Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Lestat
Dorosły
Dołączył: 28 Cze 2012
Posty: 131
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
Wysłany: Wto 16:33, 03 Lip 2012 Temat postu: Lestat - KP |
|
<center>Imię:</center>
Niegdyś mu nosić niezwykle stare i rzadkie, ale jakże wyjątkowe, czysto Norweskie imię - Tord. Potem zaś nazywać można go było Chuckiem Shirley'em, zbuntowanym nastolatkiem z bogatej dzielnicy - kim jest teraz? Oh, jak bardzo chciałby wiedzieć. Przybrał imię po swoim mistrzu - Lestacie i ma zamiar głosić jego poglądy po kres świata.
<center>Wiek:</center>
Nie jest już młody, dwóch lat nie liczy, ale nie można nazwać go też starym - liczy bowiem zaledwie 5 lat. Dużo życia przed nim - No, chyba, że strzeli mu nagle się zabić, co z jego charakterem jest w sumie możliwe.
<center>Proponowana ranga:</center>
Tak wiele możliwości, ogrom kombinacji, tysiące rozmaitych dróg wyboru... a on jest tylko jeden. Na szczęście wielki wybór już za nim - zdecydował się podążać ścieżkami Szamana.
<center>Ranga:</center>
Z szarego, nieznaczącego osobnika stał się władcą ziół i wywarów - Szamanem.
<center>Historia:</center>
Naprawdę, interesuje Cię skąd pochodzę? Kim jestem? Przyznaj prawdę, nawet mnie nie znasz. Czym wyróżniam się spośród tysięcy szarych jednostek, które mijasz każdego dnia? Właśnie - niczym. Pozwól więc, że pozostanę dla Ciebie anonimowym łącznikiem śmierci.
Tord urodził się w dość sporej, czy może wręcz ogromnej watasze o wdzięcznej nazwie Akershus, leżącej w bliżej nieokreślonym miejscu. Dzięki silnym wojownikom, zdolnym łowcom i cichym szpiegom stado to znane było jako dom snów, miejsce marzeń - a to, że inne osobniki grupa przyjmowała z chęcią - jeszcze bardziej powodowało jej rozrost. Każdy znalazł tam miejsce dla siebie, niczym zagubiony puzel szukający swojej układanki. Wszędzie pogodne twarze chętne pomocy, ogrom pożywienia załatwionym dzięki tropicielom i godne podziwu alfy - ostrożne i rozważne, a zarazem nie bojące się podjąć trudnych decyzji i walki. Czy nie stworzę większej bajki, gdy powiem, że rodzicielami Tord'a byli sami przywódcy stada? Bogaci, potężni i szanowani? Jakież cudowne musiało by być w takim razie życie ów samca! Ah, zapewne by takie było gdyby nie jeden, malutki szczegół - oprócz niego władczyni wydała na świat jeszcze jedno dziecko, które niefortunnie musiało urodzić się kilka minut wcześniej, niż basior - i to właśnie on - nie Tord - został mianowany na przyszłą alfę. I wtedy, wraz z pierwszym oddechem, które udało mu się złapać rozpoczął się koszmar wilka, który trzymał się jego przez długi czas, niczym okrutna klątwa, dożywotnie piętno i skażenie.
Co, to znowu ty? Naprawdę, poprzednia wiadomość Cię wystarczająco nie zniechęciła? Dobrze, byle szybko. Nie mam zbyt wiele czasu. Nikt nie ma. Co chcesz wiedzieć?
Dzieciństwo? Nie było najłatwiej. Wszystko przez to, że ten cholerny Lyn musiał urodzić się pierwszy. On miał zostać władcą, rządzić mną i całą watahą - wszyscy wokół wręcz lgnęli do niego, każdy marzył by być przyjacielem tego napuszonego, wiecznie dumnego kretyna - A ja? Zwykle odtrącany, lub ignorowany, każdy porównywał mnie z mym bratem. Nie rozumieli, że nie byłem taki jak on.
