Armand
Dojrzewający
Dołączył: 22 Mar 2014
Posty: 43
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
Wysłany: Wto 18:33, 25 Mar 2014 Temat postu: Armand. |
|
Imię:
Rasa:
Wiek:
Ranga:
Historia:
<center>Did you think it's cool to
Walk right up
To take my life
And fuck it up...
Well, did you?</center>
Co sekundę rodzi się kilka stworzeń. Co sekundę kilka umiera. Niektóre stworzenia żyją bardzo długo, niekiedy ponad sto lat. Niektóre żyją tylko jeden dzień. Do tych ostatnich zaliczamy jętki, Ephemeroptera - małe, skrzydlate stawonogi. Piękne, ale jednocześnie bardzo delikatne.
Delikatne... niczym porcelana.
<center>~*~*~</center>
Młody wilk obudził się z okropnym bólem głowy. Posadzka, na której leżał była lodowata, upiornie lodowata, przez co szczeniak nabawił się męczącego kaszlu i bólu gardła. Przez kilka minut nie potrafił ogarnąć, gdzie konkretnie się znajduje. Obraz zupełnie mu się rozmazywał. Odbierał wyłącznie bodźce słuchowe - szmery, świsty i uderzanie łap o kafelki. Wreszcie wzrok zaczynał mu się wostrzać i jego oczom ukazał się bogato przyozdobiony pokój. Ściany, parapety i podłoga zrobione były z marmuru; szafy wykonane z solidnego drewna, przemalowanego na biały kolor; zasłony najprawdopodobniej jedwabne. Przy podobnej kolorystycznie do szaf toaletki stały fotele z atłasowymi podszewkami. Na jednym z nich siedział, ku zdziwieniu szczenięcia, dorosły wilk, z przewieszonych przez szyję diamentowym łańcuchem.
- Wyspałeś się już, Armandzie?
Młody przez moment zupełnie nie rozumiał o co chodzi, wydawało mu się również, że wciąż śni. Wbił wzrok w głębokie, zielone oczy basiora. Były niemalże hipnotyzujące. Zatraciwszy się w nich, po chwili wrócił na ziemię. Niepewnie skinął głową i stanął na dwie łapy.
- W takim wypadku... Zapewne chciałbyś wiedzieć, co tutaj robisz? Cóż...
- Ja... - zaczął nieśmiało szczeniak.
- A-a. Nie wchodź mi w słowo - zganił go basior - Wracając do tematu, chciałbym ci pokrótce wyjaśnić kilka rzeczy.
Armand zerknął wyczekująco na samca.
- Tak więc, nazywam się François Enfant De La Lumière i jestem twoim nowym opiekunem. Rodzice cię zostawili. W lesie, upapranego w jelenie gówno, jeśli chodzi o ścisłość. Oprócz ciebie w tym pałacu jest jeszcze jeden szczeniak, twój rówieśnik, Matthieu, również opuszczony przez rodzinę. Straszny z niego introwertyk. Będę naprawdę zaskoczony, jeżeli uda ci się nawiązać z nim bliższą znajomość... Poza tym, twoja komnata mieści się w pierwszym pomieszczeniu na lewo. Choć, mogę ci pokazać.
Po tych słowach François wstał z fotela i ruszył w kierunku drzwi. Wypuścił przed siebie Armanda, po czym położył łapę na jego ramieniu.
- Jest tam - wskazał na drzwi, mieszczące się tuż obok osobliwego obrazu przedstawiającego bliżej nieokreśloną postać - Trafisz?
- Tak...
- Parfaitement. Idealnie. Możesz iść, Matthieu już tam czeka. Wyjaśni ci resztę.
Basior odszedł, zostawiając samczyka samego.
<center>~*~*~</center>
- Rodzice mnie kochali! To... niemożliwe. Nie mogli mnie porzucić...
Matt milczał, słuchając szlochu Armanda. Co jakiś czas rzucał nań przepełniony smutkiem i goryczą wzrok, jednak kiedy tylko napotkał jego spojrzenie, natychmiast odwracał się. Siedzieli przez kilka minut w całkowitej ciszy. W pewnym momencie rozległo się pukanie, po czym zza drzwi wychylił się François.
- Kolacja - rzucił krótko i odszedł do jadalni.
Armand spojrzał na Matthieu, jednak ten już zmierzał do wyjścia.
<center>~*~*~
Memories of childrens' dreams
Lie lifeless
Fading lifeless
Hand in hand with fear and shadows
Crying at the funeral party</center>
Nie minął miesiąc, a Armand i Matthieu stali się bliskimi przyjaciółmi. Ich ulubionym miejscem zabaw był mały lasek niepodal pałacu. Łączyła ich miłość do przyrody... ale i krew. Stali się braćmi krwi pewnego chłodnego, listopadowego wieczoru.
