Sparrow
Dorosły
Dołączył: 09 Lis 2013
Posty: 13
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
Wysłany: Śro 15:26, 08 Sty 2014 Temat postu: Sparrow |
|
IMIĘ
Najwspanialsze, najcudowniejsze, najlepiej brzmiące, słynne na wodach Karaibów, ba, może na całym oceanie albo i świecie, często słyszane z ust zarówno Brytyjczyków, jak i łotrów. Jack Sparrow. KAPITAN Jack Sparrow. Obecnie raczej samo 'Sparrow', ale ten fakt można przemilczeć.
RASA
Pirat. Nie, stop, to nie rasa, to stan ducha. Człowiek. Nie, wróć. Wilk. jak to się stało, tego nie wie nikt, ale najwspanialszy kapitan w dziejach świata, ten, który tak zasłynął swoimi przygodami (I chlaniem rumu bez umiaru) zamienił się w wilka. Upokarzające, ale prawdziwe.
WIEK
Teoretycznie miałby jakieś trzydzieści do czterdziestu lat, ale jako, że na krótko żyjące wilki jest to zbyt dużo, przyjął, że jego wiek wynosi pięć. Pięć lat, oczywiście.
RANGA
Kapitan, był kapitanem, do cholery! A teraz gnije w ciele wilka, i nawet porządnie butelki rumu otworzyć nie może, bo jak, skoro nie ma przeciwstawnych kciuków! Ufam, że nie ma w tym prymitywnym świecie rangi dowódcy okrętu...? To było do przewidzenia. Wiec pozostaje mu dorosły.
HISTORIA
Wszyscy znamy niesamowite przygody dzielnego Kapitana Jacka Sparrow'a, który wraz ze swoją załogą nieustępliwie przemierzał powierzchnie mórz. Pokonał wszystkich, którzy wchodzili mu w paradę, pozbył się problemów i wrogów i nareszcie odzyskał swoją ukochaną Czarną Perłę. Pozostaje tylko pytanie, co robił potem, po wszystkich swoich niesamowitych przeżyciach? Miał kolejne? Podróżował? Czynił dobro niczym bohater? Nic bardziej mylnego.
Chlał. Chlał ile wlezie.
Upijał się kiedy tylko mógł, gdzie tylko mógł i z kim tylko mógł. Każda okazja była dobra, żeby opróżnić kolejną butelkę. Rum, rum, rum, rumu w cholerę. Ale ale, oprócz narąbania przy każdej możliwej okazji miał jeszcze inne zajęcie! Otóż plądrował i rabował. Głównie rum. Czasem złoto. Raz przez przypadek nawet zabrał na pokład śpiącego w beczce starucha, którego nie wyrzucił za burtę tylko dlatego, że zaproponował mu darmowy karnet na chlanie w jego lokalu przez miesiąc. Jack jakoś specjalnie się przed tym nie wzbraniał, jak się można domyślić.
W każdym razie, jak to już było wspominane, pił bez umiaru. Za trzech. Albo czterech. Ewentualnie siedmiu. Raz tak się zalał, że pomylił kurs żeglugi, i przez trzy dni nie miał pojęcia w którą stronę płynie, tak długo trzeźwiał. Ale przecież miał rum - czego chcieć więcej od życia?
Elizabeth i William ułożyli sobie życie, a on nie zmienił w sobie kompletnie niczego. Oprócz tego, że chlał więcej niż zwykle. Dlaczego? Między innymi z niedoboru wrażeń. Nie było już Barbossy i jego bandy zdechlaków, nie było już Indian którzy chcieli go złożyć w ofierze bogom, więc po prostu się nudził. Wieczna pogoń mająca na celu odzyskanie jego ukochanego statku się skończyła, nie było już z kim walczyć i toczyć sporów. No, może oprócz tych Brytyjczyków, ale to już mniej istotne.
