Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ita
Dorosły
Dołączył: 24 Cze 2013
Posty: 44
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Za górami, za... Co ? Płeć:
|
Wysłany: Pon 19:28, 24 Cze 2013 Temat postu: KP - Ita. |
|
Imię: Krótkie, ale nic nie szkodzi! Przynajmniej łatwo je zapamiętać, ale czasami myśli, że jej mamusia, czy też ojczulek |bo nie jest do końca pewna, któż to wpadł na pomysł by nazwać ją Itą| mogli się nieco bardziej wysilić i przynajmniej przedłużyć je o kilka literek. Nie ważne. Często przedstawia się jako Rumianek, a jeśli jej rozmówca nie dopyta się o jej prawdziwe imię po prostu go nie ujawni, ot co.
Rasa: Chyba nie problem u niej to stwierdzić. No.. może jest nieco specyficzna w swym wyglądzie, ale po świecie chadzają jeszcze dziwniejsze kreatury i jakoś śmią zwać się wilkami.
Wiek: Pięć lat minęło jak jeden dzień.. Khe, khe. Kłaczek.
Proponowana ranga: Na razie nie zastanawiała się nad nią i w najbliższym, a nawet w najdalszym czasie nie ma zamiaru. Bo po co zamęczać się dodatkowymi obowiązkami, gdy w około |nie| ma tyle innych!
Ranga: Raczcie obdarować mnie dorosłym.
Historia: Historia ? To nie będzie kolejna pseudo smutna opowieść o porzuconym smarkaczu! Była zima jak mama Ity.. no dobra, ujmijmy to delikatniej. Rumianek przyszedł na świat w cieplutkim kątku cieplutkiej jaskini, gdy za jej progiem szalały w powietrzu pojedyncze płatki śniegu, a na ziemi leżał plackiem biały puch. Nie miała szerokiego rodzeństwa, posiadała tylko dwie siostry. Ich matka była samotniczką, odeszła z własnej woli ze stada zaraz po zajściu w ciąże. Uważała, że nie potrzebuje pomocy i świetnie sobie poradzi sama nawet, gdy sprawa nabrała takiego obrotu, ale to w cale nie znaczyło, że szczeniaki były przypadkiem, przeciwnie! Ale zaraz, zaraz.. to nie jest historia jej mamy tylko jej, więc przejdźmy do jakiegoś momentu, gdy samka potrafiła już ustać na własnych nogach i nie śliniła się bez opamiętania.
Pierwsze koty za płoty.
Niebieskawy pyszczek wychylił się na podwórze. Chłód ustał i jak sobie wilczka postanowiła ostatniej nocy w ten dzień w końcu zobaczy jak wygląda świat poza domem. Odwróciła się jeszcze na moment, by sprawdzić, czy jej siostry na pewno śpią. Spały. Wysunęła łapkę i dotknęła ostrożnie śnieżnej kołdry, ale nim zdążyła się w niej zagłębić cofnęła ją jak poparzona. Odwróciła się jeszcze raz. Śpią. Cholewcia.. no dobra, raz kozia śmierć! Napięła się do skoku po czym wybiła lądując zatopiona po uszy w puchu. Zerwała się gwałtownie i wystrzeliła pod najbliższe drzewko. Jednak było zimniej niż się wydawało. Siedziała tak chwilę jakoby oczekując na kogoś kto raczy wziąć ją za skórę na karku i oprowadzić bez styknięcia się z tym lodowatym czymś.
Matka była na polowaniu, wróci nie za prędko. W środku zimy trudno znaleźć dorodne stadko sarenek, bo te zwykle mają upatrzone własne miejsca, gdzie wilcza łapa nie stanęła i nie stanie. Mniejsza o to. Kiwała się do przodu i do tyłu patrząc w głąb groty na cieplutkie legowisko. Przesadzała, aż takie zimnice nie były. Zasnęła.
Gdzie jest mama ?
Otwarła oczka wcześniej przecierając je łapką. Ziewnęła nieprzytomnym wzrokiem badając teren. Fioletoworóżowe oczka zatrzymały się na jaskini, o dziwo pustej. Podrapała się za uchem, a dopiero kilka sekund po takim bezczynnym siedzeniu i gapieniu się na pusty środek w wielkim głazie zorientowała się, iż ku jej boku nie ma ni żadnej z sióstr, ni rodzicielki. Nie zważając na zimno zerwała się i pohasała w stronę miejsca zamieszkania. Chociaż były to tylko metry dla małej samki zdawało się, że przeskakiwanie przez drobne zaspy i w końcu dotarcie do środka trwało dobre kilka godzin.
Pustka! Gdzie są wszyscy ? Czyżby wybrali się na wspólne zwiedzanie, a o niej zapomnieli ? Och, nie daruje im tego.
Zwróciła się znów ku wyjścia i wyparowała z niego kierując się do lasu. Nawet nie zwróciła uwagi na to wszystko, co ją otaczało. Wystające korzenie, łyse drzewa. Niczego z tego jeszcze nie znała, a ponadto nawet nie zwróciła na to większej uwagi. Nie chciała jak większość dzieciaków niczego obwąchiwać, wyrywać, czy gapić się na to czekając aż się poruszy. Hm.. jako dziecko była nadmiar poważna. Zapewne teraz nadrabia.
Była jeszcze do kompletu głupia, bo nawet nie zauważyła, że świeżo odbite ślady prowadziły całkowicie w inną stronę niż ona zmierzała.
Magiczny muffin.
