu Rzeszy i zginąć z ręki nastolatki? Jednak po chwili zimne ostrze przestało stykać się z gardłem oficera. Zdziwiony spojrzał na dziewczynę, która chowała nóż.
- Nie ty wydałeś rozkaz. – powiedziała łagodniej, jednak jej wzrok nadal pozostawał zimny. Chłopak pokręcił tylko głową. Dziewczyna westchnęła. Wydawał się taki… Nie chciał tego. Nie chciał zabijać. Ona też nie chciała. Jednak musiała. Dla nich. Teraz ich już nie było.
- Więc masz dzisiaj szczęście, gnoju. – dodała i odwróciła się w stronę wyjścia.
- Zaczekaj! – oficer odzyskał nagle głos. Czerwonowłosa odwróciła się obojętnie. – Przecież… Przecież ty…
- Twoi ludzie mnie zamordowali. O to chodzi? – spytała z kwaśnym uśmiechem. Nie musiał odpowiadać. Jego twarz mówiła wszystko.
- W jaki sposób? Sprawdziliśmy… Zgon stwierdzono u was wszystkich…
- Dlaczego miałabym ci powiedzieć? – spytała sucho i ruszyła w stronę drzwi. Zamknięte. No jasne. Mogła się domyślić. – Klucze. – dodała odbezpieczając rewolwer i celując w chłopaka. Drugą rękę wyciągnęła przed siebie.
- Nie. – nagły przypływ brawury? – Nie, dopóki mi nie powiesz, co tu się właściwie stało.
Dziewczyna westchnęła.
- Zawsze chcecie wiedzieć… Nie. – powiedziała poruszając znacząco bronią.
- Nie strzelisz. Gdybyś chciała mnie zabić, zrobiłabyś to wcześniej. – rzekł, jednak głos mu drżał. Miał rację. Po co zabijać, skoro można… Dać życie? Dziwna idea pojawiła się w głowie czerwonowłosej.
- Chodź ze mną. – powiedziała. Nie podobało mu się jej spojrzenie, jednak posłusznie otworzył drzwi i wyszedł za dziewczyną. Nie uciekała. Po co? Po co, skoro nasunął się jej taki dobry pomysł? O ile chłopaczek będzie chciał… Usiedli za budynkiem. On ostrożny, obserwował każdy ruch nieznajomej, jakby obawiał się, że zaraz wysadzi ich w powietrze. Ona jednak wyjęła buteleczkę ze szkarłatnym napojem.
- To przez to. – powiedziała.
- Przez co? – chłopak nie rozumiał.
- Przez to, żyję od czasów średniowiecza. Przez to przeżyłam niejedną wojnę i mam zamiar przeżyć następną. Przez to, zwykłe kule nie mogą mnie zabić… Mam szesnaście lat od XI wieku. – rzekła, a na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. „Jest szalona” – pomyślał w pierwszej chwili, jednak zaraz przypomniał sobie, że przecież u każdego stwierdzono zgon…
- Ale wieczne życie w samotności nie jest dobre… - kontynuowała. – Mam przyjaciół, którzy umierają nim się obejrzę. – nagle posmutniała. Ile osób mogła spotkać przez kilkaset lat… - Jesteś młody. Chciałbyś pozostać taki na dłużej? – spytała. Oficer zdziwił się.
- Dlaczego ja? – zapytał przerażony. Zaczynał wierzyć w jej słowa.
- Nie chcesz tu być. Nie chcesz brać udziału w tej wojnie, zabijać, niszczyć, palić… - rzekła. Nie umiał zaprzeczyć. Z jednej strony… Miałby zostawić to wszystko? Cały swój dorobek, rodzinę i przyjaciół? Z drugiej zaś… Wizja wiecznego życia wydawała mu się kusząca. Ile przez ten czas widziała? Ile się nauczyła?
- Skąd mam wiedzieć, że mnie nie oszukujesz? Możesz być równie dobrze jej siostrą bliźniaczką… - powiedział. Dziewczyna westchnęła i podniosła lekko bluzkę. Trzy rany postrzałowe. Częściowo zagojone. Chłopak pośpiesznie odwrócił wzrok.
- Jak to działa? – zapytał. Na twarzy dziewczyny zagościł uśmiech. A chłód zniknął z jej oczu.
- Jedna porcja na stulecie. – powiedziała i podała mu buteleczkę. Sto lat życia tkwiło w jego dłoni. W sumie… Co może się stać? Jego życie i tak powinno się dawno zakończyć. Jeżeli nie był mordercą teraz, to zapewne stanie się nim wkrótce. Jedyną ucieczką od tego może być śmierć. Albo nieśmiertelność… O ile ona ma rację. A nie wyglądała na kogoś, kto próbuje go oszukać, chociaż może to on był zbyt łatwowierny. Zbyt tym wszystkim zmęczony, zbyt zniechęcony… Przez chwilę jeszcze obracał buteleczkę w dłoni, zastanawiając się… Co zrobią potem? Gdzie pójdą? Przecież i tak nikt nic złego nie może im zrobić… Chłopak westchnął. Nie ma nic do stracenia. Przytknął flakonik do ust i pociągnął jeden łyk.