Dorastanie w cieniu rodzeństwa pozostawiło kilka ran w psychice Tord'a, dodatkowe parę zadała samotność, która trwale mu towarzyszyła. Był jeszcze dzieckiem i nie do końca zrozumiał, czy zrobił coś źle - pytał się swej rodzinny, czemu jest inny, w odpowiedzi dostając jedynie 'tylko Ci się zdaje, jesteś równy, jak my wszyscy", która jednak nie satysfakcjonowała go w pełni. Wiedział, że był gorszy, łatwo można było to rozpoznać po zachowaniu jego rodzicieli - zwykle nagradzających i chwalących Lyn'a, zaś karzących czerwonego wilka. Wilk starał się jakoś zyskać zainteresowanie ojca, ciężko trenując i pomagając rodzicom na każdym kroku - niestety, wydawało się, że basior jest dla nich zupełnie nie ważny. Z wiekiem to zrozumiał - początkowo wpadł w wielki szał i ruszył z celem zaatakowania swych najbliższych, jednak zanim wykonał choćby kilka kroków złość ustąpiła miejsce bólu i depresji. Nie było łatwo.
Tak, chciałem się zabić, masz coś do tego?! Pewnie nawet nigdy nie wiedziałeś, jakie to uczucie. Nie miałem po co żyć. Zawsze ten słabszy, głupszy, gorszy. Nie było, nikogo, dla kogo bym się liczył, NIKOGO, rozumiesz? Oczywiście, że nie. Nikt nie rozumie.
Co miałem więc zrobić innego, niż tylko pójść nad to piep*zone urwisko i skoczyć? To wcale nie było takie trudne, jak myślałem, ten jeden krok nie był aż tak wymagający, jak mówią. Nie było szans, żebym nie trafił na jednego z wielu skalnych szpikulców na dnie, praktycznie stanowiły swojego rodzaju mur, o który bezskutecznie uderzała woda. A jednak przeżyłem. Jak? - Z początku uznałem to za cud, teraz wiem, że to po prostu nie była moja kolej.
Tak - wilk przeżył. Uznał to za znak, żeby się nie poddawać, trwać dalej w tym nędznym padole łez - tak też zrobił. Efekty powoli zaczynały się ujawniać - Cassie, wilczyca dobrze sprawująca się w profesji Tropiciela została pierwszym i jedynym przyjacielem Tord'a. Basior do końca nie pamięta, jak to się stało, po prostu poznał ją i polubił. Niezbyt skomplikowane. Jednak to, co działo się niedługo potem nie mieściło się w jego głowie.
Jego ojciec został zabity, gdy wyruszył na wspólne polowanie razem z Łowcami. Został dosłownie nadziany na poroże jelenia. Nie był to normalny zgon, zwłaszcza, że Tiranus, bo tak miał na imię, był bardzo doświadczony w łapaniu zwierzyny. W przeciągu następnego tygodnia zginęła kolejne osoba - matka Tord'a. Nie będzie dziwnym, gdy powiem, że i Lyn zaliczył się do grona umarłych. Został uderzony przez piorun, o ironio. [Lyn oznacza 'piorun']
Tak, zapewne wiecie, co to oznacza - droga do władzy, a zarazem lepszego życia Tord'a właśnie stała przed nim otworem! To, o czym marzył przez tak długie lata wreszcie dostępne. Można było spokojnie przyznać, że utrata rodzina wcale go nie zasmuciła, nigdy nie uważał, by byli mu szczególni bliscy. Nigdy, przez długie 4 lata.
To wszystko było takie dziwne i działo się zbyt szybko. Żałowałem tylko, że nie zdążyłem zaśmiać się im w twarz za nim ich życie się skończyło - w moim sercu już dawno byli skończeni.
Wiedziałam jednak, że to wszystko było zbyt nieprawdopodobne, zbyt dobre. Teraz już wiem. Nadeszła moja kolej.
