Evan
Dorosły
Dołączył: 08 Gru 2013
Posty: 706
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
Wysłany: Śro 20:26, 11 Gru 2013 Temat postu: Evan Niebiański Płomień Błękitnokrwisty |
|
<center>Imię - Evan Niebiański Płomień Błękitnokrwisty
Pierwotnie jego imię brzmiało Niebiański Płomień. W Północnym Królestwie nie istniały imiona.
Nie takie jakie znają inne wilki. Szczeniaki do niemal dwóch lat były bezimienne. Same musiały odkryć swe miano, prawdziwe, wewnętrzne. Były także wyjątki; imiona wywodzące się od cech wyglądu. Tak było na przykład z Evanem. Miano Niebiański Płomień odnosił się do jego błękitnych ślepi.
Rasa - Płomień [...] rasowo należy do wilka. Najpewniej jego korzenie sięgają wilków egipskich ((Canis lupus lupaster) – Proporcjonalnie największe uszy i najdłuższe nogi spośród wszystkich wilków. Najmniejszy z podgatunków, waży ok. 10–15 kg.) Jego ród, poprzez wymieszanie (najpewniej z wilkiem tybetańskim) osiąga większe rozmiary i wagę. (Ok. 40kg, przeciętna wielkość ciała, z smuklejszą sylwetką o słabszych mięśniach.)
Wiek - Osiągnął dorosłość, udało mu się dożyć do 4 lat, 2 miesięcy i 3 nocy. Plus 4 godzin.
Ranga - Dorosły.
Historia - "Wiem, że wiesz; nie wrócisz."
Nie przypuszczał, że koniec będzie miał jak Wyrocznia. Wychudzony żywił się zieloną-trawą-a-nie-szarą-i-kwaśną-bagienną, okazją było natrafienie na zieleńsze kapki. Deszcz-miły-i-zły pieścił wodą ciało. Łapy tonęły w błocie, żołądek i kiszki ściskały się boleśnie; skurcze głodu, gardło a ni tarka zaciskało się i kaleczyło język. On znalazł kiedyś błędnego świetlika, istotę podobną do mlecza; jarzącą się księżycowym blaskiem, w tą koszmarną noc - ostatnia wieczerza. Godziny konwulsji; wymiotów, rudy wilk padł w bagienną sadzawkę, wciąż opróżniając żołądek z gęstej mazi trującego śluzu. Brudną wodą zasysał i rozpaczliwie wijące się pasożyty; niczym węgorze. Rozkosznie przeniknęły, zagnieździły się pod zmarzniętą skórą, delektowały skrawkami tonącego wilka. Wciągał powietrze z wodą
i je, zatrutego błędnym świetlikiem. O północy przyszła śmierć. On nie wierzył, iż ją ujrzy. Ona była taka, jaka być szkaradna powinna. On o czterech łapach chodził na czterech. Ona o czterech łapach chodziła na dwóch. Przednie szpony wyciągała w jego futro. Ona nie miała futra; gołe placki gładkiej, bezwłosej skóry. Futro nie było jej, on dostrzegł, iż to trupy. Głowę byczą ona miała o szkarłatnych rogach, oczodoły ciemne, iż nie dojrzał końca. Była taka ciepła.
Szumiała, poruszała czymś, co było pyskiem, jego częścią. Łapy przesuwała po jego grzbiecie i bokach, on czuł jak mrowi mu skóra, ganiając palcami za radośnie wijącymi węgorzami; pod skórą. Uniosła ostre, cięła rude futro i poprzez nie. Ona, łowczyni, śmierć, nosząca trupy jako ciało wydobyła z wilczego ciała dziecięta błędnego świetlika. Oglądała w świetle straszliwego-płomienia, pożerającego je z rozkoszą. Skwierczały.
Ona nie była zła. Nie była dobra. Była, aby żywić. Była równowagą. Zabijała tłustych, tłuszczem karmiąc kościstych. Krzątała się nad nim wiele pełni, zaś on przestał się jej bać. Strach skomlenia przeszedł w stan umysłu, nieśpiącą ostrożność. Zabierała aby mieć. Nie miała futra - zabierała je. Tak jak Błękitnokrwiści jej i jego jadło było mięsem, wodą i zielenią. Wieczory spędzali, on i ona, pochyleni nad straszliwym-płomieniem, o czerwonych twarzach, w wrzuconym w niego truchłem ofiary, pożerając ciepłe kawałki. Oliwkowa skóra błyszczała od krwi, on i jego pysk przemienił się w czerwień z rudego, ona i jej białe znamiona zarumieniły się. Rude kosmyki sierści lepiły do czoła ciepłego od ognia. Wilk i dziewczyna. Łowca i śmierć.