***
Kolorowe światła tańczyły na ciałach ludzi zebranych w klubie. Dziewczyna o czerwonych włosach ruszała się instynktownie, w rytm muzyki. Może wzięła za dużo tabletek, może w ogóle nie powinna ich ruszać. Może nie powinna tu przychodzić?... Z drugiej strony… Tysiąc lat czekała na czasy, w których będzie można się tak zabawić. Brunet, który ją tu przyprowadził podrygiwał koło niej. Nie miał poczucia rytmu… I chciał od niej tylko jednego. Ale miał tabletki… Dziewczyna uśmiechnęła się lekko. Ich oczy się spotkały. Omiótł wzrokiem jej ciało. Nie, od niej tego nie dostanie… Była wytrzymalsza od tych wszystkich osób, które rzygały właśnie w toalecie klubu. Podeszła do towarzysza. Delikatnie wyjęła mu z kieszeni flakonik z biały pigułkami. Wzięła jedną. Na jej usta wpłynął ponownie szeroki uśmiech.
- Jesteś niesamowita. – powiedział brunet delikatnie całując w kark. – Ile już tego wzięłaś? – spytał, jednak ona nie odpowiedziała. Objęła rękoma jego szyję i dała się porwać muzyce… Wolała muzykę, którą grano trzydzieści lat wcześniej… Jednak cóż… Na czasy się nie narzeka. Dłoń partnera spoczęła na jej talii, jednak zaraz zaczęła powoli zmierzać niżej. Ech… Wszyscy byli tacy sami. Dziewczyna wzięła go za rękę i dała banknot stuzłotowy.
- To był miły wieczór… - powiedziała powoli. – Ale… Muszę… Iść… - pocałowała chłopaka w policzek i niespiesznie oddaliła się w stronę wyjścia. Zapewne poszedł za nią, jednak już jej nie zobaczył… Zbyt szybko odeszła… Narkotyk robił swoje, z uśmiechem na ustach przechadzała się ulicą miasta. Przyjechali niedawno, trzeba poznać najlepsze miejsca swojego nowego domu. Zostaną może na dwa, trzy lata maksymalnie. Potem się zobaczy… Trzeba będzie zapewne znów opuścić ojczyznę. Może Francja? Tak bardzo chciała znów zobaczyć Francję… Zakręciło jej się w głowie. Osunęła się bezwładnie na ścianę. Ciemność.
***
Chłopak wyjrzał zaniepokojony przez okno. Długo nie wracała. Bał się o nią za każdym razem, kiedy wychodziła. Chociaż to ponoć ona była starsza… O ponad dziewięćset lat… Sam nie wiedział, dlaczego aż tak martwił się o tę dziewczynę. W końcu to ona była posądzona o czary przez Wielką Inkwizycję, ona przeżywała najazdy, wojny, rozbicia, oblężenia. Ona podkładała ładunki wybuchowe pod dom niemieckich żołnierzy tamtej nocy. Widziała więcej niż ktokolwiek inny na tym świecie, spotkała więcej ludzi, niż można się domyślić. A on był jedynie młodym hitlerowskim oficerem, który nie wiedział, czy bardziej boi się życia, czy też śmierci. I chciał uciec najlepiej od obu.
Spojrzał z niepokojem na zegarek. Nie powinna mu tego robić. Wiedziała, że od siedemdziesięciu lat martwi się za każdym razem, kiedy wyjdzie sama, albo z jakimś podejrzanym typkiem. Traktował ją jak młodszą siostrę, którą trzeba ochronić przed całym światem. Niestety, on był dla niej tylko towarzyszem, który nigdy się nie zestarzeje, z którym zawsze będą łączyć ją wspomnienia i lata spędzone razem. Nie tak wyobrażał sobie przyjaźń.
***
Obudziła się w jakimś obcym miejscu. Od razu wyczuła, że nie jest to jej łóżko. Poderwała się na równe nogi, ale zaraz usiadła. Tępy ból w głowie… Nieziemski kac. Przypomniała sobie poprzednią noc. Gdzie była? Ach, tak… Wilgotna ściana, kartonowe pudła… Zapuściła się w jakiś ponury zakamarek i straciła przytomność. Dobrze, że nikt jej tu nie znalazł… Chyba żaden normalny mieszkaniec miasta nie chciałby zapuścić się w takie miejsce. Dziewczyna wstała i chwiejnym krokiem ruszyła przed siebie.
- Pani nic nie jest? – spytał nagle czyjś głos. Nieopodal stał wysoki, szczupły mężczyzna. Miał kilkudniowy zarost na twarzy i zmęczony wzrok. Miał miły głos, jednak w jego oczach było coś, co nie podobało się czerwonowłosej dziewczynie.