Wilk, przypomniawszy sobie zakrawające o cud przeżycie z dawnych lat wysunął pewną teorię - cała jego rodzina była przeklęta, a jej przeznaczeniem była śmierć. Miało to nastąpić w uzgodnionym czasie, miejscu i kolejności, dlatego próba jego samobójstwa zakończyła się porażką. Co teraz? Bezczynnie czekać na śmierć?
Basior, nie mogąc pogodzić się z tą myślą uciekł, zostawiając swą najbliższą przyjaciółkę, sławę i pieniądze. Było ciężko, ale postanowił jakoś z tym żyć. Nie wiedział, czy to koniec, czy oszukał śmierć - teraz już wie. Teraz jego kolej. Kosiarz zdaje się trwać przy nim nieustannie. Wiele razy otarł się o śmierć i zapewne na tym się nie skończy.
Każdy klif, ostre narzędzie, woda... musiałem uważać, żeby nie przespać własnego zgonu.
To w sumie nie jest takie złe. Czuję się silny. Pokonałem ją już tyle razy. Tak długi czas stara się mnie zakończyć, ale nie potrafi. Nie może mi nic zrobić. Piepr*yć śmierć.
----
Tak mniej więcej wyglądało jego życie przed przybyciem do owej krainy - co jednak działo się później? Ah, dobre pytanie.
Zdążył nawet zmienić osobowość - długa historia, o której nie przepada rozmawiać. Krótko mówiąc - chciał uwolnić się wyimaginowanej klątwy, zamieniając się duszami z martwym człowiekiem, co poskutkowało tym, że ich istnienia połączyły się, tworząc jedno, nowe - tak nawet nie pytajcie.
---
Niedawno ktoś zapytał się go czy coś go tutaj trzyma - wtedy też zaczął się zastanawiać. Dlaczego przybył w ogóle tu? Dlaczego miejscem jego pobytu ma byś ta nieprzyjemna, pełna zepsutych istnień kraina? Z każdą chwilą wyrabiał sobie o niej coraz to gorsze zdanie, jednocześnie przekonując siebie samego do odejścia gdzieś, gdzie żyłoby mu się lepiej. Tak też postanowił zrobić - podróżował całkiem długo, zwiedzał miejsca których nawet nie potrafił sobie wyobrazić, poznawał wilki o tak przeróżnych osobowościach, że wręcz niemożliwe było spamiętanie ich wszystkich. Nigdzie nie znalazł jednak swojego punktu zaczepienia, którego tak uporczywie szukał.
Pewnego, z pozoru normalnego dnia poznał pewnego starca, który to w szybkim czasie zmienił jego pogląd na świat. Chuck szybko stał się jego uczniem, to właśnie on[starzec] zagłębił go w tajniki szamaństwa.
Nauka przerwana została jednak wraz z tajemniczą śmiercią mentora - Chuck postanowił więc przybrać jego imię i głosić jego nauki po świecie. Fakt, że znalazł się ponownie w tej krainie była czystym przypadkiem.
Nic nie dzieje się przypadkiem...
<center>Charakter:</center>
Z dokładnym opisaniem jego charakteru będzie problem, gdyż nie jest on najstarszym wilczkiem i jego pełna osobowość nie zdążyła się jeszcze w pełni ukształtować - aktualnie balansuje na granicy zła a neutralności. Zaczynajmy jednak, bez większych wstępów.
Jakaż to cecha u niego dominuje i widać ją na pierwszy rzut oka? - Łatwa to odpowiedź. Jest to aż zbytnia obojętność do wszystkiego co go otacza. Jeżeli spróbujesz poruszyć go dramatyczną, ale prawdziwą historię o samobójstwie najpewniej zaśnie w połowie, również pouczanie go nie przynosi dużych skutków - ma swoje własne, indywidualne spojrzenie na świat i jak na razie nie zanosi się, by je zmienił. Na czym polega? Wszyscy są równi, ale są równiejsi; czyli w przetłumaczeniu na jego język - Jest kilka osób, których może traktować na równi z sobą, ale reszta to ścierwa, które nie zasługują na życie. Szczególną nienawiścią obdarza alfy i bety [Mimo to postanowił dołączyć do watahy.], osoby na wysokim stanowisku czy swą rodzinę, która wciąż na pewno pałęta się po tym świecie. Te właśnie osoby są dla niego z góry przegrane. Kolejną częścią jego ideologi jest założenie, że płeć przeciwna jest niższa intelektualnie, psychicznie i fizycznie - dlatego też traktuję ją nieco bardziej ulgowo, dobrze wie, jak to jest być dla kogoś 'tym gorszym'. Do gentelmena to mu jednak daleko. Na zakończenie dodam, że jest realistą, często przemieniającego się w pesymistę.