Matt ujął łapę Armanda, po czym najpierw rozciął jego, potem i swój przegub, następnie docisnął jeden do drugiego, by osocze oraz krwinki obu wilczków zmieszały się wzajemnie. Po zakończeniu rytuału, wyjął z małej, podręcznej sakiewki dwa bandaże - jeden przeznaczony dla niego, drugi dla swojego przyjaciela.
Armand czuł przyjemny puls w żyłach. Od środka rozpierała go euforia, która w koncu sprawiła, że rozradowany szczeniak objął drugiego samczyka i pocałował go w policzek.
- Dziękuję.
Kilkanaście minut po tym zdarzeniu wrócili do domu, gdzie czekał nań wzburzony François. Odepchnął Armanda, zaś Matthieu szarpnął za ramię, zaprowadził go do jednego z wiecznie pozamykanych pomieszczeń i zatrzasnął za sobą drzwi. Armand nie wiedział co się dzieje; słyszał tylko pisk oraz łomot przewracanych mebli. Schował się za stojącym przy oknie fikusem. Zacisnął oczy, próbując wyobrazić wyobrazić sobie, co dzieje się w zamkniętej komnacie. Jego umysł nie potrafił znieść bólu, krzywdy, jaką
François może teraz wyrządzać jego przyjacielowi. Wyprostował się, następnie pobiegł w kierunku pokoju i wyważył drzwi. Zamarł. Wśród porozbijanych, porcelanowych laleczek leżał pobity, zakrwawiony Matthieu. Obok niego siedział basior, również we krwi, lecz nie swojej. Uśmiechał się szyderczo, dysząc równocześnie. Uniósł wzrok na Armanda; ten szybko wybiegłszy z pokoju, zaczął uciekać od pałacu, w głąb lasu, przez łąki, przedzierając się przez pokrzywy.
<center>~*~*~
My eyes just close
Like lids of wooden men in file
I put you under rainy day
Your hat's all off
And I'm gone away...</center>
Po kilku dniach wrócił do pałacu; starego "opiekuna" już w nim nie było, ale w jednej z komnat wciąż leżało martwe ciało Matthieu. Armand podniósł je i powoli wyszedł z budynku.
Zwłoki zakopał w ukochanym przez przyjaciela lesie, uprzednio ucinając zeń kawałek futra, które następnie owinął w kawałek materiału na sznurku i zawiesił na szyi. Przez moment stał, zesztywniały, czując, jak po policzkach spływają mu łzy. Ból był nie do zniesienia.
Pożegnawszy się z przyjacielem, ruszył w poszukiwaniu nowej ścieżki swojego życia.
W tym samym momencie, nad prowizorycznym grobem młodego, jętki tańczyły swój ostatni taniec.
Charakter:
Armand jest osobliwym wilczkiem, bardzo skomplikowanym ponadto. Potrafi przez kilka minut, a nawet godzin, nie odpowiadać na zadane mu pytanie, rozważając różne warianty odpowiedzi. Potrzebuje dużo czasu, by się pożądnie zastanowić; wie bowiem, iż jedno nieodpowiednie słowo i wszystko może obrócić się przeciwko niemu.
To ciche i spokojne szczenię, kochające przyrodę w każdej postaci. Szczególnie faworyzuje delikatne jętki, które, według niego, przypominają porcelanowe laleczki.
Nienawidzi widoku nieuzasadnionej przemocy. Uważa ją za obrzydliwą. Każdy problem próbuje rozwiązać za pomocą dyplomacji oraz magii słowa.
Z kolei jest niesamowicie wrażliwy na piękno, w każdym elemencie krajobrazu potrafi znaleźć coś, co natychmiast pragnie przenieść na płótno. Problem zaczyna się dopiero, gdy ktoś zaczyna krytykować jego obrazy. Każdą uwagę potrafi wziąć do serca i przez cały kolejny tydzień płakać. Ma bardzo niską samoocenę, większość wilków uważa za lepszych od siebie.
Niekiedy popada w głęboką melancholię; dzieje się to wówczas, gdy przypomina sobie o zmarłym przyjacielu. Wtedy nie umie wydusić z siebie żadnego słowa, zamyka się w sobie i staje się obojętny na resztę świata.
Jego największą zaletą jest to, że potrafi słuchać i okazywać współczucie. Czuje w takim momencie niemal to samo co osoba, z którą rozmawia.
Ekwipunek:
Kawałek sierści owinięty materiałem, zawieszony na szyi.
Coś więcej:
• Mówi z wyraźnie wyczuwalnym francuskim akcentem.
• W jego żyłach płynie krew Matthieu.
Atrybut:
Post został pochwalony 0 razy
|
|