- Nie, dziękuję. – odpowiedziała szybko i ruszyła w stronę domu. Ból był potworny, będzie musiała wziąć jakiś proszek. Mężczyzna obejrzał się tylko i ruszył w swoją stronę. Instynkt podpowiadał jej, że jeszcze się spotkają.
Cudem trafiła do mieszkania na poddaszu, które wynajmowali. On leżał na kanapie… Najwyraźniej czekał na nią do późna. Wyrzuty sumienia ponownie zaczęły nękać dziewczynę. Chyba musi przestać… Za bardzo się zamartwiał i nawet jeśli tego nie rozumiała, to teraz musieli trzymać się razem. Jednak z drugiej strony chciała się bawić, skoro jest taka okazja. Czasy mogą się zmienić w każdej chwili. Może wybuchnąć kolejna wojna, a wtedy trzeba walczyć, a nie się bawić. Przykryła go kołdrą. Nich śpi. Sama oddalił się do kuchni i zaczęła przeszukiwać szafki, aż znalazła jakiś środek przeciwbólowy. Na w razie czego wzięła od razu dwa. I tak nie zrobią jej krzywdy. Wzięła do ręki książkę, jednak po przeczytaniu kilku linijek stwierdziła, że i tak nic nie pamięta. Wyjęła buteleczkę ze szkarłatnym napojem – trzeba będzie wkrótce postarać się zdobyć nowe porcje… Teraz, kiedy ich było dwoje może być z tym kłopot.
Dziewczyna usiadła koło swojego towarzysza. Cieszyła się, że wybrała właśnie jego… Wytrzymał z nią siedemdziesiąt lat, wytrzyma i dłużej. Dłonią przeczesała jego jasne włosy. Po zażyciu kilku dawek napoju zrobią się takie jak jej… Czerwone. Zapewne będzie je farbował. Nie spodoba mu się chodzenie jak buntownik. Uśmiechnęła się widząc, że leniwie otworzył jedno oko. Na jego twarzy odmalowała się ulga.
- Gdzie byłaś? – spytał sennym głosem, prostując się do pozycji pionowej.
- W klubie. – odpowiedziała łagodnie. Posłał jej spojrzenie pełne wyrzutu. Czyli czekał. – Przepraszam.
- Nieważne. Ale nie rób tego więcej. – posłusznie skinęła głową. Spróbuje. Ale oboje wiedzą, że nie uda jej się dotrzymać tajemnicy. Spojrzał na zegarek. Jęknął zniesmaczony. Spał zdecydowanie za długo. Powinien już dawno wstać, spanie do południa uważał zawsze za marnowanie dobrego dnia, który mógłby wykorzystać na zrobienie czegoś wartościowego.
- Jakieś nowiny z drugiego świata? – spytał z kpiącym uśmiechem na ustach. Przez ostatnie kilkadziesiąt lat dobrze nauczył się operować językiem polskim. Niemiecki akcent całkowicie mu się zatarł. Jednak nie zapomniał swojego ojczystego języka.
- Nie mogę znaleźć żadnego śladu. Niewiele już tego starczy na nas dwoje, trzeba znaleźć nową porcję. – powiedziała spokojnie. Zawsze była spokojna, obojętna, zimna… Przez te lata doskonale nauczyła się ukrywać swoje uczucia. Czasami było to wręcz przerażające.
- Nie martw się, maleńka. Znajdziemy ten dom. Jesteśmy w Warszawie. Mamy trop.
- Jest coś jeszcze… - zaczęła, jednak nie wiedziała, czy powinna mówić mu o spotkanym mężczyźnie. Zapewne to tylko jej paranoje. – Zresztą, nieważne. To nic… Idę się położyć. – z tymi słowami wstała i oddaliła się do pokoju, gdzie zaraz zasnęła, zmęczona.
***
Łowca uśmiechnął się pod nosem. Wreszcie. Wyjął z kieszeni stare zdjęcie, jeszcze z czasów wojny. Widniała na nim uśmiechnięta dziewczyna o czerwonych włosach. Bez wątpienia to właśnie ona. Żałował, że nie poszedł za nią rano. Teraz będzie musiał szukać jej po całej dzielnicy… Trudno. Podążał za nią jego ojciec, wcześniej dziadek… Musi zakończyć tę zabawę. Przekręcił klucz w zamku domu, w którym wynajął pokój na kilka dni. Więcej to nie zajmie.
***
Chłopak odpalił komputer i włączył Internet. No cóż, jeszcze nie do końca przekonał się, czy to rzeczywiście taki wspaniały wynalazek, jednak bezsprzecznie bywał przydatny w wielu sprawach. „Oferty pracy Warszawa” – wpisał w okno wyszukiwarki i nacisnął enter. Chwilę później ekran zapełniły mu wyniki. Przeglądał je po kolei, aż w końcu trafił – „nauczyciel niemieckiego w gimnazjum”. Uśmiechnął się. Zapisał adres, wziął odpowiednie dokumenty i wyszedł z domu.