Nieznośny, wieczny piżmowy zapach. Wilczy nos reagował, wilczy nos nie potrafił znieważyć wartość smaku; pełny był śluzu i wciąż podrażniony. On zdecydował się podnieść, po niezliczonych pełniach słabości i leżenia. Zadanie trudne - udane, sztywne i pokręcone, jak zakręcone na wilczych bokach i grzbiecie liście-dobre-opatrunki. Poruszał sztywno, rude futro w żałosnym było stanie, lepka-zielona-rzecz-nazywana-maścią kruszyła między włosiem. On napocił się, wiele nocy pod trupami. On i jego futro
byli jak trup. Liście zabierały od widoku gołe placki skóry, wycięte z jego ciała futro. Godziny pierwsze, od wielu pełni, przeznaczył na higienę. Skubał, wyrywał martwe kłęby futra, wykruszał lepką-zieloną-rzecz-nazywaną-maścią, przylizał. Dłuższe kosmyki futra głowy były nieznośne; kłapał szczękami parę czasów, aby móc je uchwycić i odgryźć, niczym łby kaczek; nie był w stanie ich złapać.
Ona wplątywała palce w jego futro, przeczesywała je delikatnie, niby opuszkami. On mruczał, przymykał ślepia z zadowoleniem; ona drapała za uszami. On odprężał się i relaksował, wciąż nieśpiąco-ostrożny, ona skrobała go łapami po piersi. Ona zauważyła banalny jego problem dłuższych pasm sierści; dłuższe-pasma-to-włosy. Ona spędzała deszczowe noce; nie przy straszliwym-płomieniu i jadle, plącząc łapami z dłuższych-pasm-to-włosów warkocze, tańczące z kośćmi i piórami straszliwych-władców-nieba-ptaków. On układał łeb na jej tylnych-łapach-to-kolanach i przy-sypiał. Nie potykał o łapy; nie warczał, powieki zaciskając, ochronić je przed nieokiełznanymi rudymi kosmykami.
Ona chodziła inaczej. On chodził za nią, dreptał niepewnie, obserwując uważnie. Marszczył pełny-śluzu-nos, reagował na woń krwi. On nie widział rany, on wiedział, iż ona słabsza. Ona i jej ruchy, niespotykana bladość oliwkowego pyska. Ona zdawała sobie sprawę, iż on węszy. On kiedyś domyślił się (a główkował nad tym wiele pełni!), on zwinął się w kłębek i on patrzył na nią, łeb wtulał w łapki. Ona głośno wydawała dźwięki, znaczy-ona-się-śmiała. On pamiętał, że z jego zażenowanej postury i z jego śmiesznej miny.
Charakter - pospolity, ciekawski, postrzegający świat na własny sposób; nieufny i małomówny, mało wilczy a dziki, potrafiący uznać zasady, nie kontrujące z jego wytyczoną ścieżką. Instynktowny, nie odważny, wiedzący, kiedy podkulić ogon. Samotny samotnik samotnego świata.
Ekwipunek - pióra i kości w warkoczach.
Coś więcej - ciekawostki:
- legenda głosi, iż na Błękitnokrwistych ciąży klątwa. Ponoć założyciel rodu wykradł oczy Krukowi Niebiańskiemu; od tamtej pory wilki te są prześladowane przez kruki. Potwierdza to jeden, niepodważalny fakt. Każdy osobnik jego rodu, nieważne jak zginął, został odnaleziony, zjedzony przez kruki.
- Błękitnokrwiści to wilki o czarnej, białej lub szarej sierści. Evan, jako jedyny, urodził się o rudym futrze. Nikt nie był w stanie tego dostrzec. Dlaczego..?
- Błękitnokrwiści nie widzą kolorów. Ich świat opiera się na barwach błękitu i niebieskiego. Reszta widoku zachowuje szare odcienie.
- Evan, jako jedyny, dostrzega odcienie rudego koloru.
- Błękitnokrwiści nie mają jednoznacznej, określonej religii; każdy może wierzyć w co zapragnie, jednak od szczeniaka zna się parę opowieści mitologicznych, tudzież legend.
- Większość Błękitnokrwistych ślepnie na starość.
Atrybut - zręczność.</center>
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Evan dnia Pią 10:31, 13 Gru 2013, w całości zmieniany 2 razy
|
|