Skoro omówiliśmy już pogląd na świat teraz możemy zająć się cechami, które go reprezentują. Co dziwne, nie jest zbyt arogancki, potrafi ujrzeć wiele poza czubkiem swego nosa - nie można go za to nazwać skromnym.
Uwielbia robić sobie z innych żarty, wyśmiewać wszystkich wokół - nie robi tego jednak w sposób subtelny, najczęściej po prostu wyrechocze to komuś prosto w twarz. Cham i prostak jeden. Dla przyjaciół jest jednak milszy - chętnie wychodzi na różne spotkania swych znajomych, zwykle by zaprezentować swój czarny, niekiedy sprośny humor.
Pije, pali - ogółem takie zdemoralizowane dziecko z niego - czego by się jednak spodziewać po takiej przeszłości? Dodatkowo jest święcie przekonany, że ściga go śmierć, dlatego każdy, nawet mały wypadek, z którego wyszedł cało traktuje jako kolejną ucieczkę od zgonu. Mimo wszystko nie przejmuje się zbytnio tym, kiedy umrze na dobre - jeżeli kostusze naprawdę zależało na tym, żeby nie żył, to tak by było. Widać lubi się z nim droczyć.
Można nazwać go też dość mądrym basiorem, który od czasu do czasu lubi pochwalić się swoimi umiejętnościami. Flirciarz, który nie ma raczej większych szans na stały związek - mimo tego, iż przywiązuje się do innych. By bronić wyjątkowo bliskie jego sercu osoby jest w stanie zabić, czy zadać poważne rany.
<center>Ekwipunek:</center>
Nie ma zbyt dużego bagażu, lecz on sam uważa, że więcej przedmiotów jest mu zbędne, a nawet mogłyby mu zagrażać. Posiada:
- Złoty medalion z cennym, krystalicznie niebieskim klejnotem w środku, który stanowi znak jego rodu. Niegdyś nosił go jego ojciec, jako jedyny ocalały postanowił go sobie przywłaszczyć.
- Kilka bandaży, które nosił ze sobą jeszcze jako Tord - w końcu trudno oto, by tak przesadnie bojący się śmierci wilk chodził gdziekolwiek bez asekuracji.
- Strzykawkę z podejrzaną, jaskrawo niebieską substancją, którą dał mu jego mentor - ma jej użyć, kiedy wszystko straci sens.
- Jedną kostkę, która jest z nim tak długi czas, że zdążyła zyskać miano "szczęśliwej monety". Jak na razie zbyt dużo szczęścia mu nie przyniosła, ale Lestat dzielnie trzyma ją przy sobie, jak gdyby był to jego największy skarb.
<center>Coś więcej:</center>
-
<center>Atrybut:</center>
Wybór był trudny, a walka toczyła się dokładniej pomiędzy zwinnością a wytrzymałością. Po dłuższej chwili zastanowienia wygrała opcja druga.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Arlette
Dojrzewający
Dołączył: 25 Sty 2012
Posty: 145
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
Wysłany: Wto 18:34, 03 Lip 2012 Temat postu: |
|
W nawiasach, nawet tych kwadratowych - nie stawiamy kropki, chyba że kończymy zdanie, a potem zaczniemy drugie, które także będzie w nawiasie.
Po za tym karta jest fenomenalnie dobra.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Arlette dnia Wto 18:34, 03 Lip 2012, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|