***
Mężczyzna o zmęczonych wiecznie oczach pojawił się w Warszawie całkiem niedawno. Wynajął nieduży pokój w bardziej opuszczonej części Żoliborza. Właścicielce powiedział, że przyjechał załatwić pewne sprawy z pracy. Nie narzucał się, rano wychodził, wracał wieczorem, siedział do późna, jednak cicho i coś robił. Gdyby właścicielka wiedziała co tak właściwie robił jej lokator zapewne ni była by w stosunku do niego tak dobrze nastawiona.
Włączył lampkę przy dębowym biurku i wyjął zakupiony na targu stołek z osikowego drewna. Odrąbał im nogi i zaczął ostrzyć końce. Chwilę później miał przed sobą cztery, całkiem ładne i przede wszystkim ostre, osikowe kołki. Uśmiechnął się i wyciągnął dwa dość spore, srebrne krucyfiksy. Położył przed sobą, koło butelki z wodą święconą. Tak, to dzisiaj. Za pas włożył własnej roboty sztylet ze srebra, przetopiony ze starej biżuterii i monet. Do plecaka spakował wszystkie drobiazgi. W niewielkim pudełeczku w kieszeni miał opiłki srebra. Również się przydadzą. Wszystkie wolne schowki wypełnił główkami czosnku i wstał. Tym razem wyjdzie na noc. A to będzie koniec jego pracy. Do wieczora zostało trochę czasu, zdąży zorientować się w całej sytuacji.
***
Dyrektor dokładnie obejrzał papiery.
- Więc zdał pan odpowiednie testy… - powiedział i rzucił chłopakowi spojrzenie, mówiące że nie jest do końca przekonany wiarygodności swego rozmówcy.
- Mieszkałem w Niemczech przez sporą część mojego życia. Matka była Polką, ojciec Niemcem. – skłamał szybko.
- Ile ma pan lat?
- Dwadzieścia cztery.
- I jest pan pewien, że praca w żeńskim gimnazjum to dobry pomysł? – spytał unosząc wysoko brew.
- Od dłuższego czasu szukam pracy, kiedy dowiedziałem się o poszukiwaniach na to stanowisko, postanowiłem się zgłosić. – rzekł powoli.
- Ma pan doświadczenie w pracy z młodymi ludźmi? Może zajmował się pan wcześniej rodzeństwem? Ma pan rodzeństwo?
- Mam młodszą siostrę. Szesnastoletnią. Zajmuję się nią, odkąd… Nasi rodzice zginęli w wypadku.
Twarz dyrektora złagodniała. Przetarł okulary i uśmiechnął się lekko.
- Biorąc pod uwagę wyśmienicie zdane testy, jak również to że miał pan kontakt z językiem w kraju… Dobrze, witamy w naszej kadrze nauczycielskiej. – chłopak niemal westchnął z ulgą. Podziękował i pospieszni wyszedł. Potrzebowali pieniędzy. On potrzebował zajęcia. W bramie minął szczupłego mężczyznę. Patrzył na niego z obrzydzeniem.
***
- Skoro teraz zaczynasz pracę, to chyba trzeba uczcić jakoś ostatnie dni twojej wolności. – zagadnęła dziewczyna szykując się do wyjścia.
- Znowu gdzieś idziesz. – spojrzał na nią z wyrzutem.
- Owszem. – rzekła lekko i złapała go za ramię. – Ale ty idziesz ze mną.
Na nic nie zdały się protesty i narzekania, wymówki i groźby. Zaraz szli jedną z ulic Warszawy w stronę klubu. Nagle zza rogu wyszedł chłopak, z którym była poprzedniego wieczoru. Ten od prochów. Wyraźnie był pijany, jednak to nie przeszkodziło mu w rozpoznaniu czerwonowłosej dziewczyny. Z pijackim uśmiechem zaczął się zataczać w ich stronę, bełkocząc coś pod nosem i spoglądając na nich zamglonym wzrokiem. Wyraz obrzydzenia pojawił się na twarzy dziewczyny.
- Kooochaaniee… - powiedział z wielkim trudem, obejmując ją lekko. Zaraz jednak odsunął się, aby przy ścianie stojącego obok budynku zwrócić swoją kolację. Dwójka z pozoru niewinnych nastolatków oddaliła się spiesznie z miejsca wypadku. Chłopak automatycznie stracił chęć na przygodę w klubie. Ulica, którą szli była pusta, jedynie na ławce pod drzewem siedział jegomość w długim płaszczu. Kiedy przechodzili obok wstał, zagradzając im dalsze przejście.