Tak oto wychodzimy z historii dzieciństwa Ity. Pewnie opisałabym jeszcze troszkę, ale komu się to chce czytać, a mi się nie chce pisać |interesujące...|. Jakby musieć to streścić, wyglądałoby mniej więcej tak, iż młoda włóczyła się po lasach, łąkach usamodzielniając się w miarę możliwości. Matki nie odnalazła i z każdym dniem przestawała się tym faktem interesować.
Miała trzy lata, gdy po raz pierwszy zawitała do miejsca zwanego miastem. Nie jestem pewna, czy to było miasto, ale na to wyglądało, bo roiło się tam od ludzi. Ukrywała się tam parę nocy i parę dni żywiąc się głównie tym, co udało jej się zakosić od bezdomnych psów |You have no heart!|. Starała się nie wychodzić za często z bezdomnego domu w którym urządziła sobie prowizoryczne legowisko, bo przecież widok wilka wzbudziłby nie małe zamieszanie, a co dopiero takiego niebieskiego! Skąd o tym wiedziała ? Tutejsze psy raczej zbytnio się nie wyróżniały. Większość była bura, czarna, w łaty, czy biała, ale ani jednego niebieskiego, żółtego, czy nawet różowego!
Lato w tym roku było wyjątkowo ciepłe, a ja po prostu nie mogłam siedzieć w tym ciemnym, dusznym i zakurzonym mieszkanku! Wyszłam jak zwykle wcześniej rozglądając się na boki, czy przypadkiem ktoś nie przechodzi. Miałam szczęście, bo prócz babci siedzącej tyłem do mnie na pobliskiej ławce w pobliżu ani jednej żywej duszy, a o martwych nie chciałam myśleć. Siwa staruszka przyciągnęła moją uwagę, bowiem pod jej stopami spoczywało smakowicie pachnące pudełeczko. Zakradłam się pod ławkę i ukradkiem spojrzałam do środka. Było tam pełno babeczek! Wszystkie pięknie przystrojone, ale komu by w takie upały chciało się żreć jakieś ciastka ? Komu ? Mi! Wysunęłam z wolna łapkę, wbiłam pazurki na ślepo w pierwsze lepsze ciacho i wysunęłam z pudełka.
- A to jest muffinka, ma niebieski krem jako jedyna. Należy ją zjeść z ukochaną osobą, bo inaczej nie smakuje tak dobrze. - Rzekła wolno siwa śmiejąc pod zmarszczonym nosem. Przestraszyłam się i zwiałam, chyba pomyliła mnie z jakimś dzieckiem.
Od tamtej pory Rumianek ma fioła na punkcie tego muffina i czeka na kogoś odpowiedniego zgodnie z radą staruszki. To wydaje się głupie, ciastko już dawno się zepsuło i pewnie straciło smak, ale nie. Bo ona musi na swoje.
Długa podróż i trafienie do krainy.
Teraz pięknie i krótko to zakończę. Ita ryła sobie psychikę przez kolejne tygodnie, miesiące podróżując po świecie. W końcu trafiła tutaj, a jeśli ktoś jest ciekaw skąd wyczasnęła swa torbę to po prostu wisiała na drzewie. The end!
Charakter: Narwana, niepoczytalna, niezrównoważona, absurdalna, nielogiczna ?Ta istotka na prawdę ma nie okrzesany charakter. Co to znaczy ? Cóż, można to odebrać na wiele sposobów. Ita z pewnością nie należy do grona osób, które godzinami potrafią wylegiwać się pod drzewem nie wypuszczając ze swego pyszczka ni słówka. Ponadto, stara się unikać takowych osób pod pretekstem, iż "może zarazić się nudą". Absurd, no proszę. Nad wyraz aktywna samka po prostu nie potrafi się nudzić, bo zawsze coś podwinie się jej pod łapkę, bodajże robienie warkoczyków z trawy (co jest praktycznie niemożliwe zważając na.. łapy). Zachowuje się całkowicie jak dziecko, a to z czasem irytuje nie tyle co po prostu wnerwia i chce się ją własnoręcznie uciszyć. To przestawić, to poruszyć, to rozbić - mamy przepis na kopa w tyłek wielokrotnie przetestowany. W skrócie ? Nie da się, bo szaleństwo ma wiele określeń. Zbliżasz się na własną odpowiedzialność.
Ekwipunek: Zazwyczaj spotkać ją można z przepasaną, skórzaną torebeczką, która całkowicie do niej nie pasuje. Jest bowiem porwana, brzydka i stara, ale Icie najwyraźniej to nie przeszkadza. Trzyma w niej magicznego muffinka o którym mowa była w historii. |+50 kości na start, ale mam nadzieje, że to nie jest trzecia rzecz :3|
Coś więcej: *Czytanie wszystkiego od nowa* Hm.. nup.
Atrybut: Zawsze charakteryzowała się siłą w łapkach, ale owa siła nie przydawała się do niczego innego niż do zwiewania przed potencjalnym zagrożeniem. Mru, całkiem zręczna z niej babinka.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Ita dnia Pon 19:32, 24 Cze 2013, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Alastair
Latająca Alfa Ognia
Dołączył: 24 Sty 2012
Posty: 3212
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
Wysłany: Pon 20:37, 24 Cze 2013 Temat postu: |
|
Nie, kości nie są trzecią rzeczą ; )
Zauważyłam jedno powtórzenie - staraj się unikać ich na fabule.
Ponadto 'niezamieszkany dom' brzmi lepiej niż 'bezdomny dom' (nawet nie wiem, czy to nie jest swego rodzaju błędem ;) ). Ale takie tam... drobiazgi. Musiałam zasygnalizować, że dokładnie przeczytałam, prawda?
Akceptuję, z najwyższą przyjemnością!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|