Któregoś dnia schlał się w trupa. Nawet nie pamięta, gdzie wtedy przybili z załogą łajbą. Wszyscy pili, ile tylko mieściło im się w żołądku, niektórzy już leżeli pod stołem, więc nikt niczego nie widział. Zaś jemu, temu wspaniałemu kapitanowi, który słynął z mocnej głowy do alkoholu, w pewnym momencie urwał się film. Obudził się dopiero późnym południem, z tą różnicą, ze był zupełnie sam w lokalu. Po podłodze walały się butelki, kilka kapeluszy i bandan, ale nie było ani śladu istoty żywej. W głowie miał pustkę, nie pamiętał właściwie niczego, oprócz informacji ze jak zwykle pił. Przed nim stałą do połowy opróżniona butelka rumu, więc zły, że nikt go o niczym nie poinformował, sięgnął po nią, i z przerażeniem stwierdził, że zamiast dłoni ma łapy! Wrzasnął, jakby go co najmniej duch księdza Natanka opętał, i zleciał z impetem ze stołka na grunt, wijąc się jak wąż. Przyśniło mu się, musiało mu się przyśnić!
Z trudem wstał na dwie nogi... łapy... opierając się o blat. Kręciło mu się w głowie i ledwo utrzymywał równowagę. Po pierwszym kroku wyrżnął orła, i dalej musiał już podreptać na czterech kończynach. Śmignął przez zasyfione pomieszczenie, podbiegając do rozbitej szyby. Przejrzał się, i omal nie padł na zawał serca. Miał pysk! PYSK! Jakim kurewskim prawem miał psią mordę? I jak właściwie znalazł się w tym ciele?! To jakaś klątwa? Barbossa go przeklął? A może nieświadomie dogadał się z jakaś czarownicą? A może po prostu śpi...?
Rąbnął z impetem głową w ścianę, ale oprócz tego, ze nabił sobie sporego guza i stracił przytomność, nie przyniosło to żadnego efektu.
Kiedy się ocknął, wyleciał na zewnątrz z nadzieją zobaczenia jakiegoś statku. Ale port był niemal zupełnie pusty. Stało tam tylko kilka tratw i niewielkich łodzi, ale żadnych wspaniałych okrętów i jego ukochanej Czarnej Perły. Jak to możliwe, że całkiem spore miasto opustoszało w jedną noc?
Wrócił do środka, zupełnie skołowany. Czuł, jakby naćpał się oparów z kadzidła w kościele. łeb miał pusty, w brzuchu mu burczało i miał potwornego kaca. Właśnie! Skoro to się stało, kiedy się upił, to może wróci do normalnego ciała kiedy znowu to zrobi?!
I schlał się znowu. Było to dosyć trudno, bo jak miał wyciągnąć korek bez przeciwstawnych kciuków, ale był przecież Kapitanem Jack'iem Sparrow'em - dla niego nie ma rzeczy niemożliwych!
Obudził się następnego dnia, ale nie zauważył żądnej różnicy, oprócz kilku kolejnych opróżnionych butelek z rumem. Po raz pierwszy w życiu nie miał pojęcia, co robić. Po dłuższym namyśle (czyt. chlaniu jeszcze większych ilości alkoholu), zadecydował że po prostu stąd odpłynie. Zgromadził zapasy ruuuu... pożywienia na jednej z nieco większych rybackich łodzi, rozwinął żagle i popłynął. Niełatwo było sterować jego prowizorycznym statkiem bez sprawnych dłoni, ale co tam, był piratem. Zdeterminowanym, schlanym w trzy dupy piratem!
Płynął jakiś czas, nie pamięta za bardzo jak długo, w każdym razie, po kilku... kilkunastu... po Bóg-raczy-wiedzieć-ilu-dniach przybił do brzegu. W tej krainie, oczywiście. Wokół widział same wilki, sam też z resztą był już jednym z nich.
Może nie zauważą różnicy?
CHARAKTER
Ciężkie pytanie. Trudnym zadaniem byłoby go od razu dokładnie opisać, bo jego charakter jest tak skomplikowany, jak rozmowa z zapitym rumem człowiekiem. Innymi słowy - bardzo.
Ci, którzy go znają, mają na jego temat wyrobione zdanie, choć nie mogą zaprzeczyć, że nawet po wielu latach wciąż potrafi ich jeszcze zaskoczyć. Ci, którzy go nie znają, ale o nim słyszeli, są pewni tego, że pogłoski na jego temat są prawdziwi. Są i tacy, którym wydaje się, że go poznali, i sądzą, że nikt innych nie zna go lepiej od nich. Tak na prawdę każdy z nich jest w błędzie.