- O co chodzi? – spytał niewzruszony chłopak spoglądając na mężczyznę spokojnie. Poznał w nim tego, który wcześniej stał przy furtce gimnazjum, w którym się zatrudnił. Dziewczyna także wcześniej go widziała. Pytał, czy nic jej się nie stało, kiedy wracała z imprezy.
- Dzisiaj zakończy się wasz nędzny żywot, szatańscy pomagierzy! – zawołał dziko wyciągając zza pasa butelkę wody święconej, którą obficie zaraz spryskał domniemanych pomagierów Szatana. Zdziwił się wielce, widząc że nie zrobiło to na nich większego wrażenia. Jedynie czerwonowłosa podniosła brew zdenerwowana tym, że zamokła jej bluzka. Łowca nie tracił jednak zapału i zaraz przystąpił do walki. Nieoczekiwanie wbił w klatkę piersiową dziewczyny osikowy kołek i z tryumfującym uśmiechem obserwował.
- Cholera! – wrzasnęła, jednak bardziej przerażona dziurą, jaką wyrządziła broń, niż zbliżającą się ponoć śmiercią. Widząc to mężczyzna zdziwił się jeszcze bardziej. W jego długoletniej karierze nie spotkał się jeszcze z tak wytrzymałymi wampirami. Szczęka opadła mu, a oczy napełniły się jawnym przerażeniem. – No i czego się tak gapisz!? – wrzasnęła na niego wytrącona z równowagi ofiara. – Umiałeś wsadzić, to teraz wyciągaj! – rzuciła tonem nieznoszącym sprzeciwu. – To nowa bluzka! I jeszcze mam dziurę między cyckami! – piekliła się, podczas gdy łowca zaczął wracać do stanu w miarę szybkiego rozumowania i wyjął jeden ze srebrnych krucyfiksów, który dla odmiany rzucił zdezorientowanemu chłopakowi. Ten automatycznie złapał go w locie, jednak na jego dłoni nie pojawiły się paskudne poparzenia, jakich spodziewał się łowca.
- Po co mi to? – spytał coraz bardziej zdenerwowany i oddał krzyż całkiem już zdezorientowanemu mężczyźnie, po czym podjął nieudolne próby pozbycia się drewnianego kołka z piersi swej towarzyszki. Ta skrzywiła się z niezwykłego bólu i zagryzła wargę. Po chwili udało się wyciągnąć zakrwawioną broń. Niestety, rana była ogromna i w dodatku na wylot.
- Co to oszołom!? – wściekła się czerwonowłosa wskazując na łowcę wciąż stojącego w niemałym szoku. Polowanie się nie udało. Co teraz? Kim są te istoty, których nie może zabić najlepszymi sposobami. Nie zastanawiając się nad tym dłużej, mężczyzna odwrócił się na pięcie i kłusem oddalił z miejsca przestępstwa. Chłopak zaraz pobiegł za nim, zostawiając towarzyszkę, próbującą zakryć dziurę w jej ciele. Kiedy jako tako, obwiązała się szalikiem wrócił chłopak, niosąc na ramieniu łowcę. Był albo nieprzytomny, albo martwy.
- Chyba stracił przytomność. – powiedział. – Chociaż możliwe że umarł. Co z nim zrobimy? – spytał spokojnie, kładąc bezwładnego zabójcę na ziemi. – Mówił, że poluje na wampiry. – dodał z dziwnym uśmiechem.
- To chyba nas z kimś pomylił. – rzekła dziewczyna. – Zabierz go, coś wymyślimy.
- Chyba mam pomysł… - powiedział jej towarzysz.
***
Cmentarz na Powązkach, zwłaszcza o północy nie jest miejscem, gdzie powinno się przychodzić.
- Dobry będzie? – spytał jeden z wampirów, trącając patykiem nieprzytomnego łowcę.
- Ałć! – wrzasnął jego przyjaciel rzucając coś na ziemię. – Co za porąbaniec nosi przy sobie czosnek i srebrne krzyże!? – zdenerwował się. Zaraz też wspólnymi siłami i przy pomocy kija zdjęli z mężczyzny niebezpieczny płaszcz.
- No nie wiem… Teraz będzie śmierdział czosnkiem. – powiedział wampir marszcząc nos.
- Nie narzekaj, jak donoszą jedzenie do domu. – zganił go drugi krwiopijca oglądając, czy aby pozbyli się wszystkich śmiertelnie niebezpiecznych przedmiotów z przyszłego obiadu. Obiad nieoczekiwanie otworzył oczy, a widząc dwójkę bladych, nachylających się nad nim istot z wyszczerzonymi kłami zemdlał ponownie.
- Smacznego. – powiedzieli sobie towarzysze i przystąpili do konsumpcji. Obserwowała ich czerwonowłosa i jej przyjaciel, siedzący na dachu kaplicy z szerokimi uśmiechami na twarzach.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Samuerian dnia Pią 17:27, 15 Lip 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Maxime
Upiór
Dołączył: 13 Mar 2011
Posty: 927
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z Shajena i Viktorii... Płeć:
|
Wysłany: Pią 17:17, 15 Lip 2011 Temat postu: |
|
o,o Jakie to dłuuugie... Obiecuję, że przeczytam w...
W... Może w poniedziałek, o ile będę miał czas. :3
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Samuerian
Latający Doświadczony Wilk
Dołączył: 30 Paź 2010
Posty: 5618
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z Kryptona! Płeć:
|
Wysłany: Pią 17:19, 15 Lip 2011 Temat postu: |
|
Yeah!
Samoocena [level up!].
Pracuję nad drugim opowiadaniem, jednakże nie wiem jeszcze o czym. Chyba o wampirach. Albo zombiakach. Albo wszystkich naraz.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Viy Curay
Shrek
Dołączył: 17 Maj 2011
Posty: 1914
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5
Płeć:
|
Wysłany: Pią 21:20, 15 Lip 2011 Temat postu: |
|
Ooo bardzo fajne. Udało mi się przebrnąć przez całość, i wystawiam pozytywną opinie. :3 5/5
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Samuerian
Latający Doświadczony Wilk
Dołączył: 30 Paź 2010
Posty: 5618
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z Kryptona! Płeć:
|
Wysłany: Sob 14:10, 16 Lip 2011 Temat postu: |
|
Uuu... No jestem pod wrażeniem, że ktoś prócz Ady przebrnął przez te wypociny.
Dziękuję. ;3
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Naomi
Latający Szpieg
Dołączył: 25 Wrz 2010
Posty: 1331
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5
Płeć:
|
Wysłany: Sob 14:17, 16 Lip 2011 Temat postu: |
|
Właśnie.. może Ada też to skomentuje :)
Styl 5/5
ort 4/5 Znalazłam błąd o którym napisałam już wcześniej
pomysł 5/5
Akcja 2/5 - dopiero pod koniec cokolwiek zaczęło się dziać.
No nie jest to takie dobre jak nasz Wilk Stefan.. ale ujdzie :3
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Lea
Lekarz
Dołączył: 25 Wrz 2010
Posty: 2781
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
Wysłany: Śro 15:36, 20 Lip 2011 Temat postu: |
|
Dobra... To jest Noodle, którą narysowałam sama nie wiem po co. Niemniej napatrzcie się na to coś, aż Wam oczka wypłyną.
[link widoczny dla zalogowanych] - przed pokolorowaniem, czyli sam tusz.
[link widoczny dla zalogowanych] - po pokolorowaniu, czyli kredki Bambino (paczuszka 12 kredek, chyba jedyne jakie mam).
Za jakość zdjęć też mnie możecie winić. Amen.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Xythuel
Latający Mag
Dołączył: 19 Sty 2011
Posty: 2519
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
Wysłany: Śro 15:38, 20 Lip 2011 Temat postu: |
|
Ładniejsza wersja pokolorowana...
PODOBA MI SIĘ! :3
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Lea
Lekarz
Dołączył: 25 Wrz 2010
Posty: 2781
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
Wysłany: Śro 15:39, 20 Lip 2011 Temat postu: |
|
YEAH!
Dzięki za zwiększenie samooceny.
Niemniej włosy ma za jasne. Ciemniejszej kredki nie miałam. :<
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Viy Curay
Shrek
Dołączył: 17 Maj 2011
Posty: 1914
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5
Płeć:
|
Wysłany: Śro 15:43, 20 Lip 2011 Temat postu: |
|
Hah, mi też bardziej podoba się wersja pokolorowana. Nie no, fajnie ci to wyszło.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Lea
Lekarz
Dołączył: 25 Wrz 2010
Posty: 2781
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
Wysłany: Śro 15:46, 20 Lip 2011 Temat postu: |
|
I Tobie również składam wielkie dzięki, i mówię jeszcze coś, co mówię już od dłuższego czasu... Odpisz no wreszcie Lei!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Samuerian
Latający Doświadczony Wilk
Dołączył: 30 Paź 2010
Posty: 5618
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z Kryptona! Płeć:
|
Wysłany: Pią 11:29, 22 Lip 2011 Temat postu: |
|
Oto jest, moi wierni fani fragment (wstęp dokładniej) mego najnowszego opowiadania. Nie jestem jeszcze pewna o czym będzie (chyba o kosmitach), ale mam nadzieję, że jakoś samo przyjdzie. Kierowana instynktem postanowiłam zamieszczać historię we fragmentach, gdyż tamto było zdecydowanie za długie i niewielu osobom chciało się je czytać.
Wiosna jest jedną z najpiękniejszych pór roku. Słońce rozpuszcza ostatnie śniegowe zapory, jakie pozostały po długich miesiącach rządów chłodnej i zabójczej zimy. Rośliny kwitną, rozpuszczają pąki, wszędzie roznosi się zapach kwiecia. Ptaki powracają do swych gniazd, zakładają kolejne rodziny.