Sparrow nie jest osobą, która od razu wykłada wszystkie karty na stół. Lubi, gdy ludziom (wilkom?) wydaje się, że coś wiedzą na jego temat, kiedy wygłaszają szumne rozmowy pod jego adresem, kiedy są pewni swego. Uśmiecha się wtedy w ten typowy dla siebie sposób, ale nie mówi nic, bo i po co? Tak na prawdę nikogo nie interesuje to, jaki jest na prawdę. W rzeczywistości tylko Angelica zna jego prawdziwe oblicze, co masz też swoje złe strony.
Należałoby się zatem zastanowić, jaki jest na prawdę? Zastanówmy się nad tym...
Po pierwsze - kocha morze. Najchętniej w ogóle nie schodził by ze statku, spędził na kołyszących falach całe życie, gdyby nie potrzeby wyższe, jakimi są alkohol i miłe towarzystwo pań. Ale gdyby udałoby mu się jakimś cudem zgromadzić dożywotni zapas i jednego i drugiego, to na prawdę nie musiałby opuszczać pokładu.
Sparrow dużo pije. Po tylu latach przebywania w stanie nietrzeźwym wyrobił sobie głowę na tyle, że w tej chwili na prawdę dosyć ciężko jest go upić.
Jest na prawdę inteligentny, choć nie daje tego po sobie poznać, zgrywając pajaca. Jeszcze jako człowiek, mały chłopiec, nauczył się czytać i pisać (dla własnej przyjemności!).
Wbrew pozorom jest na prawdę odważny. Tyle że... na swój sposób. Leniwa z niego bestia, i nie posiada wygórowanych ambicji, nie przywykł się także jakoś specjalnie starać. Robi tyle, ile trzeba, a kiedy nie w smak mu walka, bierze nogi... łapy... za pas. Ale bywają momenty, kiedy rzuca się w paszczę krwiożerczej bestii, by ratować przyjaciół.
Wierny. Uczciwy (Na tyle ile może pozwolić sobie pirat...) i dobry. To, że grabi i plądruje to już inna sprawa. Ale w stosunku do przyjaciół... nigdy nie zawodzi. Chociaż zgrywa cwaniaczka i drania bez serca w rzeczywistości przejmuje się losem tych, na których mu zależy.
Potrafi kochać, chociaż do tej pory zdarzyło mu się to tylko raz. Wbrew ogólnym plotkom i pogłoskom jego serce wcale nie jest zimne i twarde jak głaz.
Jeżeli zawiedziesz jego zaufanie, możesz być pewny, ze szybko ci tego nie zapomni. Cholernie pamiętliwy jest, mściwy także. Nie gniewa się jednak długo, jeśli uzna, że sprawa nie była wielkiej wagi, ale jeśli próbowałeś zrobić mu porządną krzywdę, możesz być pewien, że którejś pięknej nocy dopadnie cię w ciemnym zaułku i poderżnie ci gardło.
Uparty jak osioł. Jak sobie coś postanowi bez wątpienia nie zmieni zdania. Choćbyś go przypalał żywym ogniem, chciał wieszać albo topić, i tak się nie złamie. Bynajmniej nie dlatego, że wierzy w swoje ideały. On po prostu uważa że zawsze ma racje i koniec kropka. Nie można mu odmówić sporej dawki egoizmu, zbytniej pewności siebie i narcyzmu, ale z drugiej strony, całkiem wartościowy z niego pirat... wilk... cokolwiek.
I pamiętajcie - swojego diabli nie biorą, więc Sparrow albo pójdzie do nieba, albo będzie żyć wiecznie!
EKWIPUNEK
Rum, rum, rum, rum, rum, kapelusz, rum, rum, rum, rum, więcej rumu... zapomniałam o czymś? Aha, jeszcze rum. Dużo rumu.
COŚ WIĘCEJ
~Kocha morze, żeglugę
~Lubi, kiedy się do niego zwraca per "Kapitan"
~Zawsze ma przy sobie rum (Cholera wie, gdzie go nosi)
~Nierozłącznie ma na głowie czerwoną chustę i/lub kapelusz
~Wykonuje jakieś dziwne, bliżej niezdefiniowane ruchy, przez co wygląda, jakby miał padaczkę w zaawansowanym stadium
ATRYBUT
Wytrzymałość. Jest bydlak wytrwały, że to wszystko przetrwał, trzeba mu przyznać. Chociaż szkoda, że nie można wybrać cwaniactwa - do tego pasowałby jak ulał!
Jest zgoda, ale na śmierć o nim nieszczęsnym zapomniałam. |D
Post został pochwalony 0 razy
|
|