Nawet tani jabol może wydać się doskonałym trunkiem, zwłaszcza taki spożywany w plenerze, bowiem cudowne widoki znacznie poprawiają jego walory smakowe, o czym właśnie przekonywali się dwaj osiedlowi „równi goście”, powszechnie obdarzeni mieniem zwykłych żuli. Pierwszy z nich – Michaił Pietrow, wiekowy Rosjanin, komunista bez jednego oka. Po osiedlu krążyły o nim przeróżne historie opowiadające o jego niezwykłych bohaterskich wyczynach, w których zazwyczaj pokonywał całą wrogą armię skuty kajdankami, mając jako broń jedynie tępy nóż. Niemniej żadna z tych opowieści nie była prawdziwa. Jego towarzysz – Paweł Nowak nie wyróżniał się zanadto z tłumu innych pasożytów społecznych – nikt nie wiedział ile miał lat, jednak każdy obstawiał że ponad setkę. Szkołę porzucił po skończeniu pierwszych pięciu klas podstawówki, potem pracował nieco przy wyrabianiu czekolady w Wedlu, jak również w kilku innych licznych placówkach. Aktualnie wolał spędzać czas na swym ulubionym fachu – menelstwie.
Dwoje towarzyszy zajęło więc swoją ulubioną osiedlową ławeczkę, skrytą w cieniu rozłożystego kasztanowca i pałaszowało zawartość zakupionej przed chwilą butelki taniego alkoholu.
Nagle niebo rozbłysło wszystkimi kolorami tęczy, do uszu żuli dobiegł dziwny szmer, a na pobliską łączkę spadł ciemny kształt, przypominający talerz. Zaraz też wszystko ucichło, a niebo znowu przybrało barwę błękitu.
- Hej, stary! – wrzasnął przerażony Michaił do swego kolegi. – Co to, urwał było?! – czyżby delirium? Niemożliwe. Pił już nie raz mocniejsze trunki i to w znacznie większych ilościach. A może starczy umysł tworzy jakieś dziwne rzeczy? Jednak z miny swego kompana Rusek wywnioskował, że on również widział owe niezwykłe zjawisko.
- Nie wiem, urwał przyjacielu ale olernie mocno przypier… - chciał odpowiedzieć Paweł, ale kształt, który leżał na polu nagle stanął w płomieniach. Starcy szybko rzucili się w tamtą stronę, ale nie mając czym ugasić pożaru niewiele byli w stanie zdziałać. Żule czym prędzej pobiegli w stronę sklepiku. W środku była kolejka, więc grzecznie stanęli na jej końcu, oczekując na swoją kolej.
- Co podać? – stara Kowalska prowadząca sklep od niepamiętnych czasów, widząc dwóch znajomych staruszków automatycznie zbliżyła się do półki z alkoholami.
- Kobieto! Gaśnicę dawaj! – zawołał donośnie Michaił.
- Nie drzyj się tak, głupi, bo klientów mi wystraszysz! – równie donośnie wydarła się właścicielka sklepu. - Jaką gaśnicę? Po co wam gaśnica? – spytała szybko.
- No pożar jest! Pole się pali! – poinformował ją Paweł Nowak. - Coś wzięło z nieba spadło i jak nie pier… - kobieta przerwała mu gestem.
- Gaśnic nie mamy. – powiedziała. – Ale tam są baniaki z wodą, może trzeba zalać… - powiedziała, po czym wyszła zza lady i zwróciła się do pozostałych klientów. – Sklep zamknięty! – po czym odwróciła się do wyjścia. – Gdzie ten pożar? – spytała, a w jej oku błysnęła iskierka zainteresowania. O ile te staruchy mówiły prawdę, będzie miała o czym opowiadać innym kobitkom z osiedla.
Dwaj przyjaciele szybko zaprowadzili ją na miejsce zdarzenia, po drodze zgarniając po dwa baniaki. Miejsce zdarzenia otoczone już było przez tłumek gapiów, jednak nie mieli czego ratować. Po tajemniczym obiekcie została jedynie kupa popiołu i kilka metalowych części.
- Urwał. – skomentował to Rosjanin, a reszta przyznała mu rację.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Samuerian dnia Pią 11:30, 22 Lip 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Sidney
Dorosły
Dołączył: 26 Cze 2011
Posty: 556
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
Wysłany: Pią 11:33, 22 Lip 2011 Temat postu: |
|
Hah, bardzo fajne opowiadanko. Ciekawie się czyta, choć dziwi mnie, że książka będzie o kosmitach. W prawdzie, nigdy jeszcze takiej nie przeczytałam...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Samuerian
Latający Doświadczony Wilk
Dołączył: 30 Paź 2010
Posty: 5618
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z Kryptona! Płeć:
|
Wysłany: Pią 11:39, 22 Lip 2011 Temat postu: |
|
Jaka tam książka, takie luźne opowiadanie w którym mam zamiar użyć odrobiny absurdalnego humoru, o ile będę potrafiła takowy stworzyć. :3
No, a kosmici nie są tak okupowani jak dajmy na to wampiry, czy upadłe anioły, więc...
Chciałam napisać opowiadanie o inkwizycji, niemniej w bibliotece nie mogę zdobyć odpowiednich pomocy naukowych (czyli dość krwistej fantastyki Jacka Piekary pod tytułem Sługa Boży, bo ktoś od maja przetrzymuje...)
Ale dziękuję za ocenę. :3
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Xythuel
Latający Mag
Dołączył: 19 Sty 2011
Posty: 2519
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
Wysłany: Pią 16:43, 22 Lip 2011 Temat postu: |
|
I mi się podoba (ja jeszcze Twoich opowiadań nie oceniłem? o.o) nawet bardzo. Ufa i żule są fajne. Szczególnie jak połączyć je w jedną całość i dodać do tego talent Samuel'owej. Jak już mówiłem - podoba mi się. ^J^
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Lea
Lekarz
Dołączył: 25 Wrz 2010
Posty: 2781
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
Wysłany: Pią 17:36, 22 Lip 2011 Temat postu: |
|
Dobra. Teraz część nudniejsza nieco, przynajmniej moim zdaniem (bo nie ma żuli... urwał!) Ale jestem w trakcie pisania takiej już normalnie, z żulami.
Minęło kilka dni od tajemniczego zjawiska, jakie dwoje starców widziało na swoim osiedlu. Tymczasem w miejscu zupełnie oddalonym od całego tego zdarzenia, w podziemiach polskiego Sejmu, sali zamkniętej na kilkanaście zamków, zabezpieczonej przed każdym, kto mógłby stanowić jakiekolwiek zagrożenie zebrała się piątka najważniejszych osobników na świecie. Ich twarzy nikt nie znał. Ich nazwisk nikt nie znał. Nikt nie wiedział także, że takowa grupa istnieje i sprytnie kieruje każdą zmianą jaka następuje w gospodarce całego świata. Pięć osób, każdy innej narodowości, nawet oni nie znali swoich nazwisk. Rosjanin – kazał na siebie mówić Iwan, nie dziwne że wybrał najpospolitsze imię, właśnie rozdawał wszystkim zapieczętowane koperty zawierające wyniki najnowszego śledztwa, prowadzonego tutaj, w Polsce.
- Więc to już?... – spytał Amerykanin, pan Smith. – Nie wiedziałem, że przybędą jeszcze w tym stuleciu, za naszych rządów…
- Kiedyś przecież musieli tutaj trafić, sam stwierdziłeś, że z waszych obserwacji tak wynika. – odpowiedział mu Ying – niski Azjata, Japończyk. Szybko przejrzał podstawione mu dokumenty. Pozostali uczestnicy narady – Australijczyk Ben i Kenijczyk Thomas na razie milczeli, czekając na rozwój wydarzeń.
- Obiekt spadł nieopodal jednego z polskich osiedli, świadkowie mówili, że wcześniej niebo rozbłysło tysiącami barw, a spadnięciu spodka towarzyszył dziwny szum. Niemniej uważam, że świadkowie nie są wiarygodni, byli bowiem pod, ekhm… wpływem alkoholu. – zaczął spokojnie Iwan, raz po raz zerkając do dokumentów. – Na pokładzie pojazdu prawdopodobnie był pilot, jednak tego też nie możemy być pewni. Obiekt uległ awarii i chcąc gdzieś wylądować wybrał sporą łąkę, jednak przy lądowaniu, a właściwie po, statek się zapalił. To tylko przypuszczenia, niewiele udało nam się zebrać z miejsca wypadku, lecz na pokładzie była wiadomość. Szczęśliwie ocaliliśmy ją na tyle, by móc oddać do analizy. Wiadomość mówi o inwazji, która prawdopodobnie zaplanowana została na lipiec.
Ta twarzach obecnych odmalowało się zaskoczenie, jednak grupa była na to przygotowana.
- Więc co teraz zrobimy? – spytał Ben spokojnie odkładając dokumenty.
Cień przebiegł po twarzy Iwana.
- Moi mili… Czas na operację „zielony glob”. – powiedział, a jego towarzysze zgodnie wytrzeszczyli nań przerażone oczy.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Katsume
Wieczny Dzieciak
Dołączył: 16 Lis 2010
Posty: 597
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
Wysłany: Pią 18:16, 22 Lip 2011 Temat postu: |
|
Iwan~! <3
W moim jest Ivan. ^J^
Czemu tu nie ma żuli? Ale mimo wszystko i tak jest fajne. Kurna, będę tu komentował bez końca. Lubię Twoje historyje.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|